Mołdawia: nadchodzi czas chaosu


Wczoraj upadł mołdawski rząd nadziei premier Maii Sandu. Zatopili go prorosyjscy socjaliści, ale to jeszcze nie znaczy, że Moskwa bierze Mołdawię pod kontrolę.

W czerwcu Mołdawia przeżywała swoją wersję rewolucji godności. Z Kiszyniowa za granicę zbiegł oligarcha Vlad Plahotniuc. Do czerwca kontrolował rządzącą Partię Demokratyczną (PDM), a za jej pośrednictwem rząd i lwią część gospodarki.

Upadek rządów oligarchii miał zwiastować duże zmiany. Zwłaszcza, że na czele rządu stanęła Maia Sandu, liderka nowego, liberalnego i proeuropejskiego ugrupowania ACUM. Ten rząd miał jednak od początku kulę u nogi, a w zwycięskiej koalicji tkwiło zarzewie konfliktu. Sandu nie zdobyłaby władzy, a Plahotniuc jej nie stracił bez socjalistów z PSRM i prezydenta Igora Dodona. Reformatorski rząd powstał dzięki koalicji reformatorów i prorosyjskiej, niechętnej Europie PSRM. I to go zgubiło. Bo wizje koalicjantów zaczęły się rozjeżdżać już w pierwszych dniach rządów tej przedziwnej koalicji.

Pęknięta Mołdawia

Rząd Sandu zatopili koalicjanci, socjaliści. To oni głosowali za votum nieufności. Mimo obietnic socjalistycznego prezydenta Igora Dodona, że chce zmian i zależy mu na rządzie. Dodon był, obok reformatorów z ACUM, głównym architektem odsunięcia od władzy skorumpowanej Partii Demokratycznej. Ale już po utworzeniu rządu zaczęły się problemy. Jasne stało się, że dla socjalistów Sandu i jej ludzie byli wygodnym koalicjantem, ale do czasu.

Wiadomości
Mołdawia: upadł rząd Mai Sandu. „Złodzieje z parlamentu przestraszyli się reform”?
2019.11.12 18:35

Po pierwsze zdjęli z Dodona i jego partii odium rosyjskiej piątej kolumny. Rząd Sandu spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem na Zachodzie, jak i (nieco mniej) w Rosji. Zakorzenieni od dekad w mołdawskim systemie politycznym socjaliści mają nie mniejsze powiązania z biznesem, niż miał Plahotniuc. W końcu partyjni bonzowie PSRM i sympatyzujący z nimi biznesmeni robili interesy z samym Plahotniucem. Zdecydowanie postulujący walkę z oligarchią i tropienie korupcji ludzie Sandu byli zatem doskonałą zasłoną i parasolem ochronnym nad socjalistami, nie mniej uwikłanymi w korupcję od zbiegłego oligarchy. I na tym tle doszło do ostrego konfliktu.

Premier i politycy ACUM od początku postulowali, że chcą mieć kontrolę zwłaszcza nad resortami siłowymi, oraz wymiarem sprawiedliwości. Chcieli oczyścić sądy, prokuraturę, a w dalszej kolejności służby specjalne, policję i służby antykorupcyjne z ludzi oligarchów. Ostatecznie jesienią rozgorzał konflikt o nominację prokuratora generalnego. Minister sprawiedliwości (z ACUM) anulowała konkurs na prokuratora generalnego.

Konkurs prowadziła komisja, w której głos mieli reprezentanci socjalistów i odrzucali niewygodnych kandydatów (czyli takich, o których było wiadomo, że są jastrzębiami walki z korupcją). Ostatecznie premier Sandu chciała sama wybrać prokuratora. To stało się bezpośrednią przyczyną złożenia wotum nieufności przez socjalistów. Po prostu przestraszyli się, że kiedy reformatorzy zdobędą prokuraturę i zaczną prawdziwą walkę z mafijnymi układami, to wyniki śledztw uderzą w ich środowisko i doprowadzą do zatopienia PSRM, tak jak zatopiona została partia Demokratyczna.

Wschód i Zachód

Upadek rządu Sandu wpłynie nie tylko na wewnętrzną politykę Mołdawii. Sytuacji w Mołdawii uważnie przyglądają się Bruksela, Waszyngton i Moskwa. Każda z tych stolic sporo zainwestowała w koalicyjny rząd. Zachód liczył, że wreszcie zaczną się reformy. Moskwa, że dominująca pozycja prorosyjskiego prezydenta zapewni, że Kiszyniów nie dokona żadnego zwrotu ku Europie, a tym bardziej NATO. Igor Dodon ma przecież rodzinno-biznesowe powiązania z Rosją. Jego brat jest wspólnikiem biznesowym Igora Czajki, syna rosyjskiego prokuratora generalnego Jurija Czajki.

– Kiedy powstawała koalicja PSRM i ACUM porozumieliśmy się, że będziemy prowadzić otwartą politykę zagraniczną wobec Zachodu i Wschodu (…) Pojechałem do Brukseli, Nowego Jorku, zobowiązaliśmy się wypełniać wszystkie umowy, w tym umowę o stowarzyszeniu z UE – mówił Dodon w wywiadzie dla mołdawskiej stacji Moldova 1 i dodał – Było zaproszenie Dmitrija Miedwiediewa dla Mai Sandu, dzwonili do mnie z aparatu rządu Rosji, żebym rozmawiał z panią Sandu i ona obiecała ustalić datę wizyty w Rosji, a nawet nie zadzwoniła do Moskwy.

Dodon skarży się, że Maia Sandu do Moskwy nie pojechała. Niedostatki na linii rosyjskiej polityki nadrabiał za to on sam. Wyjątkowo często spotykając się z rosyjskimi politykami. W rocznicę paktu Ribbentrop-Mołotow gościł w Kiszyniowie Siergieja Szojgu, rosyjskiego ministra obrony.

Obalenie reformatorskiego rządu i potencjalne wzmocnienie wpływów socjalistów to dla Rosji duża szansa. Na zabezpieczenie swoich interesów w kraju, który ma strategiczne położenie wobec Ukrainy i należącej do NATO Rumunii. Ale Kreml nie ma jeszcze powodów do radości.

Mołdawię czeka teraz długi okres chaosu w świecie polityki. Socjaliści już zapowiadają, że podejmą próby renegocjacji koalicji z ACUM. Ale na warunkach dużo gorszych dla liberalnych reformatorów i np. będą się domagali teki premiera dla siebie. Czują się mocni. Doprowadzili przecież do obalenia rządu. W dodatku w parlamencie rozdają karty, bo jeśli będą chcieli to mogą zdecydować się na koalicję z odsuniętymi od władzy demokratami z PDM, lub rząd mniejszościowy.

W ostateczności mogą iść na przedterminowe wybory. Ostatnie wybory mera Kiszyniowa 3 listopada (w stolicy mieszka niemal 1/5 ludności kraju) wygrał socjalista Ion Ceban. Pokonał czołową twarz obozu reformatorów, Andreia Nastase. W teorii socjaliści mają duże szanse na umocnienie się. W praktyce zadecydują emocje ulicy. Ta nie raz wywracała już mołdawską scenę polityczną. Jak choćby ostatnio, wypędzając oligarchę Plahotniuca. Mołdawianie są zmęczeni chaosem, ale równie silnie boją się władzy nowej oligarchii.

Michał Kacewicz/beslat.eu

Aktualności