Jeszcze tydzień temu na ulicy rzadko można było zobaczyć człowieka w masce, a dozowniki ze środkami do dezynfekcji widać było też tylko gdzieniegdzie. Teraz sytuacja się zmienia.
Już zwyczajny spacer ulicami Grodna udowadnia, że do problemu coraz poważniej odnoszą się i ludzie i instytucje. Wśród przechodniów na starówce maseczkę ma chyba co trzeci, w każdym sklepie i urzędzie wiszą pojemniki ze środkami odkażającymi. Czasem są też nawet rękawiczki.
W aptekach – również dozowniki oraz ulotki informacje na temat higieny i profilaktyki. Ale środki antyseptyczne i maseczki są nie wszędzie. Na przykład w najstarszej i najbardziej znanej aptece w mieście – tej obok kościoła farnego – maseczek nie ma. O czym informuje specjalna wywieszka umieszczona po to, żeby klienci nie zadawali zbędnych pytań.
Bardziej odpowiedzialnie do sprawy podchodzą też oddziały banków. Oprócz tradycyjnych już buteleczek z płynem wszędzie są też ostrzeżenie, żeby zachowywać w kolejkach odległość 1,5-2 m od siebie. To właśnie dlatego, a nie z powodu zainteresowania kupnem walut, ogonki wypełzają aż na ulicę. Kasjerki, które mają cały kontakt z banknotami, używają rękawiczek.
W niektórych hipermarmarketach – np. w Koronie na prospekcie Kupały – rękawiczki proponuje się klientom, w centrum obsługi klienta. A przez radiowęzeł nadaje się komunikaty o konieczności zachowania bezpiecznej odległości.
Maseczki ochronne mają wszystkie kasjerki w domu towarowym Batory przy centralnym placu miasta. Ale także wielu klientów, a ściślej rzecz biorąc, klientek – przeważnie starszych pań, które mieszkają w centrum. Na drzwiach – obowiązkowa ulotka na temat konieczności dbania o higienę i buteleczka z płynem.
A w wejściu do domu handlowego Nioman podobna ulotka zachęca do wzmacniania odporności za pomocą… chrzanu. To chyba jednak również reklama, bo na zdjęciu słoiczka widać logotyp z nazwą producenta.
Znalezienie antyseptyku w sprzedaży to niełatwa sprawa. Udało się to nam tylko w sklepie należącym do sieci OZ.by. Ceny co prawda rosną z dnia na dzień – jeszcze niedawno 50 ml płynu kosztowało nieco ponad 4 ruble (ok 7 zł), teraz już ponad 7 rubli. To samo jest z maseczkami – taką wielokrotnego użytku (czarną albo w jednorożce) można kupić za 8 rubli. Za to przynajmniej są…
Na sytuację zareagowały też placówki kulturalne. W bibliotece obwodowej przy wejściu leży dywanik nawilżony środkiem antyseptycznym. Obok – informacja, żeby wycierać o niego starannie nogi. Zostawianie odzieży wierzchniej w szatni jest obowiązkowe.
Nawet w sklepiku z dewocjonaliami należącym do prawosławnego klasztoru żeńskiego sprzedawczyni siedzi w maseczce. Radzi, żeby w intencji obrony przed wirusem modlić się do świętego Spirydona i Pantelejmona. Niestety obrazków z tymi świętymi w sprzedaży brak.
Bardziej praktyczni grodnianie nie czekają tylko na pomoc z nieba, ale organizują się sami – żeby pomóc pracownikom służby zdrowia. W piątek wolontariusze przekazali 1,5 tys. zebranych maseczek grodzieńskim szpitalom. Trafiły do dziecięcego zakaźnego i obwodowego.
– To część ogólnokrajowej kampanii zbierania środków na bieżące potrzeby medyków – mówi miejski aktywista Wadzim Saranczukou. – Sami niczego nie wymyślamy, to sami lekarze piszą w Telegramie i na forach, co jest im potrzebne. Ludzie zbierają na to pieniądze, kupują i przekazują.
Kampania jest absolutnie apolityczna – to szeroko pojęty wolontariat, który przybiera różne formy: od zbiórki pieniędzy na lekarstwa dla starszych ludzi po robienie zakupów – w aptece lub zwykłym sklepie.
ak, cez/belsat.eu, zdj. Wasil Małczanau