Mińskie władze nie zgodziły się na zorganizowanie pikiety przeciwko „fali” w białoruskiej armii


Ruch Chrześcijańsko-Społeczny i Białoruska Chrześcijańska Demokracja wnioskowały o zorganizowanie pikiety przed budynkiem Ministerstwa Obrony 29 października.

– Spodziewaliśmy się odmowy. Oficjalną przyczyną było niedozwolone miejsce prowadzenia pikiety. Ale nie może być innego miejsca dla protestowania przeciwko „fali” w wojsku niż okolice Ministerstwa Obrony. Tym bardziej, że władze wielokrotnie zabraniały pikiet w głośnych sprawach nawet w miejscach dozwolonych. Niedemokratyczne prawo ochrania urzędników przed niezadowoleniem społecznym – skomentował wiceprzewodniczący Ruchu Chrześcijańsko-Społecznego Maksim Hacak na swoim profilu w Facebooku.

Wniosek o zorganizowanie pikiety został złożony 13 października, a odpowiedź odmowna przyszła osiem dni później.

Od kilku tygodni białoruskie media opisują przypadki znęcania się nad poborowymi w jednostkach białoruskiej armii. Sprawa zaczęła się od tajemniczej śmierci 21-letniego żołnierza Alaksandra Korżycza. 3 października znaleziono go powieszonego w piwnicy koszar w Piaczach. Według krewnych i przyjaciół Alaksandra, chłopak padł ofiarą „fali”, nazywanej na obszarze byłego ZSRR „diedowszczyną”. Twierdzą, że chłopak był okradany, bity, starsi koledzy się nad nim pastwili, a ostatecznie zabili, po czym upozorowali samobójstwo.

jb/belsat.eu

Aktualności