Miński anarchista usłyszał wyrok za "zamach" na carskiego stójkowego WIDEO


To nie archiwalna wiadomość z gubernialnej kroniki sprzed stu lat. Sąd w Mińsku skazał dziś na grzywnę autora politycznego happeningu.

12 lutego, kiedy na Białorusi uroczyście obchodzono 100-lecie zorganizowania pierwszych oddziałów bolszewickiej milicji anarchista Wiaczasłau Kasinierau założył symboliczny stryczek na szyję carskiego policjanta. Wyraził w ten sposób przeciwko brutalnym prześladowaniom anarchistów, z którymi sympatyzuje, oraz bezkarności milicji.

Policjant był tylko pomnikiem, ale na odsiecz rzucili mu się natychmiast inni mundurowi. Kasinierawa zatrzymano na miejscu incydentu, ale wypuszczono do domu.  Aresztowano go po pięciu dniach i wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne z artykułu o chuligaństwie.

Groziło mu za to nawet do trzech lat pozbawienia wolności. Początkowo oskarżony oczekiwał na rozprawę w areszcie. Zwolniono go z niego dopiero 21 kwietnia, na niecały tydzień przez rozprawą. Musiał jednak podpisać zobowiązanie do nieopuszczania miejsca zamieszkania.

 

„Jakikolwiek surowy byłby wyrok, to osiągnąłem swój cel. Chciałem zwrócić uwagę społeczeństwa na konkretne problemy związane z przemocą ze strony milicji, z jej bezkarnością. To najważniejsze. Zrobiłem to, tylko trochę nie oszacowałem kosztów – są wyższe, niż oczekiwałem – mówił nam wtedy Kasinierau. – Ale to nie jest straszne. I cokolwiek by sobie tam myśleli, nie będzie to dla mnie żadną traumą. Uważam, że dość już przeszedłem i spodziewam się, że przeszedłem przez to z godnością. Nawet jeśli będzie pozbawienie wolności lub coś takiego, nie przestraszy mnie to”.

Powtórzył to nam jeszcze dziś, w przerwie podczas dzisiejszego posiedzenia sądu.

Prokurator domagał się dla niego 2 lat tzw. „chemii domowej” – czyli prac przymusowych i ograniczenia wolności, ale bez jej pozbawienia poprzez osadzenie w zakładzie karnym.

Świadkami byli zatrzymujący Kasinierawa milicjanci, bezrobotna, która miała przypadkowo zobaczyć akcję, przejeżdżając obok samochodem oraz dziewczyna Wiaczasława. Ta ostatnia odmówiła jednak składania zeznań.

Obrona przedstawiła sądowi ekspertyzę z Ministerstwa Kultury stanowiącą, że pomnik policjanta nie jest ani zabytkiem, ani nie ma wartości kulturowej.

“To normalne, aby wyrażać swoje poglądy poprzez pokojowe akcje, które nie wyrządzają nikomu krzywdy. Rzeźba policjanta to nie pomnik. Było dla mnie oburzające, że można tak przychylnie odnosić się do działalności ludzi, którzy organizowali na Białorusi represje” – powiedział oskarżony w ostatnim słowie.

Sąd wydał łagodniejszy wyrok. Kasinierawa skazano na grzywnę w wysokości 30 tzw. stawek bazowych, czyli 690 rubli. W przeliczeniu to prawie 1400 zł. W praktyce wyrok jest jeszcze niższy. Biorąc pod uwagę czas spędzony przez oskarżonego w areszcie, sąd wymierzył mu ostatecznie grzywnę w wysokości pięciu „bazowych”, czyli 115 rubli.

DR, cez, belsat.eu

Czytajcie również:

Białoruscy graficiarze skazani na wysokie grzywny – wybronili się od więzienia

Aktualności