Szef białoruskiego resortu zdrowia Uładzimir Karanik oficjalnie oświadczył, że podczas powyborczych manifestacji 2 osoby poniosły śmierć, a 158 odniosło obrażenia. Minister starał się dziś nakłonić lekarzy do zakończenia prowadzonego przez nich protestu.
– Podczas akcji protestu zginęły 2 osoby, z czego jedna w Mińsku. W szpitalach znajduje się 158 osób. Stan wszystkich jest stabilny, nie ma zagrożenia życia. [W areszcie] na Akreścina jest sześciu zatrzymanych, którzy pozostają pod opieką medyczną. Lekarze są wpuszczani do więzień i aresztów – powiedział Karanik w rozmowie z dziennikarzami.
Karanik wyszedł do protestującej pod ministerstwem około setki pracowników służby zdrowia. Medycy domagali się zagwarantowanego dostępu do zakładów penitencjarnych, by zapewnić pomoc przebywającym tam osobom i, w razie potrzeby, móc podejmować decyzje o ich hospitalizacji.
Szef resortu nie odpowiedział na ich żądania. Po krótkiej rozmowie z protestującymi wsiadł do samochodu i odjechał samochodem. Towarzyszyły mu okrzyki: „Hańba!” i „Morderca!”.
Pierwszą osobą, która zginęła podczas protestów, był Alaksandr Tarajkouski z Mińska. Jego pogrzeb odbył się przedwczoraj. Zginął również mieszkaniec Homla Alaksandr Wichor, którego pochowano dzień później. W akcie zgonu, jaki otrzymała jego rodzina napisano, że przyczyna śmierci jest ustalana.
Od 9 sierpnia na Białorusi odbywają się masowe akcje protestacyjne. Ponad 6700 demonstrantów oraz przypadkowych osób zatrzymano na terenie kraju. Krewni i bliscy wciąż szukają zaginionych, których nie mogą odnaleźć w aresztach.
md/belsat.eu