Milicja z Brześcia: „Sp...j!” z ust inspektora drogówki to nie obraza


Kierowca z miasta nad Bugiem nagrał wyzywającego go funkcjonariusza na wideo i próbuje pociągnąć milicjanta do odpowiedzialności.

Inspektor drogówki kazał kierowcy „iść na ch…”, co po polsku oznacza tyle co „sp…ć”. Oprócz tego poufale nazywał go „małym” i zwracał się do niego zdrobniale po imieniu – per „Andriusza”.

Kierowca, który poskarżył się na chamskie zachowanie funkcjonariusza, dostał właśnie odpowiedź od naczelnika wydziału spraw wewnętrznych na obwód brzeski. Wiaczasłau Maksimuk pisze w niej, że sprawą zajęli się językoznawcy.

Dakument

„Według ekspertyzy, słów „mały” i „Andriusza” nie można uznać za naumyślne znieważenie godności osobistej. Obrazą nie jest też zwrot „idź na ch…”. Tak stwierdził niewymieniony z nazwiska ekspert, który co prawda przyznał, że to nieprzyzwoite sformułowanie” – ze zdumieniem dowiedział się kierowca.

Zatrzymano go do kontroli dokumentów. Na żądanie inspektora Piatruczyka okazał wszystkie, ale ku niezadowoleniu funkcjonariusza, podawał je po kolei, a nie wszystkie razem. Mundurowy postanowił sporządzić protokół o wykroczeniu, ponieważ kierowca nie chciał też opuścić swojego auta i przejść do milicyjnego.

Prawnicy przekonują, że milicja nie ma prawa tego żądać, ale stróże prawa są innego zdania. Tak było i tym razem: niezdyscyplinowanego kierowcę skuto w kajdanki i odwieziono na komendę. Potem ukarano mandatem w wysokości 1,8 mln rubli (340 zł.)

NM, belsat.eu wg nn.by

Aktualności