Milicja podrobiła dokumenty, żeby skazać dziennikarza za współpracę z Biełsatem


Ten „zabieg” okazał się skuteczny – naszego kolegę z Brześcia skazano na wysoką grzywnę.

Współpracownika Biełsatu Alesia Lauczuka sądzono nie tylko pod jego nieobecność, ale również na podstawie dokumentu, który nie ma mocy prawnej.

– W sprawie nie było w ogóle niczego – ani zeznań świadków, ani moich wyjaśnień. Funkcjonariusz milicji uznał, że może tak być i napisał nowy protokół o wykroczeniu. M.in. napisał w nim, że odmówiłem podpisania się pod nim. Ale jest oczywiste, że to nie tylko kłamstwo, ale również przestępstwo kryminalne ze strony [milicjanta] Ramana Trafimuka: podrobienie protokołu – mówi nam Lauczuk.

We wtorek napisał skargę do sądu obwodowego w Brześciu, domagając się uchylenia wyroku pierwszej instancji oraz pociągnięcia do odpowiedzialności milicjanta, który złamał prawo.

Powodem wszczęcia sprawy, która zakończyła się skazaniem dziennikarza na 612,5 rubla grzywny (ponad 1070 zł) stał się materiał Biełsatu o schematach korupcyjnych, w które byli zamieszani brzescy urzędnicy.

Na rozprawę Lauczuka wezwano SMS-em. Dziennikarz dostał go o 9:46 i dowiedział się z niego, że posiedzenie odbędzie się… o 10:00.

Początkowo miało ono odbyć się 2 marca, ale milicjant Raman Trafimuk za pierwszym razem nie zdołał sporządzić prawidłowo protokołu. Zamiast go uzupełnić (jak nakazał sąd), napisał go całkiem na nowo.

SA, cez/belsat.eu

Aktualności