Mieszkańcy Moskwy o sprawie „krwawej niani” – „to nie kwestia narodowości”


Reporter Biełsatu odwiedził okolicę, gdzie we wtorek moskiewska milicja zatrzymała Uzbeczkę, która zabiła swoją podopieczną i porozmawiał z mieszkańcami o ich odczuciach dotyczących tragedii.

Rosyjskie centralne kanały w dniu morderstwa zignorowały temat. Jednak i tak w wieczorem na miejscu zbrodni zebrała się grupa nacjonalistów, którzy m.in. domagali się wprowadzenia wiz dla gastarbeiterów z Azji Centralnej.

Presneński Sąd Rejonowy Moskwy zaaresztował dziś na dwa miesiące Giulczechrę Bobokułową, urodzoną w Uzbekistanie nianię podejrzaną o zabójstwo półtorarocznej rosyjskiej dziewczynki.

Jak informowała Telewizja Dożd, oskarżona pod czas posiedzenia nie okazała skruchy: zachowywała się energicznie, a nawet zuchwale. Na pytanie dziennikarzy, dlaczego popełniła zbrodnie, Bobokułowa miała odpowiedzieć „z rozkazu Allaha.”

Mieszkańcy Moskwy, jak i cała Rosja, pozostają w szoku. Przy stacji metra „Oktiabrskoje Pole”, niedaleko której zabito dziewczynkę, miejscowi mieszkańcy kładą kwiaty, misie i czekoladę.

Na peronie stacji czuwa dziś kilkunastu porozstawianych w różnych miejscach policjantów. Funkcjonariusze także pilnują wejść do metra, szczególnie przy spotanicznym memoriale ułożonym przez okolicznych mieszkańców.

Okolica jest chyba jedną z najzwyczajniejszych, niczym niewyróżniających się dzielnic Moskwy. Ani do końca w centrum, ani na obrzeżach miasta, ani specjalnie biedna, ani wyjątkowo bogata. Są i kamienice z lat 50., i typowe socjalistyczne bloki, i niedawno wybudowane budynki mieszkalne.

Żaden rozmówców nie godził się na sfotografowanie tłumacząc delikatnością sprawy.

„A co ja w ogóle mogę Panu powiedzieć? Oczywiście, że nie oczekiwałem czegoś takiego, zupełnie mnie to zszokowało, szczególnie, że było to tu w naszej dzielnicy. Przede wszystkim nie można z tego robić konfliktu na tle narodowościowym, to droga donikąd, ludzie po prostu są różni. Wszędzie na świecie są dobrzy i źli ludzie. A ta kobieta miała po prostu problemy z psychiką.” – podkreślał starszy pan Jewgienij właśnie wyszedł na spacer z psem.

Kilka kroków dalej pod klatką schodową spotykam Dmitrija, dość eleganckiego  młodego mężczyznę. On z kolei jest o wiele bardziej podejrzliwy, nie tylko zresztą w stosunku do imigrantów.

„Korespondent? Dokumenty poproszę!  A co mi w ogóle do tego? To państwo powinno podjąć jakieś decyzje w tej sprawie, co ja sam mogę w ogóle zdziałać? Jak mnie zabiją terroryści, to zabiją, nie powstrzymam ich przecież. Więc nie, nie boję się bardziej z powodu tego, co się stało. Ale patrz Pan, co tu się w ogóle wyprawia (obok przechodzi grupa tadżyckich robotników odgarniających śnieg), oni są wszędzie! Wszystko odbywa się bez kontroli, kto wie, co oni tam przywożą ze swoich krajów! Oczywiście, że nie można ich tu wpuszczać!”

Z kolei pani Maria absolutnie nie uważa, że trzeba być podejrzliwym wobec imigrantów. Kobieta  pali cienkiego mentolowego papierosa i głośno potępia ludzi oskarżających imigrantów o całe zło w Rosji.

„A gdzie w tej sprawie Pan w ogóle widzi problemy na tle etnicznym? Szczerze mówiąc bardziej się boję wszelakich rosyjskich szaleńców i nacjonalistów, niż Uzbeków. Oczywiście, mamy w Moskwie napięcia na tle narodowościowym, ale i tak z tym jest lepiej, niż w latach 90-ch. Tej kobiety też nie chcę osądzać, nie wiem, co nią kierowało. Codziennie na świecie zdarzają się podobne tragedie i nie można mówić, że jest ich coraz więcej tylko dlatego, że przedwczoraj zdarzyło się to akurat w naszej dzielnicy. Oczywiście boję się, że przy obecnej sytuacji mogą mieć miejsce i poważniejsze zamachy, ale lepiej o tym nie myśleć, z takimi myślami przecież nie da się żyć.”

Pani Irina, także zajęta wykopywaniem swojego samochodu ze śniegu, uważa, że należy po prostu ostrożniej sprawdzać, kogo wpuszcza się do Rosji.

„Nie powiedziałabym, że boję się bardziej niż kiedyś. Faktycznie, imigranci przyjeżdżają tu bez żadnej kontroli i pracują nielegalnie. Firmy fikcyjnie zatrudniają rosyjskich robotników, a w rzeczywistości płacą na czarno Uzbekom. Ale ci, którzy pracują są jeszcze w porządku. Im żaden islamizm nie przychodzi do głowy. Gorzej z tymi, co teraz z powodu kryzysu stracili pracę, oni naprawdę mogą sporo namieszać. Ale jeśli chodzi akurat o to zabójstwo, to mimo wszystko jest to pojedynczy przypadek, ta kobieta po prostu miała problemy z głową. Nie można tego uogólniać i mówić, że wszyscy Uzbecy tacy są.”

Sami imigranci z Azji Środkowej w dzielnicy bardzo niechętnie godzą się na rozmowę, o ile w ogóle mówią płynnie po rosyjsku. Odpowiedzieć zgodził się jedynie Jasz, mężczyżna w średnim wieku pochodzący z Fergany w Uzbekistanie. Początkowo jednak i on bał się rozmowy, na samym jej początku krzyknął nawet „nie filmuj!” W głosie Jasza było zresztą słychać niepewność co do wygłaszanych opinii.

„Szczerze mówiąc byłem kompletnie w szoku, absolutnie czegoś takiego się nie spodziewałem. Wśród moich znajomych, rodaków z Uzbekistanu w ogólne nie ma ludzi o takich poglądach, żeby wspierali terroryzm. Właściwie to i z Rosjanami mamy normalne stosunki…”

Na uwagę, że nie-słowianinowi ciężko w Moskwie znaleźć mieszkanie pod wynajem, mężczyzna zaprzecza

 „Ja się z czymś takim nie spotkałem. Pracuję o tam, na ulicy „Ludowego Pospolitego Ruszenia”, w salonie telefonii komórkowej. I prawdę mówiąc tym, którzy pracują, jest tu dobrze”, ucina rozmowę Jasz.

W poniedziałek 29 lutego zatrzymano w Moskwie Giulczechrę Bobokułową, która przez kilkadziesiąt minut spacerowała przed stacją metra „Oktiabrskoje Pole” z odciętą głową swojej niepełnosprawnej podopiecznej. Oskarżona przyznała się do zabójstwa dziewczynki oraz do późniejszego spalenia mieszkania jej rodziny. Swoją złość tłumaczyła  odkryciem tam licznych zdrad swojego męża podczas swojej ostaniej wizyty w Uzbekistanie.

 Czytaj więcej>>> Czyhunka: Imigranci mają straszyć tylko na Zachodzie. W Rosji – nie!

Z Moskwy Karol Łuczka/ Biełsat

Aktualności