Łukaszenka znowu unika Brukseli


Partnerstwo Wschodnie jest wygodną kartą przetargową dla białoruskiego prezydenta. Ale zazwyczaj w relacji z Europą Łukaszenka kryguje się jak panna na wydaniu, albo ucieka z randki.

Dziś ministrowie spraw zagranicznych państw UE i państw Partnerstwa Wschodniego (PW) spotykają się w Brukseli. Na uroczystościach z okazji dziesięciolecia tego projektu integracyjnego. Na wieczorną kolację zaproszoni przywódców państw unii i partnerów ze Wschodu.

Zaproszenie otrzymał również Alaksandr Łukaszenka, ale je odrzucił. Do Brukseli przysłał Uładzimira Makieja, swojego ministra spraw zagranicznych.

Dziesięciolecie PW to również dekada prób wciągnięcia Białorusi w orbitę wpływów Europy i nakłonienia Łukaszenki do choćby minimalnych wysiłków na rzecz demokratyzacji. Prób nieudanych, ale gra nadal przecież trwa.

Kiepski start

Partnerstwo miało być odpowiedzią na agresywną politykę Rosji. Zrodziło się w 2008r., a więc tuż po rosyjskim ataku na Gruzję. Miało być unijną propozycją współpracy dla Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy.

Ideę wymyślili Radosław Sikorski i Carl Bildt, ówcześni ministrowie spraw zagranicznych Polski i Szwecji. Dla Sikorskiego szczególnie ważne było wciągnięcie do programu Białorusi, choć była ona wówczas najbardziej krytykowana za niedemokratyczne rządy i za brak chęci zbliżenia z Europą.

Otwarcie na Białoruś było szczególnie trudne dla Polski. W latach 2009-2010 trwała przecież rozprawa z działaczami Związku Polaków na Białorusi. Mimo to polski minister zaryzykował wiele i postawił na szali swój autorytet próbując zmusić białoruskiego satrapę do ustępstw.

Unia miała na zachętę propozycję kredytu dla Białorusi (3 mld. euro), dziesiątki milionów euro w ramach programów PW, a przede wszystkim alternatywę wobec coraz bardziej ekspansywnej Rosji. Mińsk musiał spełnić na początek jeden warunek.

– Będą uczciwe wybory, będzie wsparcie gospodarcze – powiedział Radosław Sikorski, kiedy pod koniec października 2010 r. wybierał się do Mińska z misją specjalną.

Pojechał razem z Guido Westerwelle, szefem niemieckiej dyplomacji. Mieli nakłonić Łukaszenkę do dopuszczenia opozycji do wyborów prezydenckich 19 grudnia.

– Bruksela, prowadząc w miarę otwarty dialog z Łukaszenką, sprawiła, że prezydent poszedł na ustępstwa wobec Zachodu. Dzięki temu mieliśmy całkiem liberalną kampanię wyborczą, nie było prześladowań opozycji, zamykania w więzieniach – chwalił wówczas w wywiadzie dla Nowej Europy Wschodniej unijną politykę Uładzimir Nieklajeu, jeden z opozycyjnych kandydatów na prezydenta i przestrzegał – Z drugiej strony Bruksela nie powinna naiwnie ufać Łukaszence (…) Łukaszenka chce sprzedać wyłącznie imitację demokratyzacji.

Jak się okazało, białoruski reżim oblał test na demokrację. Grudniowe wybory zakończyły się pogromem opozycji, pacyfikacją demonstracji i masowymi aresztowaniami. Łukaszenka pokazał, że nie dopuści do rozmiękczania swojej władzy. Radosław Sikorski poniósł osobistą klęskę, a Partnerstwo Wschodnie zaliczyło pierwszą porażkę.

Fochy, grymasy i bojkoty

Po grudniowej rozprawie z opozycją Białoruś została „chorym członkiem Partnerstwa”. Na Mińsk posypały się sankcje, a Warszawa była jednym z najgłośniejszych krytyków brutalnego zagrania Łukaszenki.

Białoruski prezydent nie zapomniał tego. W 2011 r. zbojkotował szczyt Partnerstwa Wschodniego w Warszawie.

Potem zaczęła się sinusoida: Łukaszenka raz przykręcał, raz luzował śrubę wobec opozycji. Kłócił się z Moskwą i wyszarpywał rosyjskie kredyty strasząc Władimira Putina, że zbliży się do Europy. W 2014 r. żarty się skończyły. Rosja przeprowadzając wojskową agresję na Ukrainie i anektując Krym poważnie nastraszyła Łukaszenkę.

– Partnerstwo Wschodnie stało się wstępem do konfrontacji, która trwale i fundamentalnie zmieniła bezpieczeństwo i polityczne współrzędne w Europie – napisał w Frankfurter Allgemeine Zeitung publicysta Reinhard Veser, krytycznie oceniając PW, jako projekt, którego wagi Europa nie doceniła.

W 2016 r. UE zniosła większość sankcji nałożonych sześć lat wcześniej na Białoruś. Łukaszenka wcześniej zwolnił więźniów politycznych i znowu spróbował operacji „odwilż”. Bo miał Putina, coraz mocniej naciskającego na integrację Białorusi z Rosją.

Mimo to, białoruski prezydent nadal unika konkretnych deklaracji współpracy z Partnerstwem Wschodnim. A z europejskiej oferty bierze tylko to, co przynosi wymierne korzyści: współpracę gospodarczą i dotacje np. na infrastrukturę graniczną, czy wsparcie uczelni. Ucieka od deklaracji politycznych, a na ważne szczyty wysyła swojego ministra spraw zagranicznych. Tak było na szczycie w 2017 r. I tak jest dzisiaj, w Brukseli.

Wiadomości
Co po dziesięciu latach zostało z Partnerstwa Wschodniego?
2019.05.07 15:57

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności