Wczoraj w Rosyjskiej Akademii Nauk zaprezentowano księgę z biogramami polskich oficerów zamordowanych w Kalininie, obecnie Twerze. Równocześnie rozważany jest demontaż tablicy upamiętniającej ofiary zbrodni katyńskiej w tym mieście.
Twerska prokuratura uznała, że w budynku Uniwersytetu Medycznego polskich oficerów nie rozstrzeliwano. W związku z tym, należy usunąć tablice upamiętniające zbrodnie z fasady uczelni. Jak było naprawdę, Masza Makarowa zapytała Aleksandra Gurjanowa, kierownika Komisji Polskiej stowarzyszenia Memoriał, autora książki “Zabici w Kalininie, pochowani w Miednoje”.
Naukowiec stwierdził, że próba usunięcia tablicy jest częścią lokalnych działań przeciwko pamięci o polskich ofiarach NKWD.
– Można snuć teorie spiskowe, że był jakieś polecenie z Moskwy, ale o niczym takim nie wiemy. Ale koreluje to ze znaną nam pozycją aktywnych w Twerze kręgów, które przez ostatnie lata usiłowały doprowadzić do likwidacji polskiego cmentarza w ramach państwowego miejsca pamięci w Miednoje – powiedział Gurjanow.
Historyk dodał, że działania przeciwko tablicy na ścianie Twerskiego Uniwersytetu Medycznego mogą być prowadzone dlatego, że nie udało się zlikwidować cmentarza polskich oficerów. Został on założony przez rząd Rosji w 1996 roku.
– Możliwe, że przyczyniła się do tego nasza książka “Zabici w Kalininie, pochowani w Miednoje”. Poza danymi biograficznymi przedstawiliśmy w niej materiały z dwóch ekshumacji – w 1991 i 1995 roku – mówi autor.
W książce zawarto też zeznania naczelnika twerskiego NKWD w roku 1940 Dmitrija Tokariewa. W 1991 roku powiedział on, że polskich oficerów rozstrzeliwano w więzieniu NKWD, które mieściło się w piwnicach budynku dawnego gimnazjum. Potem przejęła go uczelnia medyczna.
– O tym, że egzekucje polskich jeńców odbywały się w tym budynku, świadczy też fakt, że wiadomo, że rozstrzeliwali ich funkcjonariusze tego wewnętrznego więzienia. Znane są ich nazwiska, między innymi z rozkazu o nagrodzeniu uczestników operacji rozstrzeliwania, która była prowadzona zgodnie z decyzją Politbiura od 5 marca 1940 roku – powiedział działacz Memoriału.
Inaczej uważa jednak prokuratura twierdząc, że w budynku nie odbywały się egzekucje, bo miejsce ich wykonania nie zostało podane w dokumentach NKWD. W związku z tym tablica upamiętniająca polskich oficerów może zostać usunięta.
– Czy można podważać zeznania Tokariewa? Trudno znaleźć bardziej kompetentnego człowieka w tej kwestii. (…) Trzeba powiedzieć, że argumentacja w piśmie prokuratora jest śmieszna – podkreśla Gurianow.
Masza Makarowa, pj/belsat.eu