Dokumentalistka filmowa i krajoznawczyni z Homla Maria Buławinskaja nie ma pojęcia, skąd takie zainteresowanie jej osobą ze strony „organów”.
„Sądzę, że chcą zastraszyć wszystkich aktywnych ludzi” – uważa.
Z samego rana zadzwoniono do niej z miejscowej komendy.
„Znowu dzwonili z milicji. Powiedzieli, że jadą do domu, żeby wręczyć wezwania. Długo wypytywali, gdzie przebywam, a potem sami podali stary adres zameldowania i aktualny adres. Wyjeżdżają” – napisała w Facebooku.
Niemal jednocześnie telefon z milicji odebrał jej mąż, Siarhiej Liapin.
„Do Siarhieja zadzwonili z milicji. Poprosili, żeby przyjechał na inną komendę – żeby „porozmawiać”. Do mnie też dzwonili, ale nie odebrałam”.
Wkrótce milicjanci zjawili się osobiście. W pierwszym dostarczonym wezwaniu było zaproszenie do prokuratury.
A niebawem funkcjonariusze przeszli z kolejnym.
Maria Buławinskaja jest z wykształcenia historykiem. Działa społecznie jako popularyzator historii Homelszczyzny i języka białoruskiego. Przez dwa lata kierowała miejscowym oddziałem Towarzystwa Języka Białoruskiego. Jest współpracowniczką Biełsatu, dla którego kręciła filmy historyczno-krajoznawcze. Razem z mężem wychowuje dwuletnią córkę.
DD, belsat.eu