Łyntupy - wymierające miasteczko dumnych ludzi FOTOREPORTAŻ


To przykład pogranicznego białorusko-polsko-litewskiego miasteczka, które władze skazały na zagładę. A nawet częściowo wykonały wyrok – jednak mieszkańcy dalej wierzą w świetlaną przyszłość.

Osiedle miejskie Łyntupy leży na zachodnim krańcu obwodu witebskiego, przy granicy z Litwą. Jeszcze dwie dekady temu mieszkały tu ponad 2 tysiące osób, a teraz nie ma nawet półtora tysiąca mieszkańców. Przyczyną jest brak miejsc pracy. Jeszcze niedawno wiele osób pracowało w lokalnej gorzelni, ale po wybuchu w 2013 roku postanowiono jej nie odbudowywać.

Jeszcze troszkę i gorzelnia obchodziłaby swój 425 jubileusz – mówi nam krajoznawca Aleś Harbul.

– Przetrwała kilka wojen, kilka razy zmieniały się władze, a tu w czasach pokoju została zamknięta.

Pogoń – niedozwolony symbol Białorusi na dachu zakładu

Obecnie trwają dyskusje o wznowieniu pracy zakładu, ale poza rozmowami nic w tej sprawie się nie dzieje. Kiedyś jednak Łyntupy były prężnym przemysłowym miasteczkiem.

– W Łyntupach był browar, gorzelnia, smolarnia, mleczarnia, piekarnia, dwie koleje, dwa dworce kolejowe – wąskotorowy i szerokotorowy. Wąskotorówka dochodziła do Kobylnika, który teraz nazywa się Narocz. Z drugiej strony szła na Litwę, która była wtedy częścią Związku Radzieckiego. Dlatego było tu u nas bardzo dużo miejsc pracy – wspomina mieszkaniec miasteczka Uładzimir Iwankowicz.

Status osiedla typu miejskiego Łyntupy otrzymały w 1967 roku. Ale według słów naszego rozmówcy, właśnie wtedy zaczął się ich upadek gospodarczy.

– W latach 60. z głównych ulic Łyntupów zostały wykopane najpiękniejsze lipy, które zapakowano i wywieziono do Mińska. Posadzili je tam przy dzisiejszej alei Niepodległości, która wtedy nosiła imię Lenina. Zostały też wywiezione posągi, które stały przed pałacem Biszewskich, gdzieś zabrano instalacje mleczarni, a browaru po wojnie wcale nie odbudowano, a zwyczajnie rozebrano.

Niegdysiejszy pałac Biszewskich

Pan Uładzimir przywołuje ciekawy fakt o tym, jak w latach 60 rozbierano wąskotorówkę z Łyntupów do Naroczy. Okazuje się, że przewieziono ją do Mińska i zrobiono z niej kolejkę dla dzieci.

– Właśnie tak zabijali nasze miasteczko – podsumowuje starszy pan. – Rozumni ludzie już dawno zrozumieli, że nic tu nie zostanie w pod koniec lat 70., na początku 80. wyjechali na Litwę. Tam była praca, lepiej płacili, łatwiej było otrzymać mieszkanie.

Wiosną tego roku władze lokalne postanowiły zmienić status osiedla i uczynić je wioską. Tłumaczenia, jak zawsze, były szlachetne – nauczyciele dostaną dodatek wiejski, dzieci otrzymają bezpłatne obiady, Łyntupy jako wieś będą miały więcej środków na edukację i opiekę zdrowotną.

Krajoznawca Aleś Harbul

Na początku kwietnia odbyło się zebranie mieszkańców, na którym władze chciały zatwierdzić tą decyzję. Do tego czasu postanowiono zebrać podpisy mieszkańców popierających inicjatywę. Sprawę tą powierzono nauczycielom, którzy na Białorusi są wykorzystywani do wykonywania tego typu „społecznych akcji”.

Jednak łyntupczanie przyjęli inicjatywę władz jako potwarz. Kierownictwu rady wiejskiej i komitetu rejonowego przyszło wysłuchać wiele przykrych słów. Większość mieszkańców wyraziła swój sprzeciw i „naczalstwo” pozostawiło Łyntupy tak, jak były.

– Wszystko zależy od ludzi – mówi zastępca przewodniczącego Postawskiego Rejonowego Komitetu Wykonawczego Juryj Kawalou. – Posłuchaliśmy ludzi, ich opinie były podzielone. Nauczyciele i część ludności jest za tym, by status zmienić. Ale teraz czekamy na inicjatywę oddolną.

Niegdysiejsze dworskie sadzawki

Co prawda, inicjatywę taką widać – na nowej pieczęci łyntupskiego leśnictwa już widnieje napis „wieś Łyntupy”.

Niedaleko od gorzelni stoi były pałac Biszewskich. W czasach sowieckich był szkołą – teraz kupił go milioner w Rosji i trwa restauracja. Mieszkańców to jednak nie cieszy, bo zabroniono im chodzić po pałacowym parku.

– A sto lat temu paradowały tu kajzerowskie wojska – mówi krajoznawca Aleś Harbul i pokazuje zdjęcie z kalendarza. – A tutaj były piękne stawy, pałac stał niczym na wyspie.

Resztki minionego piękna można zobaczyć i teraz. Pozwala to zrozumieć, jak kiedyś musiało być tu urokliwie.

Niedaleko znajduje się była pańska lodownia, której wizerunek trafił na herb i flagę Łyntupów. Chociaż nie wygląda ona tak ładnie, jak na symbolach miasta.

Drzewa na dachu budynku biurowego byłego kołchozu

Niedaleko pałacu stoi były kantor kołchozu z drzewami na dachu i plakatem o BHP na drzwiach. W centrum miasteczka, tam gdzie kościół, kilka sklepów i poczta – są jeszcze oznaki życia. W piątki odbywają się tu niewielkie targi, na które przyjeżdżają handlarze z okolicznych miast.

Rynek miasteczka

Farmer (tak na Białorusi nazywa się rolników indywidualnych) Uładzimir Iwankowicz widzi perspektywy dla Łyntupów w rozwoju turystyki. Według jego słów, wystarczy dwadzieścia lat, by zmienić miasteczko nie do poznania.

 

Wiadomości
Dlaczego Białoruś boi się małego ruchu granicznego – opinie ekspertów
2018.09.21 13:52

– Ale to jest problem kompleksowy. Powinny być wybory kierownika rady wiejskiej i komitetu rejonowego, a nie mianowania z góry. Żeby 70 proc. podatków zostawało tutaj. Bardzo dużo można zrobić. Na przykład międzynarodowe przejście graniczne. Litwini od dawna tego chcą, a nasi się upierają.

Taczanka autorstwa miejscowego artysty

Są jednak śmiałkowie, którzy powoli szykują się do przyjmowania turystów. Alaksandr Mażuta urodził się w Łyntupach, pracował w Wilnie, a teraz wrócił do ojczyzny. Mężczyzna zbiera pamiątki z przeszłości i robi instalacje o wyszukanych detalach.

– Do tej pory pokazywałem to tylko przyjaciołom, robię to dla siebie, o turystach jeszcze nie myślałem. Ale czas pokaże – mówi artysta.

Malarz Alaksiej Panda z Mołodeczna kupił tu były Dom Kolejarza, niedaleko od stacji Łyntupy. Interesuje się dawną białoruską kuchnią i planuje na poważnie zająć się jej odrodzeniem. A na razie remontuje dom.

– Od dawna chciałem kupić coś tak oryginalnego. Dlatego teraz robię remont, postaram się zachować wygląd zewnętrzny takim, jakim był.

Pomnik Bolesława Jałowieckiego – współtwórcy carskich kolei

Niedaleko stacji stoi popiersie znamienitego inżyniera-wynalazcy Bolesława Jałowieckiego, który urodził się w tych stronach. W swoim czasie pomógł rozwinąć Łyntupy – lobbował za przeprowadzeniem tędy linii kolejowej. Był to okres odrodzenia regionu. Ten pomnik dodaje optymizmu i obecnym mieszkańcom, którzy wierzą w lepszą przyszłość swojej małej ojczyzny.

fotoreportaż
Bajeczne widoki, grube miliony i swojskie jajka – białoruski przepis na agroturystykę
2016.11.09 16:40

zł, pj/belsat.eu

Aktualności