Ubiegający się o szóstą kadencję prezydent oskarżył przedstawicieli prywatnego biznesu, że zmuszają pracowników do podpisywania się pod kandydaturami jego konkurentów. Zagroził, że rozprawi się z „brzuchatymi burżujami”.
– Ja wszystko widzę. Przede wszystkim proszę się nie martwić. W odpowiednim miejscu i czasie przywołamy wszystkich do porządku. W kraju nie będzie przewrotu, a tym bardziej majdanu – uspokajał w środę prezydent szefową Centralnej Komisji Wyborczej Lidziję Jarmoszynę.
W ten sposób Łukaszenka po raz kolejny nawiązał do rosnącej aktywności politycznej Białorusinów, którzy masowo składają podpisy poparcia dla jego oponentów. Według białoruskich władz dozwolone pikiety wyborcze przeradzają się w nielegalne akcje masowe.
– Najpierw przedstawiciele szeregu grup inicjatywnych (komitetów wyborczych – belsat.eu) nadużywają prawa do organizowania pikiet w celu rozhuśtania sytuacji w kraju i destabilizacji, a potem utworzą drużyny i grupy bojowników, którzy – niewykluczone – zechcą zorganizować bitwę na placu. Oni do tego wzywają ludzi. Wszyscy się dziwią (i pytają), co Łukaszenka odpowie. Odpowiedź będzie jedna, doskonale to wiecie – mówił Łukaszenka we wtorek.
Wcześniej ostrzegał, że nie dopuści do majdanu na Białorusi. W jednej z wypowiedzi przypomniał nawet rozstrzelanie demonstracji w Andidżanie w 2005 r. przez uzbeckie wojsko na rozkaz prezydenta Islama Karimowa.
W czasie środowej narady Łukaszenka zalecił również swoim podwładnym, by sprawdzili, które firmy prywatne zwalniały ludzi w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Według prezydenta część osób zwolniono za to, że „nie złożyli podpisu poparcia dla alternatywnego kandydata”.
– Ty głosujesz na Łukaszenkę, to odejdź – mówił białoruski lider, przypominając, że „jeszcze na początku roku prosił, by nie zwalniać ludzi z powodu tej pandemii. -Trzeba tych burżujów przywołać do porządku. Nikt nie powinien krzywdzić zwykłych ludzi – oświadczył.
Polecił uruchomić m.in. Komitet Kontroli Państwowej, prokuraturę generalną i władze lokalne, by „przeczesać tych brzuchatych burżujów”.
– Na Goa, Kanary mają pieniądze, a ludziom normalnie zapłacić nie mogą i jeszcze zwalniają – oburzał się Łukaszenka.
cez/belsat.eu wg PAP