Podczas spotkania z szefami Rady Bezpieczeństwa i Państwowego Komitetu Pogranicznego prezydent Białorusi rozmawiał o zagrożeniu przemytem broni z Ukrainy.
– Przyjęliśmy decyzję o wzmocnieniu granicy z Ukrainą. Widzimy, ile złego trafia dziś stamtąd na Białoruś, w tym także broń. Powinniśmy zamknąć granicę. Ale nie dla porządnych ludzi, a dla bandytów. Dla tych, którzy wiozą broń – zapowiedział Alaksandr Łukaszenka.
– Właśnie przed chwilą minister [spraw wewnętrznych Ihar Szuniewicz] zdał mi raport. Zatrzymali człowieka, który miał arsenał: karabiny, dziesięć automatów, dwie dziesiątki strzelb, dziesięć tysięcy nabojów i tak dalej – podkreślił prezydent.
Łukaszence najprawdopodobniej chodziło o sprawę Leanida Sztejna, kierownika elektrociepłowni cukrowni w Horodzieju, u którego znaleziono kilkadziesiąt jednostek broni palnej, granaty, materiały wybuchowe i amunicję. Służby nie informowały wcześniej, skąd pochodzi arsenał. Cukrownia wysyłała jednak swoje produkty separatystom z Donbasu w zamian za węgiel.
– Kolekcjonuje? Przecież to broń bojowa. A to kolekcjonerzy… Skąd to wszystko? Sprawdziliśmy, w naszym wojsku wszystko jest na miejscu. Dlatego zapadła decyzja o uszczelnieniu granicy z Ukrainą. Potrzebne jest zwiększenie liczebności – oświadczył Stanisławowi Zasiowi, sekretarzowi Rady Bezpieczeństwa i Anatolowi Łapo, przewodniczącemu Państwowego Komitetu Pogranicznego. – Ale nie hurtem, tam setkę, a tu tysiąc, ale po jednym człowieku tam, gdzie trzeba. Bez zbędnych naczelników. Naczelników powinno być jak najmniej – stwierdził Łukaszenka.
Deklaracja uszczelnienia białorusko-ukraińskiej granicy wybrzmiała dwa dni po spotkaniu Łukaszenki z Putinem, podczas którego rozmawiano między innymi o kwestiach Ukrainy. Wcześniej analitycy prognozowali, że podczas szczytu w Soczi Władimir Putin będzie domagał się od białoruskich władz ustępstw politycznych w zamian za pomoc gospodarczą.
ii, pj/belsat.eu