Łukaszenka proponuje rozwiązać Wspólnotę Niepodległych Państw


We wtorek Alaksandr Łukaszenka poleciał do Soczi, gdzie odbył się szczyt Wspólnoty Niepodległych Państw. Przedyskutowano na nim 17 tematów, ważnych głównie dla Rosji. Białoruski przywódca zakwestionował zaś sens istnienia Wspólnoty i dogadywał się z Azerbejdżanem.

Uzależnieni sąsiedzi

Wspólnota Niepodległych Państw to twór założony przez państwa byłego ZSRR tuż po jego rozpadzie w 1991 roku. Nie weszły do niego Kraje Bałtyckie, a Gruzja opuściła Wspólnotę w 2009 roku. Jak podkreślają eksperci, jest to przede wszystkim Rosji z jej sąsiadami, którzy są z jednej strony uzależnieni od Rosji, a z drugiej – są potrzebni jako źródła surowców i rynki zbytu.

– WNP jest dziś głównie związkiem symboliczno-formalnym – uważa politolog Andrej Jahorau.

Alaksandr Łukaszenka po raz kolejny krytykował nieefektywność Zgromadzenia Parlamentarnego WNP. Według niego nawet spotkania na najwyższym poziomie do niczego nie prowadzą, bo nawet gdy liderzy podejmą jakąś decyzję, jest ona blokowana przez biurokrację Wspólnoty. W związku z tym wezwał do reformy lub zamknięcia organu. Prawdopodobnie był to najgorętszy moment szczytu.

A dla Władimira Putina zaczął się on przyjemnie. Prezydent Turkmenistanu Gurbanguły Berdymuchamedow na początku spotkania dwustronnego złożył prezydentowi Rosji życzenia z okazji urodzin i podarował mu szczeniaka Wiernego. Dwustronnego spotkania Władimira Putina z Alaksandrem Łukaszenką nie było.

Istota przyjaźni białorusko-azerskiej

Szczególną uwagę zwrócono na spotkania strony białoruskiej z przedstawicielami Azerbejdżanu. Poprzedzała je wizyta delegacji azerskiego parlamentu w Mińsku. Rozmowy w Soczi początkowo też miały poziom parlamentarny, ale potem Alaksandr Łukaszenka spotkał się też z azerskim ministrem obrony Zakirem Hasanowem.

Porozumienie o współpracy wojskowej obowiązuje pomiędzy krajami od 2008 roku. Oficjalnie Azerbejdżan zakupił na Białorusi sprzęt wojskowy za 167 milionów dolarów.

Państwa łączą też umowy polityczne i handlowe. Podczas zeszłorocznej wizyty w Baku Alaksandr Łukaszenka mówił o planach podniesienia wymiany towarowej pomiędzy krajami do poziomu 700 milionów dolarów.

– Z jednej strony wynika to z solidarności państw autorytarnych, ale z drugiej strony, to nadzieja na współpracę gospodarczą z Azerbejdżanem, który jest krajem niebiednym. Białoruś liczy na uzyskanie pewnych preferencji handlowych we współpracy z Azerbejdżanem – jest przekonany Andrej Jahorau.

Białoruś jest zainteresowana handlem z Azerami nie bez powodu. W 2010 roku prezydent Ilham Aliejew pożyczył rządowi Łukaszenki pieniądze. W ten sposób prezydent Azerbejdżanu pomógł prezydentowi Białorusi spłacić dług Gazpromu. Dodatkowo, azerski prezydent lobbuje interesy Mińska na Zachodzie. I nie wykluczone, że jest to jeden z czynników, dzięki którym Łukaszenkę zaproszono na szczyt Partnerstwa Wschodniego w Brukseli.

Ale nie jest to jeszcze podstawa do niepokoju na Kremlu. Choć w tym roku obserwowaliśmy spadek wymiany towarowej z Rosją o 5,2%, łączna jej wysokość przekroczyła 26,1 miliarda dolarów.

– Dług, który powinno się oddać w tym roku, przeniesiono, by spłacić go za rok. Takich warunków nie zaoferuje nam żaden inny kraj, nieuiszczenie zapłaty oznaczałoby „walkover”. No i Rosja zdaje sobie sprawę z uzależnienia od rosyjskich źródeł energii. Próbowano wozić ropę i z Azerbejdżanu, i z Wenezueli, ale zawsze będzie to droższe – zaznaczył ekonomista Leanid Złomnikau.

I chociaż mniejsze kraje WNP inwestują na Białorusi coraz więcej, to dalej 8,52 miliarda dolarów z 8,64 miliarda pochodzi właśnie z Rosji. A takie liczby świadczą o uzależnieniu białoruskiej gospodarki lepiej, niż deklaracje i słowne demonstracje w Soczi.

Zobacz także:

Siarhiej Padsasonny, PJr, Biełsat, foto: Michaił Metzel / TASS / Forum

Aktualności