“Ubieraliby nas w łapcie, zaprzęgali do wozu i poganialiby batem”. Białoruski prezydent znów wystąpił w roli obrońcy suwerenności kraju, nieustannie strzegącego go przed zakusami bliżej niekreślonych, wrogich sił.
– Jest teraz bardzo niebezpieczny moment. Nie możemy stracić tego, co razem stworzyliśmy. Nie wolno! – apelował Alaksandr Łukaszenka, który przyjechał dziś do Homla na uroczystość otwarcia nowej przychodni.
Ceremonia stała się dla niego okazją do podkreślenia dokonań kraju pod jego rządami i ostrzeżenia, że osiągnięcia te należy zachować dla przyszłości.
– To najważniejsze! Ten kawałek ziemi powinniśmy zachować i nikomu nie oddawać – mówił.
Łukaszenka podkreślił przy tym jednak, że „nie ma żadnego strachu, ani żadnej katastrofy”.
– Ale łajdacy powinni wiedzieć, że będziemy zawsze suwerenni i niepodlegli i żyć na tej ziemi będziemy razem ze swoimi dziećmi – cytuje jego słowa państwowa agencja informacyjna BiełTA.
Ubiegający się w sierpniowych wyborach o szóstą kadencję przywódca państwa zaapelował, aby nie wierzyć tym, którzy obiecują na Białorusi zmiany i reformy.
– Jeżeli będą wam mówić o jakichś reformach, o tym, że wam teraz śmigłowcami pieniądze przywiozą i zaczną rozrzucać, to nie kupujcie tego – wzywał.
Wspominał też lata 90., od połowy których rządzi krajem.
– Byliśmy bosi, bez spodni, głodni – przekonywał.
I zapewniał, że gdyby nie prowadzona przez niego polityka, to dziś Białoruś wyglądałaby zupełnie inaczej.
– Żylibyśmy gdzieś na peryferiach, jak to było zawsze. Ubieraliby nas w łapcie, zaprzęgali do wozu i poganialiby batem. Ale my wtedy, zaciskając zęby, wytrwaliśmy – opowiadał zebranym prezydent, który Białorusią rządzi nieprzerwanie od 26 lat.
ii, cez/belsat.eu