Łukaszenka o organizatorach protestów: Są „majdanięci”


Z kontrowersyjnego dekretu „o nierobach” trzeba było się wycofać wskutek fali protestów. Dlatego Alaksandr Łukaszenka nie może darować ich organizatorom – używając wobec nich obraźliwego epitetu, a przy okazji obrażając… Ukrainę.

„Wiecie, że nasi „majdanięci” pojechali do Kijowa szukać tam „majdaniętych” organizatorów”. Rozumiecie przecież, że ci ludzie, którzy uczestniczą w masowych zgromadzeniach, będą mięsem armatnim, masówką. Oni nie idą tam z politycznymi hasłami – tłumaczył prezydent uczestnikom dzisiejszej narady rządowej. – Ale 300-400 osób na czele z naszymi świrami, którzy pojechali do Kijowa – oni będą prowokować. Znajdą 10-20 zawodowców, którzy otworzyli ogień w Kijowie, a kiedy przeleje się krew, to będzie już nieszczęście. Dlatego trzeba uprzedzać fakty, mówię to publicznie”.

Przy okazji Łukaszenka przedstawił też własną wizję tego, jak powinny wyglądać na Białorusi protesty uliczne:

„W kraju powinien zostać zaprowadzony idealny porządek. Niektórzy oznajmiają: „Wychodziłem na plac i jeszcze wyjdę”. Wychodzenia na plac nie można człowiekowi zabronić. Włączajcie się do tej pracy, bo praca jest zawalona – w Mińsku, obwodach, dużych miastach. Określcie w miastach te place, gdzie ludzie mogą wyjść i wyrazić swoją opinię. Tam będą szefowie pionu władzy” – zarządził prezydent.

Nawiązując znów do wydarzeń na Ukrainie, zapowiedział jednak zdecydowanie:

„Majdanu na Białorusi nie będzie. Nawet wskazań ku temu nie ma. Ale zawsze trzeba przeciwdziałać temu lub innemu problemowi z dużym wyprzedzeniem. Musimy – jak rodzynki z bułki – wydłubać prowokatorów. I odpowiedzieć muszą oni wg całej surowości prawa”.

JW, cez, belsat.eu wg belta.by

Aktualności