O polskich cmentarzach wojskowych na Białorusi rozmawialiśmy z białoruskim historykiem Iharem Mielnikowem, autorem książki „Wrzesień 1939. Groby niewypowiedzianej wojny”.
– Tak, polskim cmentarzom wojennym poświęciłem publikację „Wrzesień 1939. Groby niewypowiedzianej wojny”. W poniedziałek 18 listopada o 19.00 będę ją prezentował w Białoruskim Domu w Warszawie (ul. Wiejska 13/3). Wcześniej pokażę ją jeszcze na spotkaniu z policjantami.
W książce opisuję wszystkie znane pochówki żołnierzy Wojska Polskiego na Białorusi. W najbliższym czasie nie będzie ona tłumaczona ani dodrukowywana. Trzeba się śpieszyć, bo zostały ostatnie egzemplarze.
– Jednym z najciekawszych jest duży cmentarz wojskowy, który powstał w Kobryniu w 2008 roku. Spoczywają na nim żołnierze Wojska Polskiego polegli w walkach z Niemcami od 14 do 17 września 1939 roku. Ale też ofiary bojówek komunistycznych: oficerowie, policjanci i cywile.
Ważne jest to, że cmentarz ten powstał spontanicznie.
Najpierw odnaleziono szczątki żołnierzy, którzy bronili miasta przed niemieckimi czołgami Heinza Guderiana. W 1939 roku ksiądz pochował ich na cmentarzu, ale bez żadnych krzyży i innych znaków. Co ciekawe, pogrzebano ich w pełnym rynsztunku – w hełmach, z pasami, ładownicami.
Niestety, tylko kilka osób zostało zidentyfikowanych dzięki nieśmiertelnikom. Jednym z nich jest Walery Zajkowski, którego córkę odnalazłem w Białymstoku i otrzymałem od niej ciekawe materiały. Ciekawostką jest to, że córka Zajkowskiego chciała początkowo zabrać ojca do Polski. Potem postanowiła, że powinien na zawsze już spoczywać przy swoich towarzyszach broni.
Spoczywają tam też ofiary bojówek bolszewickich, głównie osoby zabite we wsi Podziemienie. To byli różni ludzie: cywile, oficerowie Wojska Polskiego i policjanci. Mogli tam być też obcokrajowcy – na resztkach marynarki jednego z zabitych była flaga duńska. Człowiek ten był skuty kajdankami z zabitym tam policjantem. Byli tam też cywile zabici przez Sawę Braniuka, bojówkarza, który siedział w Berezie Kartuskiej. Wyszedł na wolność po 17 września i zaczął mordować „panów”.
W 2000 roku w okolicach Kobrynia zostały też odnalezione szczątki generała w stanie spoczynku Stanisława Sołłohuba-Dowojny. Według jednej z wersji został on zabity przez oficera Armii Czerwonej, według drugiej przez miejscowych komunistów. Został on pochowany wprost w ziemi, bez krzyża. Po ekshumacji trafił na cmentarz wojskowy w Kobryniu.
– Cmentarz znajduje się w centrum Kobrynia. Jest obok kwatery żołnierzy z 1920 roku, a pośrodku wznoszą się marmurowe krzyże.
– Jest ważny, bo pojawił się już w czasach niepodległej Białorusi. Jego powstanie wspierały białoruskie władze – ekshumację i ponowny pochówek żołnierzy przeprowadził 52. Batalion białoruskiej armii, a w uroczystości uczestniczyli białoruscy oficjele.
To pierwszy w historii najnowszej i bardzo pozytywny przykład współpracy. Nawet białoruska telewizja państwowa nagrywała o tym filmy i reportaże. To również pierwszy przypadek odnalezienia żołnierzy WP na Białorusi i ponownego ich pochowania.
W ekshumacjach brali udział archeolodzy IPN, różnych uniwersytetów i instytucji, ale też archeolodzy białoruscy. Oczywiście strona białoruska nie była inicjatorem . To Polakom udało się to zrobić. Na fali tego zwycięstwa polscy badacze próbowali dotrzeć też do Kuropat, ale na to im już nie pozwolono.
– Porządek na polskich kwaterach wojskowych utrzymuje ambasada RP i przedstawiciele Związku Polaków na Białorusi. A jeśli żołnierze spoczywają na cmentarzach wiejskich lub miejskich, to o ich groby dba miejscowa ludność.
– Dzięki Bogu, nie ma takich. Na zlecenie polskiej ambasady robiliśmy w lato objazd po cmentarzach. Wszystkie były w bardzo dobrym stanie – zadbane, odnowione. Strona polska ma na to środki i dobrze je wydaje. Głównie są tam nagrobki z przełomu XX i XXI wieku, ale gdzieniegdzie można spotkać stare krzyże.
Przykładem może być grób załogi strażnicy KOP w Pasiekach nad Wilejką. Widać, że jest to stara mogiła, ale bardzo dobrze odnawiana. Z żelaznym krzyżem z inskrypcją, chyba wykonanym przez miejscową ludność. Nie widzę potrzeby, by cokolwiek tam zmieniać – jeszcze jakiś czas przetrwa. Została tam pochowana cała załoga strażnicy. W swojej książce „Wrzesień 1939. Groby niewypowiedzianej wojny” zawarłem opis tej walki. Strażnicę zdobywali czerwonoarmiści i sowieccy pogranicznicy.
Bardzo ciekawy grób jest w Głębokim. Spoczywa tam plutonowy Stefan Pałczyński, kopista. Jego szczątki zostały odnalezione w 2011 roku obok jednego z budynków strażnicy Kamienny Wóz – najpewniej klozetu. Pałczyński wykazał się męstwem i zginął w obronie ojczyzny 17 września. Bronił strażnicy, ostrzeliwując się z rkm-u Browning na wieży obserwacyjnej. Na jego szczątki natrafiono podczas prac leśnych. Robotnicy kopali rów przeciwpożarowy. Został pochowany w ładnej, niedużej kwaterze na cmentarzu w Głębokim.
– Nie ma żadnych grobów z 1939 roku. A nawet jak były, to zostały zniszczone. A właściwie, nie było nagrobków, krzyży, inskrypcji „Zginął w obronie Ojczyzny”. Tych żołnierzy oczywiście chowano, zostawały po nich zapomniane groby i tyle.
Jak na przykład ten na wylocie z Lidy w kierunku Mińska. Stoi tam duży krzyż, pod którym spoczywają czterej oficerowie Korpusu Ochrony Pogranicza. Zostali oni odłączeni od kolumny jeńców prowadzonych przez czerwonoarmistów i rozstrzelani. Krzyż stanął dopiero pod koniec lat 80. W czasach radzieckich nie było mowy o niczym więcej.
– Wyjątkiem jest ciekawy grób z lat 60. we wsi Ołtów w obwodzie brzeskim. Pochowany jest tam porucznik 84. Pułku Piechoty Antoni Wacław Waryszak [oficer żywnościowy, przyp. wg Wikipedii]. Nagrobek jest w wykonany w stylistyce sowieckiej, to pionowa płyta. Od innych nagrobków z tego okresu odróżnia go jedynie katolicki krzyż na szczycie, napis po polsku i zdjęcie.
Nieszczęsnego porucznika zamordowano we wrześniu 1939 roku, gdy usiłował obronić jakąś kobietę. Czerwonoarmiści zabrali go i rozstrzelali. Obok niego spoczywa drugi, nieznany z nazwiska, polski żołnierz.
Miejscowi twierdzą, że po wojnie przyjeżdżała jakaś pani, która ufundowała ten nagrobek. Podejrzewają, że była to jego narzeczona, ale śladów po niej nie znalazłem. Obecnie grób ten jest zadbany, a obok niego stoi tabliczka opowiadająca historię człowieka, który w nim spoczywa. Kolejna tabliczka mówi, że obok spoczywa żołnierz nieznany.
W Jakoniach jest bratnia mogiła żołnierzy Wojska Polskiego. Powstała ona zapewnie w 1939 roku, ale napisy, krzyże i orły dodano współcześnie.
Żeby zrozumieć, dlaczego stan tych pochówków jest taki, trzeba pamiętać, że po 1939 roku był to Związek Radziecki. A żołnierze Wojska Polskiego byli wrogami Armii Czerwonej, więc nie było mowy, by zadbać o groby wczorajszych przeciwników. To samo dotyczy grobów żołnierzy polskich z wojny polsko-bolszewickiej – często te groby niszczono jako ślady „władzy panów”. Krzyże i orły budziły niechęć władz radzieckich.
– Nie ma niechęci władz. Ostatni taki przypadek to ponowny pochówek żołnierzy KOP w Pohoście w 2017 roku. Ekshumowano wtedy pięciu żołnierzy, którzy bronili strażnicy KOP. Spoczęli na cmentarzu wojskowym w Dołhinowie. O ile wiem, już podczas pogrzebu przedstawicieli władz Białorusi nie było. Byli przedstawiciele Cerkwi i Kościoła, może władze lokalne, ale na pewno nie państwowe.
Białoruś: Pogrzeb żołnierzy KOP w Dołhanach
Popatrzcie jak po 78 latach ponownie, z należnymi honorami pochowano żołnierzy KOP, którzy zginęli 17 września 1939 r. broniąc kraju przed sowieckim najazdem… IPN Straż Graniczna MSWiA
Opublikowany przez Biełsat po polsku Czwartek, 28 września 2017
Ale ekshumacja została przeprowadzona przy udziale 52. Batalionu, który ma uprawnienia do wykonywania takich prac na terenie Białorusi. Wydaje mi się, że gdy pojawi się informacja, że na jakimś polu leżą żołnierze polscy, to najpierw prace zaczynają Białorusini. I dopiero później mogą zaprosić Polaków do udziału w wykopaliskach.
Myślę więc, że niechęci nie ma. Raczej jest chęć współpracy i otwartość.
Zupełnie inaczej jest jednak z grobami ofiar represji stalinowskich, takimi jak doły śmierci w Kuropatach. To są już kwestie polityczne.
Z Iharem Mielnikowem rozmawiał Piotr Jaworski, belsat.eu