Lata temu schronił się w Polsce. Teraz białoruski bank chce od niego ponad 700 tys. dolarów


Sąd Okręgowy w Białymstoku ustala, czy są przesłanki do stwierdzenia wykonalności cywilnego wyroku białoruskiego sądu wobec Andreja Żukauca, który od kilkunastu lat przebywa w Polsce.

Zatrzymany, ale nieodesłany

Białorusin Andrej Żukawiec w 2001 roku został zatrzymany w Białymstoku w związku z poszukiwaniem go listem gończym na Białorusi. Białostocki sąd apelacyjny uznał jednak wówczas wydanie go temu krajowi – ze względu na związki Żukowca z tamtejszą opozycją – za prawnie niedopuszczalne, oceniając, że nie ma tam szans na uczciwy proces.

Białoruskie organy ścigania nadesłały wówczas materiały do Polski, a śledztwo prowadziła i akt oskarżenia do sądu skierowała Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Oskarżyła mężczyznę o oszustwo przy uzyskaniu prawie 700 tys. dolarów kredytów w swoim kraju.

Żukawiec od początku śledztwa i przed sądem nie przyznawał się do zarzutów i przekonywał, że nadesłane z Białorusi dowody przeciw niemu są sfałszowane, a sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji.

Bardzo długi proces karny

Jego proces karny był jedną z najdłuższych spraw prowadzonych przez białostockie sądy – po raz pierwszy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku w 2006 r. Proces wtedy ruszył, ale w jego trakcie sąd zwrócił sprawę prokuraturze do ponownej weryfikacji dowodów.

Po uwzględnieniu zażalenia prokuratury sprawa wróciła do sądu: najpierw rejonowego, potem okręgowego i znowu do rejonowego. W czerwcu 2008 r. zapadła ostatecznie decyzja, że to ten sąd będzie właściwy do rozpoznania sprawy, ale niedługo potem akta wróciły do prokuratury z wnioskiem o uzupełnienie.

Wyrok przed Sądem Rejonowym w Białymstoku, czyli w pierwszej instancji, zapadł pod koniec kwietnia 2013 roku. Sąd uznał wtedy winę Żukauca i skazał go na 3 lata więzienia i 15 tys. zł grzywny. Co do kary więzienia był to wyrok surowszy, niż chciała prokuratura, domagająca się 2 lat więzienia w zawieszeniu i grzywny.

Rozpatrując apelację samego Żukauca i jego obrońcy, Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił w lutym 2014 roku wyrok i prawomocnie umorzył sprawę. Uznał, że nie był spełniony tzw. warunek podwójnej karalności. Chodziło o to, że – co podnoszono w apelacjach – przestępstwa zarzucane Żukaucowi już się przedawniły na Białorusi, a warunkiem odpowiedzialności przed sądem polskim jest uznanie czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia.

Jednocześnie jednak w uzasadnieniu wyroku sąd okręgowy zwracał uwagę, że nie było podstaw do uniewinnienia, jak chciał oskarżony.

Wiadomości
Andrej Żukawiec nie idzie do więzienia – pytania o współpracę polskich i białoruskich sądów pozostają
2014.02.06 15:24

Kolej na sprawę cywilną z bankiem?

Teraz do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił wniosek jednego z banków z siedzibą w Mińsku o stwierdzenie wykonalności orzeczenia sądu białoruskiego w cywilnej sprawie przeciwko Żukaucowi.

– Termin rozpoznania wniosku nie został jeszcze wyznaczony – poinformowało biuro prasowe tego sądu.

Zgodnie z Kodeksem postępowania cywilnego orzeczenia sądów państw obcych w sprawach cywilnych, nadające się do wykonania w drodze egzekucji, stają się tytułami wykonawczymi po stwierdzeniu ich wykonalności przez polski sąd. W ramach tej procedury musi on m.in. zbadać, czy nie ma przeszkód, np. pozbawienia możliwości obrony. Jeśli stwierdzi, że występuje któraś z wymienionych w kpc przesłanek, nie uzna wyroku.

Zaskoczenie po latach

Żukawiec powiedział we wtorek, że pomagający mu pro bono prawnicy przygotowali odpowiedź dla sądu. Poinformował, że w wyroku, który zapadł na Białorusi w 2017 roku, jest mowa o 745 tys. dolarów.

– Bank wystosował wniosek do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości o uznanie i wykonanie orzeczenia. Ja o sprawie dowiedziałem się wtedy, gdy dostałem korespondencję z polskiego sądu. Było to dla mnie zaskoczenie, w jaki sposób mogło odbyć się na Białorusi postępowanie cywilne bez mojego udziału – powiedział.

Dodał, że z dokumentów wynika, iż w 2016 roku był informowany o procesie i został mu doręczony odpis pozwu.

– Chciałem zauważyć, że nie posiadam żadnych dokumentów uprawniających do wyjazdu na Białoruś, posiadam tylko i wyłącznie kartę pobytu i decyzję wojewody podlaskiego, zezwolenie na pobyt stały. Ja nie wyjeżdżam na Białoruś, nie byłem tam 20 lat, bo na Białorusi wciąż obowiązuje postanowienie o moim aresztowaniu – powiedział Andrej Żukawiec.

cez/belsat.eu wg PAP

Aktualności