[vc_row][vc_column][vc_video link=”https://www.youtube.com/watch?v=AkvAT-bGJRM”][vc_column_text]Na ile kuchnia Europy Środkowo-Wschodniej różni się od kuchni Dalekiego Wschodu przekonał się rosyjski vloger. Poczęstował on Azjatów kwasem chlebowym, sokiem brzozowym, twarogiem, kefirem i kiszonymi ogórkami. Reakcję możecie zobaczyć na video.
Artiom Anszeles, rosyjski videobloger, który od kilku lat mieszka w Hong-Kongu, przyznaje się, że nie zawsze jest w stanie zjeść miejscowe jedzenie, którym częstują go znajomi.
Dlatego Artiom zdecydował się poczęstować ich czymś rosyjskim. Jak się okazało, wszystko co kupił było wyprodukowane na Białorusi. Kwas chlebowy w Lidzie, a kefir, twaróg i sok brzozowy w Brześciu.
“Początkowo pachniał jak balsam Zorаczka, a potem, jak japoński sos sojowy” – stwierdziła dziewczyna.
“Smakuje jak gazowany syrop na kaszel” – dodaje chłopak.
Ostatecznie jednak degustatorzy dochodzą do wniosku, że kwas nie jest taki zły, jak się na początku wydawało i “byłby nie najgorszy do sushi”.
Następnie młodzi Azjaci spróbowali białoruskiego twarogu (“sprawdzę, czy nie jest przeterminowany”) i kefiru (“pachnie szambem”) znanego brzeskiego producenta. Potem jeszcze zapili wszystko sokiem brzozowym z tegoż zakładu.
Ogółem, młodzież dobrze się przy tej degustacji bawiła i jadła białoruskie produkty raczej z ciekawością, niż obrzydzeniem.
Może nawet Hong-Kong mógłby stać się nowym rynkiem zbytu białoruskich produktów, gdyby Rosja ostatecznie zamknęła rynek.
Czytaj także>>>
DD, PJr, belsat.eu