Kultura białoruskiego sprzeciwu: milicyjne więźniarki i pałki stają się częścią sztuki ulicznej


Białoruskim protestom towarzyszy ogromny wybuch twórczości artystycznej. Artyści protestują i komentują rzeczywistość przy pomocy murali, karykatur, performansów i innych akacji ulicznych.

Wszystko zaczęło się od „Ewy”. Kiedy obrazy z prywatnej kolekcji Biełgazprombanku zostały usunięte z galerii i włączono je do materiału dowodowego w sprawach karnych przeciwko kandydatowi na prezydenta Wiktarowi Babaryce, skonfiskowane arcydzieło Chaima Soutina stało się niemalże symbolem protestu. „Ewa” pojawiała się na koszulkach, w cytatach i w obrazach na ulicach. Ukazała się w wielu wariacjach – za kratkami, w więziennym pasiaku, zatrzymana przez OMON i wreszcie ze środkowym palcem skierowanym w stronę reżimu. W ten sposób sztuka stała się częścią białoruskiego protestu.

Analiza
Sztuka i protest: obraz żydowskiego malarza stał się symbolem oporu wobec Łukaszenki
2020.08.21 14:04

Kilka dni po wyborach w pobliżu mińskiego Pałacu Sztuki, gdzie przed konfiskatą można było oglądać kolekcję Biełgazprombanku do której należała też “Ewa”, artyści zorganizowali protest przeciwko fałszowaniu wyborów i przemocy ze strony służb pod hasłem „Nie rysuj – strajkuj!”. Uczestnicy wyszli na ulicę z białymi kartkami papieru, plakatami i właśnie z „Ewą”.

Zdj. Andrej Lenkiewicz

Specjalnie na potrzeby akcji artysta Uładzimir Hramowicz stworzył pracę o tej samej nazwie, która później stała się logotypem i najdroższym dziełem wystawionym na aukcji charytatywnej „VLADEY Żywie Biełaruś”. Część zebranych tam pieniędzy została przeznaczona na pomoc ofiarom przemocy ze strony służb bezpieczeństwa.

Nie maluj. Strajkuj!

Oczywiście białoruscy artyści i projektanci nie przestali rysować, ale dosadnie wyrazili swój stosunek do sytuacji w kraju. Trzeba wspomnieć o tym, że biało-czerwone kolory zaczęły dominować w sztukach plastycznych, a „symbole” ostatnich wydarzeń pojawiają się tu licznie – biało-czerwono-biała flaga, więźniarki, ludzie w kominiarkach, pałki oraz niestety siniaki i krew. Twarzami nowej sztuki stały się kobiety: Swiatłana Cichanouskaja, Maryja Kalesnikawa wraz z jej rozdartym paszportem, Nina Bahinskaja z jej nieodłączną flagą i ogólnie białoruskie dziewczyny z kwiatami.

Po tym, gdy na muralu z Niną Bahinską pracownicy komunalni zamalowali flagę, ktoś umieścił jej cytat “gdzie moja flaga”. Takie pytanie zadawała omonowcom, którzy konfiskowali jej nieodłączny atrybut

Niemal każde wydarzenie z protestów jest odzwierciedlone w sztuce wizualnej. Wiele trafnych plakatów opublikował na Instagramie znany designer Uładzimir Cesler, który wstąpił do opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, ale wkrótce musiał opuścić Białoruś. W odpowiedzi na represje, artysta przedstawił lata kadencji Łukaszenki jako 1994-1937, nawiązując do daty rozpoczęcia wielkiej stalinowskiej czystki. Po wezwaniu noblistki Swiatłany Aleksijewicz do Komitetu Śledczego, stworzył wariację nt. tabliczki jaką umieszcza się na białoruskich zabytkach z napisem „W tym budynku przesłuchiwano laureatkę nagrody Nobla Swiatłanę Aleksijewicz ”.

Kiedy na protestach zatrzymano studentów, Cesler dostosował znak drogowy do sytuacji, dodając do niego wizerunek funkcjonariusza organów ścigania. Pałkę żołnierza OMON-u przedstawił w barwach oficjalnej łukaszenkowskiej flagi narodowej. Przerobił też fotografię pomnika białoruskiego pisarza Jakuba Kołasa, który w jego interpretacji zakrywa twarz dłonią.

Symbole represji odzwierciedlono w profesjonalnych pracach, kolażach nieznanych autorów i sztuce ulicznej. Reakcją designera Juryja Łedziana na przemoc służb w pierwszych dniach po wyborach była praca przedstawiająca siniak o kształcie zarysu granic Białorusi.

Przykładem wykorzystania wizerunku stróża prawa jest interpretacja kultowego obrazu Marca Chagalla „Nad miastem” – tu nad Witebskiem lecą nie kochankowie, lecz funkcjonariusz OMON-u z zatrzymaną przez niego dziewczyną.

Kominiarki stały się tak wszechobecne, że ironicznie uzupełniono nimi wizerunek kobiet niosących tradycyjny weselny bochen chleba.

https://www.instagram.com/p/CE9472oHnMi/?utm_source=ig_web_copy_link

W Brześciu otwarto wystawę pod tytułem „Bez twarzy”, na której prace wykonane różnymi technikami przedstawiają postaci w maskach i kominiarkach. Jak mówią organizatorzy nie wszystko to, co należało pokazać, zmieściło się na ekspozycji. Tymczasem jedna z autorek prac, artystka Nadzieja Sajapina, została zatrzymana na 15 dni. Przed zatrzymaniem razem z Hanną Szot stworzyły pracę pt. „Władza, miłość, wolność – Ewa Białorusi”, która przedstawia białoruskie kwiaty owinięte drutem kolczastym.

Kultura białoruskich protestów to też akcje w przestrzeni publicznej. Białoruski akcjonista- performer Alaksiej Kuźmicz w dniu wyborów zorganizował dwa wydarzenia: po południu w jednym z lokali wyborczych zawiązał na oczach flagę narodową i pokazał komisji biuletyn z narysowanym penisem

Wieczorem z tym samym biuletynem, ubrany tylko w przepaskę na biodra wyszedł na przeciw milicyjnemu kordonowi. Następnego dnia artysta został zatrzymany, a następnie opuścił kraj.

Niedługo po tym, w Mińsku, zorganizowano akcję pod hasłem „Moja cela”: rodzina i przyjaciele tych, którzy trafili do niesławnego aresztu przy ulicy Akreścina, narysowali na chodniku prostokąt wielkości typowej celi dla sześciu więźniów, po czym na tej powierzchni stanęło pięćdziesiąt osób – według świadków, więźniowie w areszcie śledczym byli przetrzymywani w takich warunkach.

Pod koniec sierpnia mieszkanki mińska w swoim ulicznym performansie odtworzyły dawny obrzęd. Dziewczyny ubrane w stroje ludowe przyniosły dynie pod Dom Rządu. W dawnych czasach na Białorusi dynia była znakiem, że kawaler nie podoba się dziewczynie. W ten sposób chciały wysłać sygnał Alaksandrowi Łukaszence w dniu jego urodzin.

Cotygodniowe niedzielne marsze protestacyjne stały się przestrzenią przyjazną performerom Przede wszystkim regularnie rozdawane są tu czekoladowe monety. Jest to ironiczna reakcja na słowa Łukaszenki i ministra spraw wewnętrznych Juryja Karajewa, że protesty sponsorowane są przez Zachód, a za udział w nich dostaje się wynagrodzenie.

Na jednym z marszów można było zobaczyć misternie wykonanego karalucha – tak Łukaszenkę nazwał Siarhiej Cichanouski, mąż Swiatłany Cichanouskiej, który nie został dopuszczony do wyborów i przebywa w areszcie. Wyrażenie „Stop karaluchowi!” stało się powszechnym w odniesieniu do władzy. Inni przynieśli trumnę, w której „chowano” dyktaturę. Na jednym z przemarszów OMON zmienił się w „homon” w nawiązaniu do hiszpańskiej szynki jamon. Protestujący nosili kurtki stylizowane na odzież funkcjonariuszy OMON-u, ale zamiast kominiarek zakładali maski przedstawiające świńskie łby.

Ulice miasta, ściany domów same w sobie stały się miejscem walki między protestującymi a władzami. Na ulicach pojawiają się i znikają nie tylko biało-czerwono-białe flagi lub wstążki, ale też unikalne dzieła sztuki ulicznej. Na przykład, wizerunek stróżów prawa z aluzją do popularnej frazy z Orwella: „Wielki Brat patrzy”.

Albo wizerunki „DJ-ów zmian” Ułada Sakałouskiego i Kiryła Hałanawa. Dwóch młodych dźwiękowców, którzy jeszcze przed wyborami na jednej z oficjalnych uroczystości włączyli nieoficjalny hymn białoruskiej opozycji– utwór „Pieremien!” (ros. „Zmian!”) Wiktora Coja. Spotkało się to z paniczną reakcją lokalnego urzędnika, który za wszelką cenę usiłował przerwać „sabotaż”. DJ-e zostali ostatecznie zatrzymani i uwięzieni, a następnie opuścili kraj, jednak stali się bohaterami.

Dzięki jednemu z murali, który przedstawiających “DJ-ów zmian”, zwykłe mińskie podwórko w dzielnicy Centralny Rajon przemianowano na Plac Zmian. Teraz tę nazwę można nawet znaleźć na niektórych mapach internetowych. Po pojawieniu się muralu na ścianie transformatora, okoliczni mieszkańcy zaczęli tam regularnie spędzać tam czas.

Jednak służby miejskie zareagowały i szybko zamalowały mural – od tego czasu Białorusini codziennie przyglądają się losom Placu Zmian opisywanym przez nich jako „serial” i oczekują na nowe „zwroty akcji”. Obraz jest usuwany i przywracany, a w pewnym momencie pod ścianą postawiono nawet dyżurujących milicjantów. Następnie Placu Zmian zaczęli bronić mieszkańcy, ale jeden z nich został zatrzymany bez wyjaśnienia.

Tymczasem „serial” trwa.

Irena Kaciałowicz/ belsat.eu

Aktualności