W środę wieczorem podczas pokazu pirotechnicznego kończącego obchody Dnia Niepodległości Białorusi zginęła kobieta, a trzy inne osoby zostały ranne.
64-latka oglądała podziwiała pokaz na brzegu rzeki Świsłocz, gdy została śmiertelnie raniona. Obrażenia odniosły też trzy inne osoby, a w okolicznych domach pękły okna.
– Śledczy badają przyczyny jej śmierci. Rozpatrywana jest kwestia wszczęcia sprawy karnej. Co więcej, zgodnie z wcześniejszymi informacjami, jeszcze kilku poszkodowanym udzielana jest pomoc lekarska, jednak nie potrzebują hospitalizacji. Ustalana jest dokładna liczba osób, które zwróciły się o pomoc medyczną – napisał wczoraj Komitet Śledczy Białorusi.
Nie wiadomo jeszcze, co było przyczyną tragedii. Według jednej z wersji, wystrzeliwany przez żołnierzy fajerwerk wybuchł zbyt nisko.
Druga mówi o rozerwaniu wyrzutni. Świadkowie opublikowali w internecie zdjęcie odłamka, który podczas pokazu przeleciał koło nich.
– Ustalono, że ładunki tej partii już wcześniej były używane podczas salw honorowych – poinformowało Ministerstwo Obrony Białorusi.
Incydentem zakończył się też wojskowy pokaz pirotechniczny w garnizonowym osiedlu Uruczcza na przedmieściach Mińska. Współpracujący z Biełsatem bloger Nexta otrzymał wiadomość, że wystrzelone z wyrzutni race spadły na ziemię. Widzów uratowały boksy oddzielające wyrzutnie od widowni. Według źródła blogera, winne mogły być chińskie ładunki, które wojsko kupiło od rosyjskiej firmy Piro-Ross.
ii,mh,pj/belsat.eu