Kirgiz walczący po stronie separatystów opowiedział o wojskach rosyjskich w Donbasie


Mężczyzna przedstawiający się jako Manas  pojechał walczyć na wschód Ukrainy przeciwko „faszystom”, o których dowiedział się z rosyjskiej TV. Po pół roku walki w szeregach armii „Ługańskiej Republiki Ludowej” przekonał się, że obraz przedstawiany przez rosyjskie media nijak się ma do rzeczywistości . Na wschodzie Ukrainy nie spotkał bowiem „ukraińskich faszystów”, a zamiast tego regularne rosyjskie wojska. Postanowił wrócić do domu pod pretekstem wyjazdu na urlop.   

Mężczyzna na początku lat 90 miał ukończyć Wyższą Uczelnię Wojskowo-Polityczną w Symferopolu – następnie służył w wojsku jako oficer i przeszedł do rezerwy.

Do Donbasu razem z nim miało trafić osiemnastu obywateli Kirgistanu. Jechali pociągiem przez Samarę i Rostów na Donem. Po przejściu granicy Ukrainy  przeszli pięciodniowy proces filtracji mieście Krasnodon. Potem trafił do Ługańska, gdzie wstąpił do wielonarodowego oddziału rozpoznania, gdzie służyli również Serbowie, Kazachowie i Czeczeni.  Oddział miał za zadanie  identyfikację celów dla artylerii. Wypełnianiem poważniejszych działań ma zajmować jedna z brygad dywizji z Tuły stacjonująca na granicy z Ukrainą.

„W odpowiednim momencie oni atakują cele i wracają z powrotem. My im dostarczamy informacje[…], a potem przyjeżdżają haubice, grady, smiercze(systemy rakietowe – Belsat.eu)”.

Mężczyzna na miejscu przekonał się, że po drugiej stronie nie walczą oddziały „faszystów”, ale regularna ukraińska armii broniąca swojego terytorium. Przekonał się również, że w walkach masowo biorą udział rosyjscy żołnierze zawodowi, z którymi walczył ramię w ramię.

„Trzeba zrozumieć sposób formowania (oddziałów – Biełsat) – to nie poborowi. To odziały zdolne do walki pochodzące z Czeczenii, Osetii Płd. To przede wszystkim żołnierze kontraktowi. Oni stale napływają i wracają z powrotem, jednak bez sprzętu, a na miejscu jednocześnie szkolą członków pospolitego ruszenia – czyli separatystów.”

Według niego, cały sprzęt, amunicja i żywność  płyną  z Rosji. W ostatnim czasie na wschód Ukrainy miał wjechać np. cały dywizjon bardzo skutecznych haubic 150 mm, strzelających pociskami o zawartości 22 kg trotylu. Kwestiami zaopatrzenia zajmują się bezpośrednio rosyjscy doradcy wojskowi.

Według byłego żołnierza LRL, po podpisaniu mińskiego porozumienia o zwieszeniu broni w miejscowi separatyści przeżyli rozczarowanie i są przekonani, że Rosja i Putin ich zdradził i pozostawił samych sobie. Spodziewali się, że zostaną przyłączeni do Rosji, a w treści umowy powiedziano, że tereny te będą miały specjalny status, ale  jednak w ramach Ukrainy. Obawiają się, że po jakimś czasie zostaną Ukarani za separatyzm przez ukraińskie władze.

„Oni nikomu nie wierzą, nawet jeżeli dostaną gwarancję, że nich ich nie tknie”

Manas opowiedział też o procesie zamiany oddziałów ochotniczych jednostkami regularnej rosyjskiej armii. Wspomniał też o kwestiach finansowych. Zwykłym żołnierzom obiecano 400 dol. miesięcznie oficerom 500 dol. Wojskowi, którzy przyjechali z zagranicy otrzymują wypłatę w zależności od ilości zdobytego, czy zniszczonego sprzętu. Według jego relacji, co najmniej od grudnia żołnierze nie otrzymują żołdu. Prawdopodobnie również dlatego, by nie uciekli z pola walki. Podejrzewani o chęć ucieczki są wsadzani do aresztu lub wysyłani do rozładowywania pocisków.

Problemy z otrzymaniem wynagrodzenia mają też miejscowi, którzy często podczas dwumiesięcznego  zawieszenia broni szli do oddział milicji nie mogąc wyjechać, ani znaleźć pracy. Gdy w lutym odnowiono  działania bojowe, ci ludzie mieli w pierwszym rzędzie opuszczać odziały – z powodu zbyt małych płac i zbyt dużego ryzyka.

Rozmówca po wzięciu Debalcewa postanowił opuścić Donbas, jednak obwiał się rozwiązać kontrakt. Poprosił więc o należne mu 10 dni urlopu i z problemami przedostał się przez rosyjska granicę, a potem wrócił do Biszkeku. Jemu również nie wypłacono należnego żołdu.

Mężczyzna tłumaczy, że na miejscu przekonał się, że padł ofiarą propagandy – uświadomił sobie, że Ukraińcy po prostu bronią suwerenności swojego kraju. A przeciwko sobie mają rosyjska armię.

„Tym chłopakom, którzy tam walczą chcę powiedzieć, że to dla mnie cudza wojna.[…] Ja mógłbym nawet wałczyć po stronie Ukrainy. Moje poglądy radykalnie się zmieniły. Oni bronią integralności swojego i suwerenność swojego kraju. Teraz mogę moralnie nazwać ich separatystami”

Jb/Biełsat/ http://rus.azattyk.org/content/article/26905513.html

www.belsat.eu/pl/

Aktualności