Katastrofa ekologiczna w Norylsku: to dopiero początek problemów w tundrze

Ocieplający się klimat będzie coraz częściej ujawniał słabości przestarzałej infrastruktury na rosyjskiej północy. Koncerny, władające strefą zmarzliny i prowadzące rabunkową gospodarkę nie są gotowe na zmiany.

Zapora wokół zbiornika ropy naftowej w elektrowni numer 3 koło Norylska pękła po południu 29 maja. W efekcie, do pobliskiej rzeki, a wraz z jej wodami, do okolicznych rzek i jezior, którymi dalej popłyną do Morza Karskiego, dostało się prawdopodobnie ok. 20 tys. ton mazutu, ropy i innych produktów ropopochodnych. W jednej z większych katastrof tego typu na świecie, w 1989 r., ze zbiornikowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski do morza przedostało się od 30 tys. do 100 tys. ton ropy. Prawdziwa skala katastrofy pod Norylskiem nie jest jednak znana. Teoretycznie zbiornik elektrociepłowni mógł zawierać 30 tys. ton ropy.

Władze i właściciele elektrowni zachowały się według typowego, „czarnobylskiego scenariusza”. Czyli najpierw pospieszne tuszowanie i bagatelizowanie zdarzenia, potem wielka improwizacja w akcji ratunkowej i następnie szukanie winnych „kozłów ofiarnych” wśród szeregowych urzędników. O tym, że coś się dzieje, władze w Moskwie dowiedziały się z portali społecznościowych. Być może nawet katastrofa dłużej nie wyszłaby na jaw, gdyby nie pewien samochód, który przypadkowo wjechał w kałużę rozlanej ropy i się zapalił.

Nie-wieczna zmarzlina

Norylsk, największe najdalej wysunięte na północ miasto w Rosji. Zbudowane przez więźniów w czasach stalinowskiego terroru, wciąż tajemnicze i zamknięte. Dziś już nie na tyle, by wieści o tym, co się dzieje na dalekiej Północy nie wydostały się na zewnątrz. I nie były powodem do niepokoju. Stan ciągnącej się od Murmańska na zachodzie, po Czukotkę na wschodzie wiecznej zmarzliny, arktycznego pasa dziewiczego, śnieżnego pustkowia dawno przestał być ważny wyłącznie dla Rosji. Dziś od stanu tego ogromnego rezerwuaru wody oraz surowców zależy przyszłość klimatu na Ziemi.

Problem zaczęli zauważać również Rosjanie. Choć Władimir Putin do tej pory ostentacyjnie ignorował tezy o postępującym ociepleniu klimatu, w końcu sam zaczął zauważać problem. W ubiegłym roku we wrześniu Rosja ratyfikowała Paryskie Porozumienie Klimatyczne.

Wiadomości
Katastrofa w Norylsku. Największe skażenie w rosyjskiej Arktyce?
2020.06.04 14:42

Rok temu rosyjskie ministerstwo spraw nadzwyczajnych przedstawiło prognozy, z których wynika, że w ciągu najbliższego ćwierćwiecza granica tzw. wiecznej zmarzliny przesunie się na północ o 150-200 km. Obecnie aż 65 proc. terytorium Rosji znajduje się w strefie zamarzniętej głęboko ziemi. Dla Rosji zmiana klimatu oznacza poważne zmiany: w strefie wiecznej zmarzliny budowano dotąd tak, jakby rzeczywiście miała być wieczna. Topnienie ziemi i ocieplanie klimatu oznaczać będzie konieczność wymiany całej infrastruktury na rosyjskiej północy. Na zmarzlinie zbudowane są miasta, zakłady przemysłowe, infrastruktura energetyczna, obiekty wojskowe, linie kolejowe i szyby wiertnicze.

Podejrzany o katastrofę w Norylsku również jest klimat. Według ekologów wbite w zamarzniętą od zawsze ziemię pale utrzymujące wzmocnienia zbiornika z ropą zaczęły się w maju „rozjeżdżać” i zapadać. To pociągnęło za sobą rozszczelnienie barier ochraniających zbiornik z ropą. Pale się zapadły, gdyż wieczna zmarzlina przestała być wieczna. Topi się nawet w położonym tak daleko na północy Norylsku. Katastrofa sprzed kilku dni pokazuje, że Rosja na zmiany nie tylko nie jest przygotowana. Ale i nadal prowadzi rabunkową gospodarkę, bez inwestowania w infrastrukturę.

Scenariusz czarnobylski

W Norylsku wszystko było… jak w Czarnobylu. A także, jak dużo dawniej, bo w 1957 r. po awarii w zakładach przetwarzania odpadów nuklearnych Majak. Albo po wycieku wąglika w Swierdłowsku w 1979 r. Niedawno, bo w październiku ubiegłego roku całkiem podobnie było we Władykaukazie, kiedy po wybuchu w zakładach metalurgicznych „Elektrocynk” trujące opary spowiły miasto. Nie inaczej było na początku i po eksplozji eksperymentalnej rakiety z napędem jądrowym na morskim poligonie koło Archangielska. Liczniki Geigera wskazywały podwyższone promieniowanie, a lokalne władze i wojskowi twierdziły, że nic się nie stało. „Nic nadzwyczajnego się nie dzieje” – to standardowy komunikat władz lokalnych, dyrektorów zakładów i generałów w pierwszych godzinach katastrofy.

– Czemu agencje rządowe dowiedziały się o tym skażeniu dopiero dwa dni później? Czy teraz będziemy dowiadywać się o katastrofach z mediów społecznościowych? Czy wy tam jesteście zupełnie zdrowi?- tak Władimir Putin rugał Siergieja Lipina, dyrektora firmy NTEK, właściciela elektrociepłowni z której wyciekła ropa.

W pierwszych dniach zarówno NTEK, jak i właściciel tej firmy energetycznej, potężny koncern wydobywczy Norylski Nikiel (Nornikiel), informowały, że nic się nie dzieje, bo… praca elektrociepłowni odbywa się bez przeszkód.

Na wirtualnym dywaniku u Putina. Gubernatorzy, ministrowie i dyrektorzy tłumaczą się z katastrofy ekologicznej w Norylsku. Źródło: kremlin.ru

Przed Putinem tłumaczyli się gubernator Kraju Krasnojarskiego, Aleksandr Uss i Władimir Potanin, jeden z najpotężniejszych oligarchów i właściciel Norylskiego Nikla. Potanin obiecał, że zapłaci za akcję ratunkową 10 mld. rubli (ok. 150 mln. USD). Według Forbes majątek Potanina szacowany jest na ponad 24 mld. USD. Nornikiel to jedno z najbardziej dochodowych rosyjskich przedsiębiorstw. Wydobywa znaczącą część światowej produkcji niklu, palladu i innych, rzadkich metali.

Bezkarność potentata

Ma przy tym niesamowitą rentowność – głównie z uwagi na stosunkowo niskie koszty utrzymania pochodzącej w dużej mierze z lat 70. infrastruktury. Nornikiel, a nie państwo, jest faktycznym administratorem i właścicielem Norylska. Z tego powodu Putin może zrugać kilku wysokich urzędników. Może za pomocą mediów krytykować Potanina, ale w żaden sposób nie może zmusić go do do znaczącego zwiększenia inwestycji w rozpadającą się infrastrukturę koncernu.

Wiadomości
Katastrofa w Norylsku: usuwanie skutków zajmie co najmniej 10 lat
2020.06.05 19:03

Nornikiel daje pracę większości mieszkańców Norylska, zapewnia energię. Jednym słowem, odpowiada za ogromne przestrzenie rosyjskiej Dalekiej Północy. Dwa lata temu zakłady Potanina doprowadziły do wycieku toksycznych substancji do rzeki Daldakian. Rzeka na długości kilkudziesięciu kilometrów stała się czerwona. Dziś sytuacja jest poważniejsza. Jeśli prawdziwe okażą się przypuszczenia, że na niedawną katastrofę wpływ miało ocieplenie klimatu i topnienie pokrywy zamarzniętej ziemi, to gigantyczne wydatki i zmiana filozofii prowadzenia biznesu czekają nie tylko Nornikiel, ale i wszystkie, eksploatujące Północ rosyjskie koncerny.

Patrząc na reakcje na wydarzenia w Norylsku trudno mieć jednak nadzieje, że podejdą do problemu systemowo. Raczej zastosują po raz kolejny „czarnobylski scenariusz”.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności