Kara za protest. Białoruska rodzina zastępcza może stracić syna


Opieka społeczna chce odebrać dziecko śpiewakowi Alaksandrowi Szykowi i jego żonie Marynie. Za udział w protestach rodzice zastępczy trafili do aresztu.

Maryna i Alaksandr Szyk wychowują trzech synów. Dla najmłodszego z nich, 17-letniego Maksima, są rodziną zastępczą. Po 12 latach wspólnego życia chłopak może trafić do domu dziecka – opieka społeczna uznała zastępczych rodziców za przestępców.

Alaksandr i Maryna Szyk z synami. Zdjęcie z rodzinnego archiwum

Szykowie nie kryją swoich poglądów i aktywnie uczestniczą w protestach przeciwko reżimowi Łukaszenki. Alaksandr jest solistą męskiego chóru Unija, jednego z zespołów podejrzewanych o śpiewanie pieśni patriotycznych i protest songów. Trzy tygodnie temu do ich domu zapukała milicja.

– Byli w mundurach, przyjechali radiowozem. Powiedzieli, że muszę pojechać z nimi na komisariat, bo mogłam być uczestniczką nielegalnego zgromadzenia. Obiecali pokazać mi zdjęcia i nagrania. Ostatecznie niczego nie pokazali. Spisali zawiadomienie do sądu o popełnieniu przeze mnie wykroczenia z artykułu 23.34 (udział w nielegalnym zgromadzeniu. Świadkiem był Aleksandr Aleksandrawicz Aleksandrawicz. A potem odwieźli mnie do aresztu przy ulicy Akreścina. Byłam tam trzy doby, potem sąd skazał mnie na grzywnę – powiedziała Radiu Swaboda Maryna.

Wiadomości
Białoruski rząd grozi rodzicom protestującym z dziećmi
2020.09.10 12:31

Kobieta opuściła areszt tego samego dnia. Wtedy dowiedziała się, że za kraty trafił jej mąż.

– Przyjechałem do sądu, w którym miała być rozprawa Maryny. Tam podeszli do mnie milicjanci i kazali pojechać z nimi na komisariat. Spisali protokół, według którego uczestniczyłem w nielegalnej akcji pod teatrem operowym. Powiedzieli, że krzyczałem “Niech żyje Białoruś!”. Odmówiłem, powiedziałem, że tylko przyszedłem do opery. Ostatecznie sąd skazał mnie na 15 dni aresztu.

Alaksandr odbył karę w areszcie w Baranowiczach. Dziś wyszedł na wolność i dowiedział się od żony, że urzędnicy chcą odebrać im syna.

– Kilka dni po wyjściu na wolność wezwano mnie do Wydziału Oświaty – opowiada Maryna. – Naczelniczka Wieranika Rudaja powiedziała, że skoro złamałam prawo to jestem przestępcą i nie mam prawa wychowywać dziecka, pracować jako matka zastępcza. Zapowiedziała, że umowa ze mną zostanie rozwiązana, a syn odebrany rodzinie.

Szykowie złożyli apelację od wyroku Maryny – to jedyny legalny sposób, by opieka społeczna nie zerwała z nimi umowy. Małżonkowie nie mają jednak złudzeń co do decyzji sądu wyższej instancji. 17-letni Maksim zna cały sytuację i sugerował rodzicom ucieczkę za granicę, gdzie mogli by prosić o status uchodźcy. Maryna i Alaksandr nie chcą jednak opuścić ojczyzny.

Zgodnie z białoruskim prawem rodzinie zastępczej można odebrać dziecko z powodu popełnienia przestępstwa, a nie wykroczenia. W związku z tym Szykowie mają jeszcze szanse zaskarżyć ewentualną decyzję opieki społecznej.

Biełsat będzie śledził dalsze losy rodziny.

Wiadomości
Opozycyjnym aktywistom odebrano syna. Sześciolatek trafił do Izby Dziecka
2020.09.19 10:47

pj/belsat.eu wg svaboda.org

Aktualności