Dziś Wielkanoc u prawosławnych. O świątecznych tradycjach opowiada nasz telewizyjny ekspert


Skąd wzięła się tradycja farbowania jajek, co symbolizuje sól na stole i co robią w Święta żacy? O wyjaśnienia poprosiliśmy Wiktara Szukiełowicza – teologa oraz autora emitowanego na antenie Biełsatu programu „Wiaskoucy”:

Wielkanoc to dla chrześcijan najważniejsze święto, chociaż wielu błędnie uważa za takie Boże Narodzenie. Na Białorusi prawosławne i katolickie tradycje obchodzenia tego święta niewiele się różnią. Można raczej mówić o osobliwościach regionalnych.

Święto jest poprzedzone Wielkim Postem. U katolików trwa on 40 dni, u prawosławnych 7 tygodni. Post kończy się nocnym nabożeństwem w Wielką Sobotę. W prawosławiu jest on znacznie surowszy – nie wolno spożywać nie tylko mięsa i alkoholu, ale również jaj i nabiału.

Jajko jest kulinarnym symbolem Wielkanocy. Właśnie od niego zaczyna się posiłek po długim poście. W mojej rodzinnej wsi Żuprany pod Oszmianą każdy członek rodziny dostaje jajko. Istnieje też tradycja stukania się jajkami, by zobaczyć które zostanie całe – ale do tych tak zwanych „wybitek” można używać tylko niepoświęconych. Za to w Marszałkach pod Wołożynem, gdzie nagrywaliśmy jeden z odcinków „Wiaskouców” jedno jajko dzieli się na tyle części, ile jest osób w rodzinie.

Każda potrawa na wielkanocnym stole coś symbolizuje. Jajko to nieśmiertelność, ale i nieskończoność, ponieważ jest okrągłe. Jest też taka chrześcijańska legenda, że Maria Magdalena obwieściła cesarzowi rzymskiemu nowinę „Chrystus zmartwychwstał” i przekazała mu zwykłe jajko. Cesarz odpowiedział: „Prędzej uwierzę, że to jajko stanie się czerwone”. I w tej samej chwili zmieniło on kolor. Stąd wzięła się tradycja farbowania jaj.

Sól symbolizuje siłę duchową. Chleb jest symbolem codziennych ludzkich potrzeb. Wypieki i wędlina to oznaka dobrobytu. Tarto również chrzan, który symbolizuje cierpienia Chrystusa i gorycz, której zaznał. Chrzan odgrywał też rolę praktyczną – pomagał w trawieniu, bo na Wielkanoc jedzono dużo mięsa.

Całą Białoruś można umownie podzielić na dwie części. W jednej podczas Bożego Narodzenia chodzą kolędnicy, a w drugiej – na Wielkanoc tzw. wołoczebnicy. Jest bardzo mało wsi, w których istnieją jednocześnie obie te tradycje. Według opinii badaczy są one echem czasów pogańskich, kiedy na terenach zasiedlonych głównie przez Bałtów Nowy Rok spotykano wiosną, a tam gdzie w większości zamieszkiwali Słowianie – zimą. Zresztą wołoczebnicy i kolędnicy w katolickich i prawosławnych wsiach śpiewają na ten sam motyw, tylko słowa pieśni są różne.

Program „Wiaskoucy” poświęcony wołoczebnikom:

Na północnym zachodzie Białorusi można napotkać też żaków. To dzieci, które odwiedzają gospodarzy nie z pieśniami, ale z wierszykami. Czasem wymawiają zaklęcie: „Nie dasz jajeczka, zdechnie owieczka!”, „Nie dasz pieroga [świątecznego wypieku], uschnie ci noga”, „Nie dasz dwóch, ujdzie z ciebie duch”.

Co prawda, takich rzeczy nie wypada mówić, jest to uważane za niegrzeczne. Częściej słyszy się więc np. „My wam po słóweczku, wy nam po jajeczku” i „Dajcie kopę jajek nam w podarek”.

Dlaczego nazywa się ich „żakami”, czyli dawnym słowem oznaczającym studenta? Prawdopodobnie dlatego, że na Wielkanoc studenci przyjeżdżali do rodzinnych wsi, chodzili po domach i zbierali tam prowiant. A z czasem zaczęła z nimi chodzić inna młodzież. A nazwa pozostała.

Zapisała Inha Astraucowa, cez/belsat.eu

Aktualności