„Jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za zachowanie języka, jaki nam dał”


Nierzadko można usłyszeć pretensje pod adresem Cerkwi prawosławnej o niedostateczne wsparcie dla białoruskiej kultury narodowej. Kapłan Świętopokrowskiego soboru w Grodnie ojciec Giergij Poj uważa, że ostatnim czasem coraz więcej prawosławnych duchownych i wiernych odnosi się do swojej kulturowej i językowej spuścizny.

Cerkiewnosłowiański czy białoruski?

Oczywiście, bardzo boleśnie odbijają się na życiu Cerkwi te powszechne procesy, które przeżywa nasze społeczeństwo. Obywatele Białorusi w większości nie bardzo interesują się białoruskim językiem i kulturą. Społeczność cerkiewną tworzą zwykli ludzie. Skoro w życiu społecznym od czasu do czasu można się spotkać z jakąś podejrzliwością wobec białoruskiej kultury, to bywa i tak, że takie nastroje przynoszone są do cerkwi. Możliwe, że ktoś gdzież sądzi, że dla języka białoruskiego nie ma miejsca w życiu Cerkwi. Jednak większość prawosławnych wiernych odnosi się do języka białoruskiego pozytywnie, chociaż sami nie mówią po białorusku. Obecnie można używać języka białoruskiego we wszystkich aspektach życia naszego kościoła: i w kazaniach, i w nabożeństwach, i w publikacjach, i w dokumentacji. Ale niestety, naprawdę nieczęsto wykorzystujemy tą możliwość. Wydaje mi się, że niedostatecznie dbamy o zachowanie naszej kultury i języka.

Na pewno duchowni mogliby częściej dawać wiernym naszych cerkwi przykład szacunku dla białoruskiej spuścizny kulturowej i używania języka białoruskiego. Ale póki co, tak nie jest. Język białoruski jest obecny w życiu Cerkwi, ale nie odgrywa znaczącej roli. Inne wyznania chrześcijańskie chyba więcej robią w tym kierunku.

A jak duchowny powinien odnosić się do obecności języka narodowego w świątyni? Czy nie powstaje konflikt pomiędzy „językiem sakralnym” a tym narodowym? 

 

W naszej Cerkwi nie ma języków sakralnych. Każdy języka, w jakim mówią ludzie, jest godny tego, by zwracać się w nim do Boga. Ja osobiście odprawiam białoruską liturgię. Mówię kazania po białorusku. A jeśli ktoś mówi, że może być tylko jeden „sakralny” język, to nie odnosi się to do tradycji prawosławnej. Nie jest zgodnie konkretnie z tą tradycją, którą stworzyli święci Cyryl i Metody. Uważam, że język cerkiewnosłowiański powinien być podstawowym językiem nabożeństwa – to nasza starożytne drogocenne dziedzictwo. Ale jednocześnie występuję za tym, by była możliwość modlenia się w tym języku, w jakim ludzie chcą się modlić. Chcą w cerkiewnosłowiańskim, dobra. Chcą po białorusku, będziemy modlić się po białorusku. Zechcą, byśmy modlili się po rosyjsku – tu nie powinno być problemu. Jeśli inne ludy zechcą odprawiania liturgii w swoim języku, to na to też trzeba być gotowym.

W ogóle to Cerkiew prawosławna ma taki „gen konserwatyzmu”. Jesteśmy konserwatystami z natury i innymi być nie będziemy. Ma to szereg zalet, ale i swoje wady. U nas ludzie bardzo ostrożnie podchodzą do wszelkich nowości. I jeśli mówić o rozpowszechnieniu języka białoruskiego w życiu Cerkwi prawosławnej, to zaraz spotykamy się z pytaniami: „A po co? Czy ty nie rozumiesz po słowiańsku?” Niektórzy są „nieprzyzwyczajeni”. Zaprawdę, kto praktykuje modlitwę, ten rozumie, co to jest przyzwyczajenie do słowa w modlitwie. Ale jest tez niemało osób, które chcą modlić się po białorusku, które chcą usłyszeć swoją mowę w swojej świątyni. Może i nie stanowią oni większości, ale my, jako chrześcijanie, jako bracia i siostry, powinniśmy szanować potrzeby duchowe każdego człowieka. Oprócz tego nie można zapominać, że mowę, ziemię, kulturę narodu dał nam Pan. I jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za zachowanie tej mowy, jaką Ona nam dał.

Jednak dla mnie osobiście nacjonalizm jest kategorycznie niedopuszczalny. Ani rosyjski, ani białoruski, ani ukraiński, ani żaden inny. Nacjonalizm zawsze ogranicza człowieka, zawęża jego światopogląd, przeszkadza w bezstronnym dialogu. I gdy mówimy o współczesnym ruchu białoruskim, to tak samo niepokoję się, że wiele osób weszło na drogę takiego właśnie wąskiego nacjonalizmu. Dla wielu obecnie bycie białoruskim patriotą oznacza nienawidzić kogoś i zawsze, z powodem lub bez, swoją nienawiść podkreślają. Od czasu do czasu dochodzi do niedorzeczności i idiotyzmów. Na tym fundamencie po prostu nie można niczego zbudować. Nienawiść i pycha są grzechem, a każdy grzech działa destruktywnie. Oczywiście trzeba kochać i szanować to, co ojczyste, trzeba umieć bronić swojego dziedzictwa, ale to wcale nie oznacza potrzeby hańbienia tego co sąsiedzkie, wyszukiwania niedoskonałości, wyśmiewania ich i, będąc zadowolonym z siebie, mówić: jesteśmy lepsi. Takie stanowisko jest bardzo prymitywne.

Skąd biorą się „prawosławni staliniści”

W Rosji pojawili się “prawosławni staliniści”. Fotografia: carnegieendowment.org

W ostatnich czasach obserwujemy niezdrowe objawy w życiu prawosławnej wspólnoty: „prawosławnych stalinistów”, „prawosławną armię”, czczenie Iwana Groźnego i Rasputina. Jak na takie wiadomości reaguje Cerkiew?

 

Nie jest to zjawisko ostatnich lat. Możliwe, że rozwijało się przez dziesięciolecia, ale dopiero teraz te bardzo agresywne i motywowane ideologicznie grupy coraz głośniej dają o sobie znać. Jest to próba wprowadzenia do życia Cerkwi ideologii w swojej istocie antychrześcijańskiej.

Uważam, że jest to zamiana wiary prawosławnej na pewien dialogiczny zamiennik. Może nawet ktoś chce w ten sposób osiągnąć swoje cele polityczne. Ale to wszystko to nie prawosławie, a jakaś karykatura.

Prawdziwa tradycja prawosławna jest tradycją dialogu. Prawdziwe prawosławie nie jest ideologiczne, a dialogiczne. I mówię Pani szczerze, że bardzo mnie niepokoi to, jak może się dalej rozwinąć ta sytuacja. Mowa tu już nie o tym, czy podoba mi się to, czy inne stanowisko. Pytanie dotyczy natury Kościoła i obecności tradycji prawosławnej.

Tak zwany „prawosławny stalinizm” nie jest niczym innym, jak sojuszem światła i mroku. Bo jaka może być „prawosławna armia”, gdy trwa bratobójca wojna domowa? Ostatnimi czasy wokół nas krąży za dużo ideologii. Bardzo mnie niepokoi to, że reagujemy na to tak spokojnie, albo sprawiamy wrażenie, że nic strasznego się nie dzieje. Może boimy się stracić równowagę? Ale jeżeli nie będziemy odpowiednio reagować na takie zjawiska, doprowadzi to do bardzo poważnych następstw. Lepiej stłumić ogień w zarodku, niż gasić pożar.

Proboszcz Soboru Świętopokrowskiego w Grodnie ojciec Gieorgij Poj

Spróbujmy więc podsumować. Jakie więc widzi Ksiądz perspektywy dla białoruskiego języka i kultury w życiu współczesnej białoruskiej Cerkwi?

Myślę, że areał użycia języka białoruskiego w życiu naszej wspólnoty będzie się stopniowo poszerzać. Ale to wszystko powinno się odbywać poprzez osobisty przykład duchownych, poprzez pozyskiwanie nieobojętnych na ojczystą mowę wiernych i nie powinno być w tym żadnego przymusu. Kultura białoruska powinna wchodzić do życia Cerkwi stopniowo. Zawsze potrzebna jest spokojna decyzja.

Białoruski język i Cerkiew – od XII do XXI wieku

Ojcze Gieorgiju, gdybyśmy na chwilkę zerknęli w przeszłość, to co przez wieki swojego istnienia Cerkiew prawosławna wniosła do białoruskiego języka i kultury?

Powinniśmy rozumieć, że samo kształtowanie się Białorusinów jako narodu zaczęło się równocześnie z dotarciem tu chrześcijaństwa, które przyniosło słowo pisane. Fenomenem naszej historii jest to, że to chrześcijańskie słowo bardzo mocno wrosło we wszystkie gałęzie dawnego białoruskiego społeczeństwa. Powstają ośrodki miejskie – Połock, Turow, Mińsk, Grodno, Pińsk i inne grody. Wszędzie pojawiają się księgi. Powinniśmy szczególnie wymienić Połock, gdzie żyła i pracowała Eufrozyna Połocka, która przekładała księgi, przepisywała je. To tam powstało pierwsze skryptorium. Święty Cyryl Turoski to w ogóle w naszej historii postać największego kalibru. Jak na wiek XII, był on człowiekiem nadzwyczaj wykształconym. Cyryl Turowski był wybitnym kaznodzieją i filozofem. Pierwszym na naszych ziemiach. Równego mu nie było wtedy na całej Dawnej Rusi. A i w całej Europie nieliczni dorównywali mu w wykształceniu i dyskusji. Możemy wyliczyć cały szereg nazwisk wybitnych synów naszego narodu. To oni położyli ten fundament, na jakim zbudowana jest nasza białoruska kultura, nasz białoruski naród.

Gdy na południu i północnym wschodzie dawnej Rusi panowała tatarska orda, która w znacznym stopniu zniszczyła ówczesne życie kulturalne i spowolniła jego rozwój, to właśnie ziemia białoruska stała się tym gruntem, na którym piśmiennictwo i kultura wysoka dały najobfitsze plony. W Wielkim Księstwie Litewskim intensywnie rozwijała się i dawała bogate owoce kultura piśmiennicza, architektura, ikonopisarstwo. To wszystko są podwaliny naszej Cerkwi. Co ciekawe, literatura nie była wyłącznie religijna, a charakteryzowała się różnorodnością gatunkową. W jej skład wchodziły letopisy [kroniki – przyp. red.], żywoty, opisy podróży, zbiory aforyzmów biblijnych i inne.

Niedawno przeczytałem opinię pewnej znanej badaczki, która stwierdziła, że stan białoruskiej Cerkwi na początku XVI wieku był stanem głębokiego zastoju intelektualnego. Miałby przypominać bagno, bo nie pojawiła się w tym czasie żadna ważna praca intelektualna. Jest to wielkie oszczerstwo względem naszego narodu, naszej kultury i języka, gdyż takiej ilości literatury, jaka powstawała wtedy na Białorusi, nie było u żadnych ludów wschodniosłowiańskich.

No może przekład Biblii ze starocerkiewnosłowiański na starobiałoruski przez Franciszka Skarynę był zastojem? Czy może nasz druk i piśmiennictwo? Czy to nadzwyczaj bogate życie literackie, jakie u nas wrzało? A szkoły brackie, w których uczono elity Wielkiego Księstwa Litewskiego?

W tym roku będziemy obchodzić ważny jubileusz, 500-lecie Biblii Franciszka Skaryny. Powinniśmy rozumieć, że ta Biblia nie powstała nagle, nie spadła z nieba. Tradycja piśmiennicza naszego narodu jest tym gruntem, na jakim wyrósł geniusz Skaryny.

Łaurencij Zizanij, prawosławny mnich, wydał pierwszy elementarz. Sądzę, dla każdego jest zrozumiałym, jaką rolę pełni elementarz w narodowej edukacji. Powstająca literatura polemiczna i wszystko, co było pisane, zapisywane było w naszym języku starobiałoruskim. Język starobiałoruski wykorzystywany był w Wielkim Księstwie Litewskim jako język państwowy. Nawet, gdy dziś czytasz te średniowieczne teksty, to bardzo łatwo zrozumieć, że ich język jest bardzo bliski współczesnemu. Język średniowiecznej piśmienności stał się podłożem, na którym wyrósł współczesny język białoruski.

 

Z ojcem Gieorgijem Polem rozmawiała Paulina Walisz, tłumaczył Piotr Jaworski; belsat.eu

Aktualności