Jest ich tak wielu, że z trudem zmieściliby się w autobusie, a wśród nich: komik, wojskowi, i dwa razy Tymoszenko


Dziś ostatni dzień rejestracji kandydatów na prezydenta Ukrainy. Rano było ich 42, ale niewykluczone, że wieczorem okaże się, że w wyborach wystartuje ich więcej.

Start w wyborach nie jest tanią zabawą. Ukraińska Centralna Komisja Wyborcza ustaliła, że trzeba wpłacić 2,5 mln. hrywien (ponad 300 tys. zł). Po to, żeby nie było setek niepoważnych kandydatów. Setek nie ma, ale rekord z wyborów prezydenckich w 2004 r. i tak został dawno pobity. Wówczas było ich 24. Teraz jest ich już 42, a do końca dnia jeszcze trochę czasu, więc może ich być więcej.

Tym samym kampania wyborcza zamieniła się w niezbyt poważną imprezę promocyjną. Bo zdecydowana większość pretendentów nie ma żadnych szans na zdobycie więcej niż 1 proc. głosów. Za stosunkowo niską cenę dwóch i pół miliona hrywien kupili sobie natomiast sporo czasu antenowego i okazji do promowania się w mediach. Ale wbrew pozorom, ukraińskie wybory to bardzo poważna impreza, a sztaby kluczowych kandydatów, którzy rzeczywiście walczą o zwycięstwo, kalkulują z aptekarską dokładnością i liczą nawet na tych najmniej poważnych konkurentów.

Tymoszenko podwójnie

W 2010 r. w wyborach prezydenckich kandydował Wasyl Protywsich. Specjalnie przed wyborami zmienił nazwisko na takie, które oznacza po ukraińsku „przeciw wszystkim”. Wówczas na listach wyborczych znajdowała się kratka o takiej samej treści, umożliwiająca głosowanie „przeciw wszystkim”. Wasyl Protywsich liczył na pomyłki, zwłaszcza starszych osób. Zdobył w ten sposób ponad 40 tys. głosów (o,16 proc.).

Dziś w wyborach kandyduje Jurij Tymoszenko. Liczy na jedno: odebranie głosów Julii Tymoszenko i zwykłe pomyłki przy zakreślaniu na liscie wyborczej. Dwóch jest również Szewczenków. Jeden Ołeksandr, drugi Ihor. Obaj liczą na pomyłki wyborców. Ale machinacje z nazwiskami, to tylko dość grubymi nićmi szyta intryga. Wśród ponad czterdziestu kandydatów jest mnóstwo prób podkradania głosów za pomocą mało wyszukanych sztuczek i bardziej skomplikowanej socjotechniki.

Petro Poroszenko liczy na drugą turę, choć musi gonić komika Wołodymyra Zełenśkego. Żródło: Forum/Anna Marchenko/TASS

Mamy kandydatów, których życiorysy w ogóle nie skłaniają do powierzenia im swojego głosu. Np. Andrij Nowak, którego z zarządzającym ukraińskimi drogami Sławomirem Nowakiem łączy tylko nazwisko. Kandydat Nowak wpisał w swój oficjalny życiorys, że nigdzie nie pracuje. Za to kandydat Rusłan Ryhowanow podał, że jest dyrektorem portu rybackiego w… Sewastopolu na okupowanym Krymie.

Jest teæ grupa pretendentów, którzy walczą o całkiem spory elektorat weteranów wojennych. Np. pułkownik sił specjalnych Serhij Krywonos, albo weteran wojenny Jurij Tymoszenko, czy pułkownik MSW Ilia Kywa.

Właściwie każda grupa wyborców: lewicowych, nacjonalistycznych, liberalnych, prorosyjskich, czy proeuropejskich, ma po kilku kandydatów. Swoje kandydatki mają również kobiety. Choć niewiele, bo są to wybitnie męskie wybory. Kandydatki są tylko cztery. Jednak jest wśród nich właśnie Julia Tymoszenko, a więc główna pretendentka. Oprócz niej wiecznie kandydująca w każdych wyborach Inna Bohosławska, słynna lekarka z Majdanu Olha Bohomolec, czy popularna dziennikarka Julia Lytwynenko z prorosyjskiej stacji NewOne. Dziennikarzy reprezentuje również Dmytro Hnap. Choć nie wiadomo, czy nie wycofa się z wyborów, bo wczoraj wybuchła afera z jego udziałem.

Ranking kłamców

Znany dziennikarz śledczy Dmytro Hnap był nadzieją młodych reformatorów z czasów rewolucji na Majdanie. Jest teraz oskarżany o zdefraudowanie pokaźnych środków z pomocy międzynarodowej przeznaczonej dla ofiar wojny na wschodzie Ukrainy.

To pierwszy z serii skandali i walki na tzw. „kompromaty”. Zapewne niedługo tego typu oskarżeń i afer będzie jeszcze więcej. Po sieci krąży np. przygotowany przez projekt Voxukraine.org ranking kłamców. Czyli polityków, którzy w minionym roku najczęściej, lub najrzadziej mijali się z prawdą. Na czele kłamców wśród polityków znajduje się Julia Tymoszenko, a najbardziej prawdomówny okazał się mer Lwowa Andrij Sadowy.

Wojna na rankingi i czarny PR dopiero się jednak zaczyna. Wraz z rejestracją ostatnich kandydatów kampania rozgrzewa się, choć na razie brakuje w niej konkretów. Kandydaci skupiają się na efektownych hasłach, które mogą umieszczać na billboardach, lub kusić nimi w telewizyjnych reklamówkach. Komik Wołodymyr Zełenśkyj, który jest liderem ostatnich sondaży, powtarza do znudzenia, że jest sługą narodu, nawiązując do tytułu swojej arcypopularnej komedii pt. „Sługa narodu” właśnie.

“Przyjdzie Kыwa, będzie porządek” – obiecuje Ilia Kыwa, jeden z kandydatów planktonu zapełniającego listę kandydatów. Źródło: youtube.com

Anatolij Hrycenko, zapewnia że jest najuczciwszy i sprawi, że Ukraińcy będą zarabiać ponad 700 euro miesięcznie. Julia Tymoszenko obiecuje, że podniesie pensje trzy razy i odbierze Rosji Krym i Donbas bez wojny. Petro Poroszenko mówi, że idzie własną drogą i oszczędniej szafuje obiecankami. Przyrzeka, że Ukraina w 2024 r. będzie w Unii Europejskiej.

Wiadomości
Poroszenko: W 2024 roku Ukraina zacznie wchodzić do Unii i NATO
2019.02.04 08:56

Plankton zapełniający wyborcze listy, czyli kandydaci, którzy nie mają najmniejszych szans, na razie nie sformułowali swoich programów. Ich hasła są do siebie podobne. Wszyscy są najuczciwszymi, służącymi narodowi, pracowitymi patriotami. Najwyraźniej tak szczęśliwymi, że zostali kandydatami w wyborach prezydenckich, że wystarczy im, że ktoś przez pomyłkę postawi krzyżyk przy ich nazwisku.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności