Jelena Miłaszyna: Kadyrow przekroczył już tyle czerwonych linii WYWIAD


Dziennikarka rosyjskiej Nowej Gazety opisująca sytuację w Czeczenii musiała opuścić Rosję w obawie o swoje życie. Czeczenia widziana z jej perspektywy, to kraj w którym struktury siłowe mordują ludzi, na których padł choćby cień podejrzenia o terroryzm, czy homoseksualizm.

Nowaja Gazieta jest jednym z niewielu niezależnych mediów zajmujących się opisywaniem nadużyć czeczeńskich władz. Głośnym echem w świecie odbił się artykuł poświęcony skoordynowanej akcji struktur siłowych w Groznym wymierzonej w czeczeńskich homoseksualistów. Mężczyźni o odmiennej orientacji seksualnej byli zatrzymywani i przewożeni do nielegalnych obozów koncentracyjnych, gdzie ich torturowano, a nawet zabijano.

– Mimo upublicznienia szokujących informacji o stu przypadkach prześladowań rosyjskie władze federalne praktycznie nie zareagowały. Obecnie trwa śledztwo, które utknęło w martwym punkcie, bo poszkodowani nie chcą zgłaszać popełnienia przestępstwa. Boją się, bo nikt nie może im gwarantować bezpieczeństwa. Wielu z nich wyjechało za granicę. Władze na początku wszystkiemu zaprzeczały, a potem pod wpływem międzynarodowej presji poprosiły nas o informacje o ofiarach. Jednak najprawdopodobniej śledztwo zakończy się umorzeniem. Władze są zadowolone z milczenia ofiar i dlatego nie będą prowadzić śledztwa – podkreśla Miłaszyna rozmowie z  Biełsatem.

Sprawę tortur i zabójstw gejów podjął w niedawnym wywiadzie z czeczeńskim prezydentem dziennikarz HBO David Scott. Ramzan Kadyrow zapytany o przypadki prześladowania homoseksualistów powiedział, że w republice nie ma gejów, a ci, którzy o tym informują, po prostu to zmyślili. „To szatany, sprzedawczyki, to podludzie” – tak mówił o domniemanych ofiarach tortur czeczeński lider.

Amerykański dziennikarz spotkał się jednak w Moskwie z kilkoma ofiarami czeczeńskich struktur siłowych. Opowiadali, jak byli rażeni prądem i bici, po to by przyznali się do homoseksualizmu i wydali innych. Jeden z rozmówców opowiedział, że został pobity niemal na śmierć i wyrzucony w worku przed domem rodzinnym. Miał stać się ofiarą zabójstwa honorowego. Kadyrow tymczasem pochwalił w wywiadzie praktyki zabijania homoseksualistów przez innych członków rodziny – jako formę oczyszczenia jej od hańby.

W lipcu br. gazeta opublikowała też materiał o egzekucji dokonanej na kilkudziesięciu obywatelach republiki. Zostali zatrzymani przez struktury siłowe i oskarżono ich o terroryzm. Zdaniem gazety, decyzja o zabiciu ludzi była podjęta spontanicznie na najwyższym poziomie władz republiki.

Więcej:

– Mamy prawo twierdzić, że egzekucje wykonywali ci sami ludzie, dokonujący wcześniej zatrzymań, czyli funkcjonariusze czeczeńskich struktur siłowych. Na początku zatrzymano dużą liczbę osób. Wobec niektórych miały być wszczęte sprawy karne o terroryzm, a pozostali powinni zostać wypuszczeni. Potem jednak niespodziewanie pojawił się kolejny wariant. Zatrzymani 24 stycznia br. trafili na listę osób do zgładzenia już dzień później. To, że rozkaz wydano na wysokim poziomie, wynika z tego, że zatrzymań dokonywały struktury siłowe podporządkowane władzy. Posiadamy pośrednie dowody, że ta decyzja o zabiciu ludzi została podjęta nieoczekiwanie dla wszystkich – mówi dziennikarka.

Kolejną kwestią dotyczącą władz Republiki Czeczeńskiej jest niedawno zakończony proces zabójców rosyjskiego opozycjonisty Borysa Niemcowa. Prawdopodobnych organizatorów zamachu skazano wprawdzie na wieloletnie więzienie. Jednak zdaniem Miłaszyny, nadal nie wiadomo kto był prawdziwym zleceniodawcą zabójstwa polityka.

– Śledztwo nie było prowadzone w odpowiedni sposób. Był cały łańcuch ludzi świadczący o tym, że ślady prowadzą do czeczeńskich władz. Jednak ta sytuacja nie została przebadana przez śledczych. Skazani byli pierwszym ogniwem łańcucha, którego pozostałe ogniwa nie zostały ujawnione przez śledztwo – podobnie jak w innych zabójstwach tego typu np. Politkowskiej, czy Estemirowej.

Dziennikarka przypomina, że dwóch kluczowych podejrzanych zniknęło i do dzisiaj nie zostali odnalezieni. Dlatego uważa, że wszystko to pokazuje, że w Czeczenii de facto nie działa prawo federalne, a Putin nie dysponuje narzędziami wpływu na Kadyrowa.

– Stało się tak, gdy Kadyrow został wyznaczony na szefa republiki i otrzymał bardzo duże pełnomocnictwa do walki z czeczeńskim podziemiem. Ale powoli, gdy okazywało się, że nie są prowadzone śledztwa w przypadku czeczeńskich „siłowików” [funkcjonariuszy tzw. resortów siłowych – jb], którzy popełnili przestępstwa, w republice pojawiła się dyktatura. Kadyrow zdobył absolutną władzę w granicach republiki, a federalne władze wolą się nie mieszać. W ciągu dziesięciu lat swojej władzy Kadyrow przekroczył już tyle czerwonych linii. Zrobił tyle rzeczy wydawałoby się niedopuszczalnych i za każdym razem granice tego, co może się poszerzają. Jego bezkarność sprawia, że uważa, że wszystko ujdzie mu na sucho – dodaje.

Jej zdaniem jednak nie można przeceniać realnej siły Kadyrowa, który lubi się chwalić posiadaniem własnej armii.

– To, co kiedyś pokazał na stadionie w Groznym – około 20 tys. uzbrojonych ludzi, to nie jego armia. To ludzie, których zebrali, przebrali w mundury i pokazali całemu światu. Kadyrow może dysponować grupą maksymalnie tysiąca osób związanych z nim poprzez uczestnictwo w akcjach przestępczych. To nie armia, a raczej grupa przestępcza. Pozostali członkowie struktur siłowych, jej zdaniem, opuszczą Kadyrowa w przypadku konfliktu z rosyjskimi władzami centralnymi.

Dziennikarka przypomina jednak, że mimo wszystko Putinowi nie udało się podporządkować sobie oddziałów czeczeńskiego MSW poprzez włączenie ich w skład nowo tworzonej Gwardii Narodowej (tzw. Rosgwardii).Ustawa ostatecznie utrzymała regionalną zależność jednostek MSW.

Czeczeński lider jest znany również z wprowadzania na terytorium swojej republiki islamskiego prawa i zwyczajów. W Czeczenii nie można praktycznie kupić alkoholu, kobiety inaczej niż w sowieckich czasach chodzą chustkach na głowach. Zdaniem dziennikarki nie jest to jednak działanie na pokaz, a Kadyrow jest głęboko wierzącym muzułmaninem. Jednak jest on wyznawcą spotykanej na Kaukazie sufickiej wersji islamu, która ukształtowała się sowieckich czasach, gdy Czeczenia była odizolowana od świata islamu.

– W czeczeńskim sufickim islamie widać wpływy miejscowego pogaństwa. Gdy ZSRR odszedł do przeszłości, powróciły związki ze światem islamu – i pojawiło się przekonanie, że islam praktykowany na Kaukazie nie odpowiada normom islamu w świecie. I na Kaukazie pojawił się poważny konflikt między wyznawcami sowieckiego, sufickiego islamu i tym, którzy chcą, by islam odpowiadał światowym trendom. Tymczasem władze na Kaukazie sprawują przedstawiciele sufickiego odłamu religii. Ramzan Kadyrow narzuca Czeczenom swoją wizję islamu. W sytuacji, gdy czeczeńskie młode pokolenie tego nie popiera, pojawia się konfrontacja.

Choć w Czeczenii działania zbrojne skończyły się, nie ustaje potok uchodźców opuszczających republikę z przyczyn politycznych. Na granicy białorusko–polskiej od miesięcy koczują setki Czeczenów, czekających bezskutecznie na wjazd do Polski.

– Panujący reżim jest zagrożeniem nie tylko dla bytu ekonomicznego, ale też dla życia. Można wpaść w tarapaty, otwarcie wyrażając swoje opinie, bo reżim dławi swobodę jednostki. Wiele osób ucieka, gdy znajdą się w konflikcie z przedstawicielami lokalnych władz albo struktur siłowych. Ci ludzie nie są bezpieczni także na terytorium Białorusi, bo i tam mogą swobodnie przyjechać kadrowcy – podkreśla Miłaszyna.

Redakcja gazety też czuje zagrożenie ze strony czeczeńskich władz. W połowie kwietnia w Groznym liczący 2 tys. osób zjazd duchownych i świeckich autorytetów z inicjatywy władz Czeczenii wydał rezolucję potępiającą publikacje Nowej Gazety. Jak twierdzi Miłaszyna, rosyjskie władze nie zareagowały na te zawoalowane groźby.

Więcej:

– Od kwietnia mieszkam niestety głównie poza krajem. I ma to związek bezpośrednio z tematyką, którą się zajmuje, czyli Czeczenią. A jak wiemy, już kilka osób zginęło z powodu swojej działalności zawodowej dotyczącej Czeczenii. Jest wiele innych zabójstw, które łączy się z czeczeńskimi władzami, i które nie zostały zbadane w śledztwie. Dlatego właśnie Nowaja Gazieta prewencyjnie zdecydowała o ochronie naszych dziennikarzy – podkreśla dziennikarka.

Z Jeleną Miłaszyną rozmawiał Jakub Biernat.

jb/ www.belsat.eu/pl

 

Aktualności