W Polsce wilki są chronione jako pożyteczne, a na Białorusi wybija się je jako szkodniki. U wschodnich sąsiadów zdarzają się przypadki ataków na ludzi, a w Polsce nie. Czy po dwóch stronach granicy żyją dwa różne gatunki zwierząt? Biełsat zapytał o to badaczy z obu państw, gości Wilczej Nocy w Puszczy Białowieskiej.
Z punktu widzenia genetyki, wilki na wschodzie Polski, zachodzie Białorusi i na Litwie stanowią jedną populację, nazywaną bałtycką. Potwierdziły to nowe badania DNA, których wyniki prezentował podczas Wilczej Nocy dr Maciej Szewczyk z Uniwersytetu Gdańskiego.
– Wilki nie znają granic. Zwierzęta z polskiej i białoruskiej części Puszczy Białowieskiej to ta sama populacja. W Polsce można wyróżnić trzy główne populacje, przy czym ta wschodnia jest wspólna z białoruską i litewską. Natomiast drapieżniki z zachodniej i wschodniej Polski różnią się między sobą, a te z Karpat są jeszcze inne.
Wilki po obu stronach granicy mają nie tylko takie samo DNA. W warunkach naturalnych zajmują też podobnej wielkości terytoria. Jedna wataha z Puszczy Białowieskiej może kontrolować 250 km2 lasów, łąk i bagien (dla porównania Mińsk ma 350 km2, a Warszawa – ok. 520 km2).
Zmiany wprowadzone przez człowieka, m.in. granice nie zmieniły też diety badanych wilków. Jeśli mają wybór, drapieżniki z polsko-białorusko-litewskiej populacji preferują jelenie. To kolejna cecha świadcząca o ich wspólnym pochodzeniu i przystosowaniu do podobnych warunków życia.
W odróżnieniu od nich, badane przez Walerego Dambrouskiego wilki ze Strefy Czarnobylskiej na białorusko-ukraińskim pograniczu żywią się prawie wyłącznie łosiami.
Naukowcy i leśnicy obserwują korzyści z obecności drapieżników. Ograniczają one populację kopytnych, głównie jeleni i saren, które powodują straty w rolnictwie i gospodarce leśnej. Badania przytoczone przez prof. Krzysztofa Schmidta z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży wykazały też, że sama obecność wilków zmniejsza zgryzanie upraw przez roślinożerców.
Wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej, wilki zostały objęte ochroną gatunkową. Jak podczas Wilczej Nocy podkreślał prof. Schmidt, w treści ustawy podkreślono ich ważną rolę w kształtowaniu środowiska naturalnego.
Dzięki ochronie, liczba wilków w Polsce stale rośnie. Badania pokazały, że zwierzęta te zadomowiły się już na stałe w Polsce zachodniej, gdzie wcześniej zostały wytępione. Obecnie wolne od tych drapieżników jest tylko gęsto zaludnione centrum kraju.
Zupełnie inne podejście mają władze Białorusi. Wilk jest tam uważany za szkodnika – zjada zwierzynę łowną, za której upolowanie myśliwi płacą skarbowi państwa. To jeden z powodów, dla których drapieżniki te są tępione – według oficjalnych danych co roku myśliwi zabijają większość białoruskich wilków.
– Obecnie na Białorusi jest podobna sytuacja jak w Polsce w latach 50. i 60., czyli celowe wyniszczanie gatunku – powiedział Biełsatowi dr. Szewczyk.
Wiktar Fianczuk z pozarządowej białoruskiej organizacji Ochrona Ptaków Ojczyzny poświęcił poznawaniu wilków lata swojego życia. Naukowiec koordynował w Puszczy Białowieskiej badania z wykorzystaniem obroży z nadajnikami GPS. Z dziesięciu wyposażonych w nie wilków, przeżyły jedynie te, które nie opuściły parku narodowego, lub przeszły na polską stronę.
– Nasze badania pokazały, że po opuszczeniu rezerwatu wilki mają 100 proc. szans na śmierć w ciągu dwóch lat – stwierdził prezentując wyniki podczas Wilczej Nocy.
Przykładem może być oznakowany samiec, którego internauci nazwali Wasia. Mimo obroży telemetrycznej, został zastrzelony po tym, jak pojawił się w okolicy poleskiej wsi. Trzy miesiące wcześniej reporterzy Biełsatu uczestniczyli w jego znakowaniu.
Kolejnym argumentem za odstrzałem wilków jest zabijanie przez nich zwierząt hodowlanych. Naukowcy zwracają przy tym uwagę, że do ludzkich siedzib zbliżają się głównie zdesperowane samotniki, które nie są w stanie samodzielnie polować.
Obserwacje Walerego Dambrouskiego w Strefie Czarnobylskiej wykazały, że w warunkach naturalnych zwierzęta takie prawie wcale nie polują – żywią się resztkami zwierząt zabitych przez watahy.
– Myśliwi rozbijają wilcze grupy rodzinne. Wataha to wilcza rodzina i jeśli któryś z rodziców zostanie zabity, to młode, niedoświadczone wilczęta nie będą w stanie polować na łosie i jelenie. Wybiorą więc łatwiejsze, ale bardziej ryzykowne źródło pożywienia i zaczną atakować zwierzęta hodowlane – powiedział Biełsatowi Maciej Szewczyk.
Naukowiec twierdzi, że problem ataków wilków na zwierzęta hodowlane może zostać rozwiązany, jeśli drapieżniki zostaną objęte ochroną.
– Gdyby na Białorusi przestano polować na wilki, liczba zabitych zwierząt gospodarskich mogłaby się zmniejszyć – dodał dr Szewczyk.
Potwierdzają te też dane przytaczane przez prof. Schmidta – w Polsce chronione wilki zabijają mniej zwierząt gospodarczych, niż tępione na Białorusi.
Choć wilki w Polsce i na Białorusi to ten sam gatunek, różni je ważna dla człowieka cecha. Polskie wilki nie atakują, a za wschodnią granicą takie ataki mają miejsce. Każdy przypadek z ostatnich dwóch lat sprawdzili aktywiści Ochrony Ptaków Ojczyzny – wg. Wiktara Fianczuka dochodzi do średnio pięciu potwierdzonych pogryzień rocznie.
– Na Białorusi ataki wilków na ludzi mogą się zdarzać. O ile w Polsce wścieklizna została w zasadzie wyeliminowana poprzez program szczepień, to szczepienia na Białorusi i Ukrainie nie są prowadzone. Wilki chore na wściekliznę mogą być zagrożeniem dla człowieka. Zdrowy, nieprzyzwyczajony do ludzi drapieżnik, nie stanowi żadnego zagrożenia – tłumaczy dr Szewczyk.
– Na Białoruś migrują też polskie wilki. Podczas naszych badań stwierdziliśmy, że przychodzą tu nawet pojedyncze osobniki z Karpat. W związku z polowaniami na wilki, powstają tu wolne terytoria, które chcą zająć drapieżniki z Polski – tłumaczył podczas Wilczej Nocy Maciej Szewczyk.
Badacz podkreśla, że nie da się kompleksowo chronić wilków w Polsce, gdy nie są objęte ochroną w sąsiednich państwach.
– W Polsce chronione są zwierzęta, które przychodzą potem na Białoruś na pewną śmierć. Może są jednostki, które mają wyjątkowe szczęście, albo adaptują się tak dobrze, że unikają człowieka. Natomiast zdecydowana większość z nich ginie. Nawet jest dobrze znana historia wilka Alana, który miał obrożę telemetryczną. Urodził się w Niemczech, tam został oznakowany, przeszedł przez całą Polskę, osiedlił się na Białorusi i tam zginął – dodał genetyk.
Wilcza Noc pokazała, że po obu stronach granicy żyją zupełnie inne, choć blisko ze sobą spokrewnione zwierzęta. Różnice spowodowała jednak nie natura, ale człowiek.
Chronione w Polsce wilki są płochliwe i trzymają się lasów, wybierając dziką zwierzynę. Tępione i nieszczepione wilki na Białorusi stanowią zagrożenie nie tylko dla zwierząt hodowlanych, ale nawet dla człowieka.
“Problem wilków” można więc rozwiązać w łatwy sposób – chroniąc je przed złym wpływem człowieka.
– Wilk po stronie białoruskiej nie jest objęty ochroną. Natomiast my mamy inną perspektywę. Wiemy, że jest to bardzo ważny drapieżnik – powiedziała Biełsatowi Ewa Keczyńska-Moroz, organizatorka Wilczej Nocy z ramienia Białowieskiego Parku Narodowego. – Podczas tej międzynarodowej nocy staraliśmy się to pokazać na różny sposób zarówno władzom, jak i zwykłym ludziom. Dostarczyliśmy im informacji na różnych płaszczyznach, i mamy nadzieję, że to zadziała.
Piotr Jaworski, belsat.eu