Jakie są kierunki białoruskiej polityki zagranicznej? Mapa kontaktów dyplomatycznych Alaksandra Łukaszenki


Skuteczny handel z Zachodem, połączony z propagowaniem idei białoruskiej stabilności, krytyka integracji euroazjatyckiej i chaotyczne poszukiwanie nowych rynków zbytu. Tym właśnie zajmuje się ostatnio Alaksandr Łukaszenka. Sporządziliśmy mapę kontaktów białoruskiego przywódcy w ciągu ostatnich siedmiu lat (od początku jego ostatniej kadencji) i przeanalizowaliśmy je z ekspertami politycznymi.

Mapa kontaktów Alaksandra Łukaszenkami z innymi przywódcami państwowymi (aby zobaczyć więcej, najedź kursorem na mapę)

Do Mińska nie jeździ już Putin

Alaksandr Łukaszenka odwiedza swojego najbliższego sojusznika kilka razy w roku. W ciągu ostatnich sześciu lat odbył co najmniej 22 wizyty w Rosji, nie licząc spotkań na forach i szczytach. Jednak w tym samym czasie Władimir Putin przyleciał do Mińska tylko dwa razy. W celu rozwiązywania problemów jeżdżą tam jego urzędnicy, z konkretnymi instrukcjami. Prezydent Rosji nie przyjechał nawet na wspólne ćwiczenia Zapad-2017, których większa część odbywała się na terytorium Białorusi. Putin wolał je oglądać na poligonie w obwodzie leningradzkim.

– To kwestia znaczenia. Bez nas Rosja przeżyje, bez Rosji dzisiejsza białoruska gospodarka jest trupem. Łukaszenka musi tam jeździć, więc jeździ. Tak było zawsze, ale wcześniej przynajmniej z uprzejmości rosyjscy przywódcy – w tym również Putin – też przyjeżdżali dość regularnie. Teraz naprawdę się to zatrzymało. Chodzi o to, że w ostatnich latach, zwłaszcza od czasu Krymu, bardzo zajął się tematyką międzynarodową i globalną. Buja gdzieś w obłokach, dzieli świat z Trumpem, jest gdzieś w Syrii, gdzieś walczy… I do takich drobiazgów jak Białoruś już dawno oddelegował swoich technokratów. I na tym polega cały problem Łukaszenki. O ile wcześniej można było powiedzieć „Wołodia, porozmawiajmy!”, to teraz wszystko zostało przekazane jakimś ludziom, którzy po prostu wystawiają rachunki – wyjaśnia komentator polityczny Arciom Szrajbman.

Coraz trudniej rozgniewać Unię Europejską

Mapa wszystkich kontaktów i spotkań Łukaszenki po 2014 r. (aby zobaczyć więcej, najedź kursorem na mapę)

Rok 2015 stał się rokiem najczęstszych wizyt – zarówno Alaksandra Łukaszenki za granicą, jak i zagranicznych gości w Mińsku. Do tego do Łukaszenki zaczęli przyjeżdżać przedstawiciele państw Europy – m.in. Austrii, Belgii, Czech i Polski oraz instytucji europejskich. Białoruski przywódca odwiedził Watykan i spotkał się z prezydentem Włoch.

Ocieplenie stosunków odbyło się na tle konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ale głównym czynnikiem stała się nie rola Białorusi jako miejsca prowadzenia rozmów pokojowych (jak przyjęto mówić o tym oficjalnie), ale zmiana poglądów UE na ten region.

– Białoruś stała się miejscem rozmów w sprawie Ukrainy wskutek przypadkowych okoliczności. Mógłby się nim stać się Kazachstan, ale nie skorzystano z jego propozycji. Na tym rola Białorusi się skończyła – to miejsce, gdzie przebiegały negocjacje. Żadnej pokojowej roli Białorusi nawet nie było, to wszystko mitologia rozdmuchiwana przez tych, którzy starają się podwyższyć status Białorusi i rozwiązać w ten sposób problemy, które istnieją w stosunkach zagranicznych – mówi Andrej Jahorau, dyrektor Centrum Transformacji Europejskiej w Mińsku.

Ocieplenie stosunków z Mińskiem zaczęło się jeszcze przed kryzysem ukraińskim, od czasu szczytu Partnerstwa Wschodniego w listopadzie 2013 roku, kiedy Białoruś oznajmiła o zamiarze rozpoczęcia rozmów z Unią Europejską. W ciągu następnego roku wypuszczono na wolność więźniów politycznych, czyli wykonano główny warunek UE dotyczący współpracy z Białorusią.

Ukraiński kryzys to nasilił, ale tylko w tym sensie, że zmienił się układ geopolityczny. Białoruś jak taką zaczęto odbierać jako jedną z możliwych ofiar konfliktu z Rosją i pewne rzeczy Unia zaczęła widzieć przez inny pryzmat. W mniejszym stopniu zaczęto zwracać uwagę na sytuację z prawami człowieka i demokracją, a w większym – na utrzymanie Białorusi w strefie swoich wpływów, a nie oddanie Białorusi całkowicie Rosji – mówi Andrej Jahorau.

– Stąd wynikał brak reakcji – zarówno dyplomatycznej, jak i ekonomicznej – na represje wiosny 2017 roku. Podczas marcowych masowych protestów w Mińsku przebywali przedstawiciele Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, zaraz potem – Banku Światowego, a później – prezydent Serbii oraz szef MSZ Austrii. Nie było żadnych oficjalnych oświadczeń, potępienia, sankcji.

– Ani UE, ani Białoruś nie chciała tracić wypracowanych relacji. A jednocześnie zasadniczą różnicą w sytuacji z marca 2017 r. i w sytuacji z grudnia 2010 r. byli więźniowie polityczni. W tym roku politycznych nie było. Nawet sprawom tych, którzy padli ofiarą represji – np. oskarżonych w „sprawie patriotów” – nadano potem wsteczny bieg – wyjaśnia Jahorau.

Jednak według obrońców praw człowieka, na Białorusi są więźniowie polityczni, a oprócz tego podczas protestów ulicznych znowu aresztuje się aktywistów. Za kraty znów trafili Mikoła Statkiewicz i Paweł Siewiaryniec. Ale nawet to nie jest w stanie rozgniewać UE do takiego stopnia, aby obniżyć rangę stosunków dyplomatycznych i uczynić Łukaszenkę persona non-grata, jak to było w roku 2011. Na odwrót – kilka dni temu zaproszono go do Brukseli, na listopadowy szczyt Partnerstwa Wschodniego, gdzie będzie on ściskać dłonie m.in. europejskim przywódcom. Pułap wymagań z zakresu demokracji i praw człowieka znacznie się obniżył.

– Na pierwsze miejsce w UE wyszły teraz interesy stabilności i bezpieczeństwa narodowego, a nie sprawy demokratyzacji w poszczególnych krajach. Nawet obecność więźniów politycznych nie jest podstawą, aby zmieniać podejście do Białorusi. Unijni dyplomaci pod różnymi pretekstami uznają, że nie należy zauważać problemu – mówi Arciom Szrajbman.

Stabilność, przewidywalność, neutralność, umiłowanie pokoju – to, co Alaksandr Łukaszenka usiłował sprzedać na krajowy użytek, zadziałało za granicą.

– Stanowisko Białorusi widać we wszystkich sporach Rosji zresztą świata. To nie tylko Ukraina, ale też stosunki Rosja-USA, rosyjska operacja w Syrii. Nawet kiedy wybuchł konflikt Rosji z Turcją wokół strąconego samolotu, to my też zajęliśmy stanowisko „gódźcie się, bratnia Rosjo i przyjazna Turcjo”. Wszystkie te nowe nutki w białoruskim stanowisku są zauważane i odnotowywane. W tym też takie kroki jak tryb bezwizowy – mówi Arciom Szrajbman.

Z Europy przyjeżdżają tylko ministrowie

Spotkanie Alaksandra Łukaszenki z szefem MSZ Austrii Sebastianem Kurtzem. fot. president.gov.by

Żaden z prezydentów państw europejskich (z wyjątkiem Włoch – przy okazji wizyty w Watykanie) nie zaprosił Łukaszenki do siebie i nie przyjechał na Białoruś od początku ocieplenia i zniesienia sankcji. Do Mińska przyjeżdżają premierzy, ministrowie spraw zagranicznych, ale na najwyższym szczeblu Łukaszenka nie ma kontaktów w Europie.

Łukaszenka to dla nich nieprzyjemny człowiek. Nie chcą się z nim widywać ze względu na koszt dla ich reputacji, będący wynikiem takiego spotkania. Nie chcą się spotykać z ewidentnym dyktatorem, który być może jest zamieszany w zabójstwa polityczne w swoim kraju i w masowe łamanie praw człowieka – mówi Andrej Jahorau.

Dotyczy to szczególnie sąsiadów, którzy dopiero kształtują swój wizerunek wewnątrz UE i spotkanie z kimś, kogo wszyscy uważają za dyktatora, mogłaby bardzo temu wizerunkowi zaszkodzić. Tym bardziej, że nawet bez takich symbolicznych spotkań na najwyższym szczeblu Białoruś współpracuje ze swoimi europejskimi sąsiadami na szczeblu ministerstw w różnych sferach.

Jednak Arciom Szrajbman uważa, że europejscy liderzy nie żywią osobistej niechęci do Łukaszenki. Gdyby zaszła ważna potrzeba, to by do niego przyjechali:

– Zaproszenie na szczyt Partnerstwa Wschodniego to potwierdza. Wytłumaczenie braku przyjazdów może być takie: Białoruś nie jest zbyt ważnym krajem. Wizyta przywódcy, a tym bardziej wizyta przywódcy wpływowego państwa to zawsze wielki zaszczyt, sygnał wysyłany stronie przyjmującej. Po prostu tak się nigdy nie dzieje dlatego, że ktoś przejeżdżał obok. To Maduro może przejeżdżać obok i zajrzeć. Ale ani Emmanuel Macron, ani Angela Merkel tego nie zrobią.

UE i WNP – jako środki szantażu dla Łukaszenki

Nazarbajew i Łukaszenka fot. president.gov.by

Jeśli chodzi o kraje położone na wschód od Białorusi, to po Putinie Łukaszenka najczęściej spotyka się z prezydentem Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem i przywódcą Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Ich wzajemne wizyty odbywają się co rok. Oprócz tego, spotkania z liderami tych państw oraz z prezydentami Tadżykistanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu i Armenii odbywają się często w ramach szczytów Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej oraz WNP.

Alaksandr Łukaszenka cały czas krytykuje te organizacje za nieefektywność i biurokrację. Ale też cały czas tam jeździ.

– Wszystko to jest rozwiązywaniem problemów z Rosją. Samoistnej wartości te organizacje nie przedstawiają już od dawna – ani dla Łukaszenki, ani dla innych przywódców. To po prostu miejsca spotkań, aby nie organizować pełnowartościowych wizyt dwustronnych – tłumaczy Arciom Szrajbman. – Ale dla Łukaszenki to jeszcze przedmiot szantażu. Jeśli popatrzeć na retorykę sporów białoruskich władz z Moskwą, to niemal zawsze używa takiego narzędzia: „nie pojadę na szczyt”. Ostatnim razem zagroził, że odwoła białoruskich specjalistów z Euroazjatyckiej Komisji Gospodarczej. Te groźby nie są realizowane, to cały czas mówi o tym, że wszelkie te formaty stały się zamiast narzędzia załatwiania spraw – kartą rzucaną na stół, kiedy nie ma już innych atutów.

Gorączkowe próby znalezienia nowych rynków zbytu

Traktor z kiełbasy na mińskich dożynkach obwodowych

W ciągu ostatnich dwóch lat Łukaszenka odwiedził Indonezję, Tajlandię, Pakistan, Indie, Sudan, Gruzję, Egipt. Regularnie jeździ do Chin i przyjmuje Xi Jipinga u siebie. Nie zapomina też o Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jednak mimo jego odwiedzin, liderzy tych krajów nie przyjechali na razie na Białoruś.

Na najwięcej uwagi zasługują podróże białoruskiego prezydenta do Chin. I choć dla nich Białoruś jest raczej mizernym i peryferyjnym partnerem. Jednak dla Białorusi taka współpraca może przynieść oprócz pieniędzy, również aspekty propagandowe. Tak znaczący partner poprawia wizerunek kraju, nawet gdy fakt takiej przyjaźni jest rozdmuchiwany.

Ostatnią kwestią jest próba znalezienia rynków zbytu dla białoruskich towarów.

– Rozmowy na najwyższym szczeblu służą zwiększeniu eksportu i poszukiwanie nowych rynków zbytu. Jednak nie możemy stanowić konkurencji dla niemieckiego przemysłu maszynowego. I szukamy miejsc, gdzie możemy wszystko to sprzedać. Egipt, Sudan, Ameryka Łacińska, Indie – to tam prowadzone są próby znalezienia nowych rynków dla białoruskich wyrobów jakimiś szczególnymi kanałami. Towarów, których nie możemy zbyć na rynku europejskim po konkurencyjnych cenach – podkreśla Andrej Jahorau.

Łukaszenka i wszyscy prezydenci Ukrainy

Alaksandr Łukaszenka i Petro Poroszenko, president.gov.ua

Od 2011 r. Aleksander Łukaszenka spotykał się ze wszystkimi prezydentami Ukrainy: Wiktorem Janukowiczem, p.o. prezydenta Ołeksandrem Turczynowem, Petro Poroszenką, a także byłym prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą i to dwukrotnie.

Arciom Szrajbman – analityk i dziennikarz uważa, że wizyta Łukaszenki w Kijowie w 2017 r. wywołał największe zainteresowanie w mediach, jak i wśród społeczeństwa.

– Dwa spotkania w Poroszenką w ciągu jednego roku – to dość szczególna sprawa. Głośniejsza była wizyta w Kijowie, bo towarzyszył jej incydent z nagim protestem. Była ona postrzegana w Rosji jak jakiegoś rodzaju bunt. Przynajmniej tak pokazywały to niektóre rosyjskie media – podkreśla Szrajbman.

Czy dyplomacja pomoże Białorusi?

Białoruś chce otrzymać więcej europejskich inwestycji i pozbawić się wizerunku „ostatniej dyktatury Europy”. Jednak sama dyplomacja nie wystarczy do osiągnięcia tych celów.

– Współczesne wyzwania nie mogą być rozwiązywane wyłącznie przez dyplomację – uważa Jahorau – Europa nie może zmusić swoich biznesmenów do inwestowania na Białorusi. Oni przyglądają się na ocenie kredytowej kraju, gwarancjom prawnym i sami decydują czy będą inwestować w kraju z takim inwestycyjnym klimatem. Bez realnych reform, żadne problemy nie zostaną rozwiązane.

Żeby rzeczywiście zwiększyć zainteresowanie, należy wykonać jakieś działania. Np. rezygnacja z wiz – to krok w dobrą stronę. Jednak ludzie będą przyglądać się głębiej. Dopóki nie uporządkujemy własnego domu, nie ma co liczyć na kontakty dyplomatyczne – dodaje.

Weranika Uładzimirawa/cez/jb www.belsat.eu/pl/

Aktualności