Ponad 1000 zatrzymanych: jak zdławiono Dzień Wolności w Mińsku


Milicja i służby specjalne uniemożliwiły obchody Dnia Wolności w Mińsku. Na ulice ściągnięto sprzęt do rozpędzania manifestacji i funkcjonariuszy w bojowym ekwipunku. Belsat.eu przypomina kronikę wydarzeń.

Nie dać się zebrać

Od samego rana w centrum Mińska można było zauważyć zwiększoną koncentrację sił porządkowych. Oprócz milicji, OMON-u i wojsk wewnętrznych widać było uzbrojonych w pistolety maszynowe funkcjonariuszy jednostek specjalnych bez naszywek rozpoznawczych pozwalających ich zidentyfikować.

Manifestanci zbierali się w pobliżu budynku Akademii Nauk, ale miejsce zbiórki było zablokowane. Zwieziono tam ponad dziesięć „bud” milicyjnych, autokary z OMON-owcami i żołnierzami wojsk wewnętrznych.

Okoliczne ulice były zablokowane przez radiowozy drogówki. W południe milicja odcięła wyjścia ze stacji metra „Park Czeluskinowców”, „Akademia Nauk” i „Plac Jakuba Kołasa”.

„Zaczystki” profilaktyczne

Godzinę później OMON wkroczył do biura Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna. Agencja BiełaPAN cytowała współpracownika centrum Siarhieja Sysa:

„OMON wdarł się do biura. Wszystkich ułożyli na podłodze”.

Zatrzymano ok. 60 osób, w tym szefa Wiasny, byłego więźnia politycznego Alesia Bialackiego, znaną aktywistkę Nastę Łojkę oraz oraz przewodniczącego Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Aleha Hułaka.

Wcześniej w podobny sposób odbywały się zatrzymania polityków i aktywistów w innych miejscach. Po drodze z Warszawy do Mińska zatrzymano byłego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajewa, w ręce milicji trafił też jeden z liderów Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Dzianis Sadouski.

Masowe zatrzymania

Demonstranci wyznaczyli sobie zbiórkę na 14.00. Już wtedy OMON i wojska wewnętrzne przystąpiły do zatrzymań tych, którym udało się tam dotrzeć. Zaciągano ich do autobusów, nie robiąc wyjątków ani dla kobiet, ani dla starszych ludzi.

Zatrzymania były całkowicie przypadkowe i przypominały „kocioł” – próbujących wydostać się z miejsca łapanki ludzi powstrzymywali funkcjonariusze z tarczami.

Zatrzymania na jeszcze większą skalę rozpoczęły się nieco później – na planowanej trasie przemarszu demonstrantów. Na Prospekcie Niepodległości w okolicach placu Jakuba Kołasa ludzi zaciągano do postawionych więźniarek i autobusów. Również dziennikarzy.

Zatrzymano ponad 100 osób. Potem łapanka odbyła się też na samym Placu – świadkowie mówili, że liczba zatrzymanych szła na setki. Później agencja Associated Press potwierdziła te cyfry – pisząc o ponad 400 zatrzymanych podczas dzisiejszej pacyfikacji. Dane te wciąż aktualizowano, ostatecznie liczbę zatrzymanych oszacowano na ponad tysiąc.

Około 40 demonstrantów funkcjonariusze wyłapali jeszcze dalej – w okolicach placu Październikowego. Też zapakowano ich do podstawionych „bud”.

Akcja sił bezpieczeństwa była dokładnie zaplanowana i na bieżąco koordynowana: najpierw demonstrantów rozdzielono na kilka mniejszych grup, a potem praktycznie jednocześnie rozpoczęły się zatrzymania – od Akademii Nauk, poprzez plac Jakuba Kołasa po plac Październikowy.

Rozejść dano się praktycznie „niedobitkom”, na których polowali jeszcze później tajniacy.

МL, belsat.eu

Aktualności