Jak zbiera się podpisy na rzecz opozycyjnych i prorządowych kandydatów do parlamentu


Nawet członkowie komitetów wyborczych mówią, że aktywność obywateli przed wyborami parlamentarnymi jest bardzo wątpliwa. Ludzie w instytucję wyborów wierzą słabo, do uczestników pikiet podchodzą raczej, żeby się wygadać. Belsat.eu obserwował przebieg zbiórki podpisów pod nazwiskami pretendentów.[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

„Czy to ta sama Darafiejewa?”

[/vc_column_text][vc_column_text]Planszę z życiorysem chyba najbardziej znanej potencjalnej kandydatki na deputowaną – piosenkarki Iryny Darafiejewej – wykonano w dwóch językach państwowych. Zdjęcie artystki zrobiono na tle pola chabrów.

Uśmiechnięty i towarzyski chłopak w bejsbolówce z logotypem „Biełaja Ruś”, razem z podobnymi mu młodymi ludźmi zbiera podpisy poparcia dla piosenkarki obok domu towarowego GUM w centrum Mińska.

Mówi, że mało kto zna Irynę Darafiejewą jako mądrą, aktywną kobietę i działaczkę społeczną.

„A ona przecież m.in. była jedną z założycielek zjednoczenia Biełaja Ruś. Jest członkinią rady społecznej Ministerstwa Spraw Wewnetrznych. Pracuje wydziale społeczno-kulturalnym Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych”.

Młody członek komitetu wyborczego to absolwent Uniwersytetu Kultury i artysta Teatru Piosenki Iryny Darafiejewej. Właśnie osobista znajomość z piosenkarką pobudziła go do tego, aby zostać bezpośrednim uczestnikiem jej kampanii wyborczej. Zapewnia, że program Darafiejewej jest już gotowy, co prawda nie można go pokazać, ponieważ agitacja jest jeszcze zabroniona. Chłopak dodaje, że niezbędny tysiąc głosów już zebrano, ale pikiety wciąż są wystawiane codziennie.

„Chcemy zebrać co najmniej trzy tysiące podpisów – wyjaśnia młodzieniec. – Iryna niemal codzienne zjawia się na naszych pikietach”.

W Dzielnicy Centralnej Mińska, skąd startuje artystka, jej ekipa zbiera podpisy w ośmiu punktach. Nasz rozmówca przyznaje, że wcześniej gdy sam widział takie pikiety, to omijał je szerokim łukiem. A teraz, kiedy stanął po drugiej stronie procesu wyborów, to zrozumiał na ile to ważne:

„Wielu ludzi, w tym młodych, przechodzi obok! Mówię im: Możemy przecież wpływać na swoje życie. Od nas zależy, kto zostanie wybrany”.

Do naszej rozmowy przyłącza się starszy przechodzień. Cały czas stał obok i uważnie słuchał. W końcu nie wytrzymał:

„A ile u nas rozpuszczonej młodzieży! W klubach zobaczcie, jak piją. Nie ma nawet zwyczajnej kultur. O jakich można mówić inwestycjach, kiedy wszystko buduje się na kulturze!”

Chłopak pokazuje w odpowiedzi na swoją koleżankę:

„Czy my jesteśmy podobni do takich, co się upijają? Mam 25 lat, a ta dziewczyna – 23.”

Przechodnie dość aktywnie podchodzą do pikiety. Czytają biografię, pytają czy to ta sama Darafiejewa. Podpis za wyłonienie jej w charakterze kandydata złożyła przy mnie jedna chętna. Członek komitetu wyborczego mówi, że przeważnie ludzie reagują pozytywnie, chociaż padają z ich strony też ostre słowa. Ale o tym mój rozmówca wolał nie mówić.[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

Milicjant, który przeszkodził fałszerstwom

[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_column_text]Po pracy, ludzie niosą ciężkie torby z hipermarketu przy ul. Wiery Charużej. Dwie kobiety – członkinie komitetu wyborczego zbierają podpisy na „tego samego milicjanta, który nie dał sfałszować wyników wyborów”.

W 2008 r., podczas jednej z poprzednich kampanii wyborczej do parlamentu, ppłk milicji Mikałaj Kazłou ochraniał jeden z punktów wyborczych. Ostatniego dnia przedterminowego głosowania przewodnicząca komisja poprosiła go o klucz od pomieszczenia, gdzie znajdowała się urna.

Milicjant odmówił. Niebawem zadzwonił do niego jego zwierzchnik, ale i wtedy Kazłou nie zmienił zdania i napisał raport. Nie wiadomo, jak ostatecznie policzono głosy w tej komisji, ale dzielny milicjant musiał zwolnić się ze służby.

Ta historia to swojego rodzaju wizytówka pretendenta Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Mikałaja Kazłowa. Wkrótce zjawia się on sam. Pytam, dlaczego interesuje go udział w wyborach, skoro na własne oczy widział on, jak odbywają się fałszerstwa.

„Dla mnie cenne są kontakty. Spotyka się tylu interesujących ludzi! Sami podchodzą i się zapoznają. Chodzimy też po mieszkaniach. Jedna kobieta proponowała swoją pomoc, chociaż ludzie oczywiście bardzo stracili wiarę w wybory”.

[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

Podpisy na pretendenta BRSM zbierają dziewczyny w szortach

[/vc_column_text][vc_column_text]Po 20 minutach, dosłownie o parę metrów obok pojawia się jeszcze jedna pikieta. Dwie młodziutkie dziewczyny w podkoszulkach i szortach z zupełnie malutką, może 4-letnią dziewczynką. Przyniosły oficjalną flagę państwową i stelaż z czarno-białymi zdjęciami potencjalnego kandydata. Człowiek na plakacie to Kirył Hierasimau, rocznik 1990. Członek Komunistycznej Partii Białorusi i Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży (BRSM), kierownik wydziału w terytorialnym ośrodku obsługi ludności Dzielnicy Centralnej Mińska.

Przez jakiś czas pikieta wygląda dziwnie. Flagi i życiorys kandydata jest, a blankietów, gdzie można by się podpisać – nie ma.

„Zaraz przywiozą nasze teczki” – uspokajają dziewczyny.

Też należą do BRSM, jak ich kandydat. Po półgodzinie chłopak w dresach wreszcie przywiózł blankiety. Potem „pikietowali” we czworo: chłopak, dziewczyny i dziecko. A młodzież jak to młodzież – towarzystwo śmiało się i żartowało.

„Podejrzewam, że jest rozkaz, aby obok biało-czerwono-białej zawsze byłа też inna flaga – mówi Mikałaj Kazłou. – Kiedy tylko wystawiamy pikietę w nowym miejscu, po jakimś czasie obok zjawia się jeszcze jedna”.

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

„Kiedy będę prezydentem, zrobię go ministrem!”

[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_column_text]Południe. Bazar na Komarowce. Zwykły tłum mińszczan, którzy przyszli po zakupy. Plac przed bazarem to jedno z ulubionych miejsc wszystkich zbierających podpisy oraz agitatorów przy każdej okazji politycznej.

Stoi tu pikieta zwolenników opozycjonisty Mikałaja Kazłowa oraz jego „kolegi” z innego okręgu. Na obecnego deputowanego do Izby Reprezentantów, bezpartyjnego lekarza Dzmitryja Szaucowa zbiera podpisy kilka kobiet. Ubrane są w t-shirty i bejsbolówki z logiem „Biełaja Ruś”. Kobiety są uprzejme, często się uśmiechają, nawiązują rozmowę z każdym, kto interesuje się portretem potencjalnego kandydata.

– Kiedy będę prezydentem, zrobię go ministrem – mówi jeden z przechodniów.

– To proszę się podpisać! – odpowiada jedna ze zbierających.

– Nie, niech młodzież się podpisuje! – pokazuje na mnie mężczyzna.

– A pan zna tego kandydata? – pytam.

– Był głównym lekarzem w szpitalu nr 34. Doprowadził tam wszystko do porządku. Ale ile takich szpitali jeszcze zostało… Widziałem jego wystąpienia w telewizji.

Mimo takiego obeznania z biografią doktora Szaucowa, przechodzień nie podpisał się pod jego kandydaturą.

Obok pikiety Mikałaja Kazłowa zauważyłam znanego intelektualistę Maksima Żbankowa. Chciał poprzeć kandydaturę opozycjonisty, ale nie mógł, ponieważ jest zameldowany w innej dzielnicy.

„Czekamy już 20 lat, że ktoś przyjdzie i zrobi nam dobrze. Władza to w ideale top-menagerowie, których wybiera naród. Dlatego wybory są istotne. Ważne, aby pokazać, że istniejemy, że mamy swoje poglądy i jest nas wielu. Inaczej nie ma sensu tu żyć” – tłumaczy Żbankou.

A co z argumentem, że głosy i tak nie będą uczciwie policzone?

„Najwyższy stopień odwagi to robić swoje, nie mając gwarancji zwycięstwa” – uważa nasz rozmówca. – Przełamać inercję zależności i przekształcić ją w inercję kreatywności. Niezależnie od tego, jakie będą wybory. Wybór zresztą zawsze jest. Aktywność obywatelska to nie tylko demonstracje uliczne. To każde publiczne wyrażenie swojego stanowiska. Od tego wszystko się zaczyna.”

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

„Poprzyjcie opozycyjnego kandydata!”

[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_column_text]Tymi słowami Wolha Kawalkowa z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji informuje przechodniów, że mogą oddać głos na rzecz wysunięcia jej kandydatury.

– A jest w tym sens? – pyta młody mężczyzna.

– Tak!

– Naprawdę?

– Potrzebne jest mi wasze poparcie!

Wolha obcuje z ludźmi tak odważnie, że wydaje się, iż w każdej sytuacji znajdzie potrzebny argument. Młody mężczyzna mówi, że zaraz pójdzie do sklepu, ale wróci – z dowodem.

Pikiety działaczki codziennie odbywają się koło Bazaru Zachodniego i hipermarketów w pobliżu stacji metra Kamiennaja Horka. Wolha mówi, że w przyszłym tygodniu będą w nowych miejscach. Też zauważyła, że kiedy tylko opozycjoniści wystawiają swoje pikiety tam, gdzie nie stanęła jeszcze stopa zbierających podpisy, to od razu pojawiają się tam pikiety alternatywne – z flagą państwową.

Aktywistka startuje w okręgu nr 103. Wśród jej konkurentów jest przewodniczący dzielnicowej filii proprezydenckiej organizacji Biełaja Ruś. Jego pikieta znajduje się 50 metrów dalej. Kobiety, które zbierają podpisy rozmawiają o swoich, babskich sprawach. Ale widząc, że wczytuję się w życiorys, życzliwie odpowiadają na pytania.[/vc_column_text][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_separator][vc_column_text]

[/vc_column_text][vc_column_text]Obie panie też należą do Biełaj Rusi. O swoim kandydacie wiele nie mówią: agitować jeszcze nie wolno. To obecny deputowany do Radu Miejskiej Mińska. Opowiadają, że wśród jego zasług jest odsłonięcie pomnika Bohatera Związku Radzieckiego, marszałka Jakubowskiego. Ulica nazwana jego nazwiskiem przebiega przez okręg wyborczy pretendenta.

Na sąsiedniej pikiecie atmosfera jest żwawsza.

– Poprzyjcie opozycyjnego kandydata!

– Nie mogę, śpieszę się. Dzieci w domu głodne.

– A o przyszłości dzieci pani myśli?

– Ja dla ich przyszłości pracuję!

Wolha mówi, że dość często zawiera na pikietach znajomość z tymi, którzy potem stają się częścią jej zespołu.

„To rekrutacja – wyjaśnia opozycjonistka. – Zbieramy kontakty do obserwacji wyborów. Szkolimy ich i mamy gotowych obserwatorów”.

Tymczasem starsza członkini komitetu Wolhi zwraca się do kolejnych przechodniów:

– Poprzyjcie opozycyjnego kandydata!

– Nie ma problemu.

– Słusznie, czego tu się bać…


Wybory parlamentarne na Białorusi odbędą się 11 września. Teraz pretendenci próbują zebrać na ulicach po co najmniej 1000 głosów poparcia. Jeżeli im się to uda, a głosy zostaną uznane za ważne, zostaną zarejestrowani jako oficjalni kandydaci i wraz ze swoimi komitetami będą mogli rozpocząć kampanię agitacyjną.

CM, belsat.eu

Aktualności