Władimir Putin oznajmił w czwartek, że osobiście zwrócił się do Prokuratury Generalnej o pozwolenie na przewiezienie Aleksieja Nawalnego do Niemiec na leczenie. Gdyby za otruciem opozycjonisty stały władze, nie pozwolono by na wyjazd – dodał.
Na obradach Klubu Wałdajskiego, gromadzącego ekspertów zajmujących się Rosją, Putin przypomniał o prośbie żony Nawalnego w tej sprawie.
– Od razu po tym, jak zwróciła się do mnie żona tego obywatela, poleciłem prokuraturze, by sprawdziła możliwość jego wyjazdu za granicę na leczenie – zapewnił.
Przekonywał, że Nawalny ze względu na dotyczące go śledztwa miał ograniczone możliwości wyjazdu.
– Od razu poprosiłem Prokuraturę Generalną o pozwolenie. I on wyjechał – podkreślił.
Wkrótce po tych wypowiedziach Putina współpracownik Nawalnego Leonid Wołkow opublikował fragmenty briefingu rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa z końca sierpnia. Pieskow powiedział wówczas, że kwestia transportu Nawalnego do Berlina “nie wymagała udziału prezydenta” Rosji. Była to – przekonywał – “wyłącznie decyzja lekarzy”.
Sam Aleksiej Nawalny opublikował na swoim Twitterze zdjęcie Putina z Alaksandrem Łukaszenką, dopisując do niego fikcyjny dialog:
– Uratowałem Cichanouską – mówi Łukaszenka. – A ja uratowałem Nawalnego – odpowiada Putin.
– Ta obywatelka Białorusi i gospodyni domowa Cichanouskaja zapomniała, że prezydent Białorusi ją uratował – oznajmił Łukaszenka 10 października.
Przekonywał, że na sztab opozycji ktoś chciał napaść i go podpalić, a potem oskarżyć o to władze. I że to sama Swiatłana Cichanouskaja, która miała rzekomo stać się „sakralną ofiarą” tego napadu, poprosiła go o pomoc w wyjeździe w kraju. Łukaszenka nie dość, że się zgodził, to kazał dać jej jeszcze 15 tys. dolarów na urządzenie się za granicą, za co wdzięczna Cichanouskaja bardzo dziękowała i „płakała wisząc na szyi” swego wybawiciela.
cez/belsat.eu wg PAP, inf.wł.
