Jak najemnicy Wagnera wyrabiali na Białorusi dokumenty. Śledztwo Biełsatu


Białorusini z nieformalnie wspieranej przez Kreml tzw. prywatnej firmy wojskowej swobodnie przyjeżdżają do kraju, nie ukrywają się przed milicją, a nawet dostają nowe dowody tożsamości. Biełsat zdobył nowe informacje o białoruskich najemnikach na rosyjskim żołdzie.

Wagnerowski “oddział rodzinny”

Spośród 11 ujawnionych dotąd nazwisk z „białoruskiej listy Wagnera” o 42-letnim Uładzimirze Kurynience nie było wiadomo prawie nic – oprócz tego, że jest Białorusinem. Sytuacja się zmieniła, kiedy wolontariusze z grupy Ichtamniet_M02029 znaleźli konta Kurynienki w serwisach społecznościowych.

Uładzimir Kurynienka. Zdjęcie z serwisów społecznościowych

Według danych Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Kurynienka to dowódca 1. plutonu 3. kompanii zwiadowczo-szturmowej. Zdjęć z wojny na jego stronie nie ma, ale jest on subskrybentem wielu grup zajmujących się tematyką wojen w Syrii i w Donbasie. Wśród jego znajomych we Vkontakte jest trzech „wagnerowców” z Rosji, których dane SBU ujawniła wcześniej. To m.in. Andriej Lebiediew z obwodu jarosławskiego. Zgodnie z informacjami ukraińskich służb, Lebiediew 14 czerwca 2016 r. zestrzelił nad Ługańskiem samolot Ił-76 z ukraińskimi spadochroniarzami na pokładzie. Zginęło wówczas 49 osób.

Fragment sprawozdania SBU

Kurynienka ma córkę Janinę, która uczy się w Mińsku. Po próbie skontaktowania się z nią przez serwis Vkontakte, korespondent belsat.eu od razu znalazł się na „czarnej liście”. Ciotka najemnika – Raisa – mieszka w Moskwie. Powiedziała nam, że czytała w internecie o służbie krewniaka w grupie Wagnera, ale nie wie „w co wierzyć”.

– Teraz przestał się ze mną kontaktować – dodała kobieta.

Kurynienka pochodzi z Iwanowa (Janowa Poleskiego) w obwodzie brzeskim. W książce telefonicznej z 2017 r. to nazwisko figuruje tylko przy dwóch adresach. Jeden z nich, przy ulicy Sowieckiej jest taki sam jak adres, gdzie zameldowano… jeszcze jednego „wagnerowca” – Edwarda Dawydawa.

Edward Dawydau. Zdjęcie z serwisów społecznościowych.

Wyjaśnienie jest proste: Kurynienka jest rodzonym wujkiem Dawydawa.

„Prędzej bym uwierzył, że walczył po stronie mudżaheddinów…”

Dworzec kolejowy Janów Poleski w Iwanowie

– Jestem w szoku! Kurynienka walczył w Syrii? Po stronie Rosjan? Prędzej bym uwierzył, że walczył po stronie mudżahedinów… – śmieje się znajomy Uładzimira, którego spotykamy w pobliżu jego domu w Iwanowie. – O ile wiem, miał tu kłopoty z prawem, dlatego już jakieś siedem lat temu pojechał do pracy do Rosji, na Północ. Jeżeli chodzi o coś związanego z kryminałem, z tym, żeby napaskudzić, naszkodzić – to do niego podobne. Ale żeby walczyć za Rosję – poważnie w to wątpię.

Sąsiedzi nie bardzo wiedzą, czym zajmuje się Kurynienka. Wygląda na to, że nigdy nie miał ani konkretnego zawodu, ani stałej pracy. W Iwanowie bywa rzadko, ale czasem przyjeżdża.

Uładzimir Kurynienka. Zdjęcie z serwisów społecznościowych

– Jakoś we wrześniu przyszła do niego milicja. Nie wiem, z jakiego powodu. Ale go nie aresztowali. A już potem, jakieś dwa-trzy tygodnie temu, znowu go widziałem – opowiada sąsiad.

Uprzejmy, cichy, zawsze mówi „dzień dobry”

O tym, że Uładzimir Kurynienka walczył w Syrii, sąsiedzi dowiedzieli się od korespondenta belsat.eu. Ale o Edwardzie Dawydawie mówi się w tym kontekście – jego dane niektórzy widzieli w internecie, w powiadomieniu SBU z lipca tego roku.

Dawydau (stoi z flagą) podczas służby wojskowej. Zdjęcie z serwisów społecznościowych.

– Edzik potem przyjechał i powiedział nam, że to wszystko nieprawda. Że niby jego dziewczyna, która o tym mówiła, po prostu żartowała. Wiemy, że po szkole poszedł do wojska i wrócił jako sierżant. Potem został spawaczem, pracował na gazociągu. A kilka lat temu wyjechał na saksy do Rosji, do Kraju Krasnodarskiego – opowiada sąsiadka Dawydawa.

Właśnie w Kraju Krasnodarskim, w miejscowości Molkino, znajduje się baza szkoleniowa najemników z grupy Wagnera. Dawydau miał się do nich przyłączyć w kwietniu 2015 r.. Dostał pseudonim „Huzar”.

– A czy walczyć w Syrii jest zabronione? – dziwi się inna sąsiadka. – Krążyły plotki, że kiedy o Dawydawie napisali w internecie, to prokuratura wszczęła postępowanie. Ale powiem jak jest: sąsiadów o nic nie pytano. Nie wiem, czy to prawda, co o nim mówią. Zazwyczaj jeżdżą tam walczyć za pieniądze, żeby np. kupić mieszkanie. A on ma mieszkanie, niedawno zrobił remont.

Nic złego nie mogą powiedzieć o swoim sąsiedzie mieszkańcy bloku przy ul. Sowieckiej:

– Uprzejmy, cichy, zawsze mówi „dzień dobry”. To naprawdę nieszczęśliwy chłopak. Faktycznie sierota, cała rodzina mu umarła. Jedyny krewny, jaki mu został to Uładzimir.

Klatka schodowa domu w Iwanowie, w którym mieszkają Dawydau i Kurynienka.

Wszyscy potwierdzają: Edward Dawydau przeważnie przebywa za granicą, ale regularnie przyjeżdża na Białoruś. Ostatni raz w Iwanowie widziano go tydzień temu. Kiedy zapukaliśmy do jego drzwi, nikt nam nie otworzył

Kiedy jednak bywa w domu, to nie ukrywa się on przed organami ścigania. Wręcz przeciwnie – w lutym 2016 r. wydano mu w Iwanowie nowy paszport (dowód tożsamości). Wtedy, gdy był już w składzie grupy Wagnera.

Drzwi mieszkania Dawydawa

Matka w milicji, syn w Donbasie i Syrii

Nowy białoruski paszport w październiku 2016 roku wydano też Alaksandrowi Stupnickiemu, który także zdążył do tego czasu wziąć udział w działaniach zbrojnych w Donbasie i w Syrii, zostać tam rannym, a następnie odznaczonym przez rosyjskie władze.

Z poufnego źródła uzyskaliśmy kopię jego paszportu, w którym zaznaczono datę wydania – 27.10.2016.

Strona z paszportu (dowodu tożsamości) Alaksandra Stupnickiego.

Z informacji naszego proszącego o zachowanie anonimowości źródła wynika, że 2 marca 2016 r. Stupnicki został ranny w Syrii, w okolicach Palmiry. Potem, wraz z rosyjskimi najemnikami grupy Wagnera Białorusin dostał Order Męstwa – „za udział w działaniach operacyjno-wywiadowczych i specjalnych w rejonie Palmiry”.

O wcześniejszym życiu 29-letniego mieszkańca Orszy wiadomo niewiele. W otwartych źródłach informacji nie ma danych o jego miejscu zatrudnienia lub ukończonych szkołach. Nie wiadomo też, gdzie odbywał służbę wojskową.

Alaksandr Stupnicki z żoną.
Zdj. VK.com

Jak mówią jego krewni, matka Stupnickiego pracuje w miejscowym Departamencie Ochrony MSW. Sąsiedzi przypominają sobie, że Alaksandr też „pracował w ochronie”. Być może nawet w tej samej strukturze. Zadzwoniliśmy tam i potwierdzono nam, że Maria Stupnickaja rzeczywiście pracuje w służbach, jako dyżurna.

Jej syn znalazł się w bazie szkoleniowej wagnerowców prawdopodobnie w 2014 r.. Stamtąd wyruszył w swoją pierwszą delegację – do Donbasu, a w Doniecku poznał przyszłą żonę, Anastasiję. Z informacji na jej kontach w sieciach społecznościowych wynika, że wkrótce potem para przeprowadziła się do Orszy, gdzie urodziło się jej dziecko. Od czasu do czasu Anastasija bywała w Mińsku.

Kiedy spróbowaliśmy się z nią skontaktować, zamknęła lub usunęła wszystkie swoje konta.

Wpis Anastasii Stupnickiej na koncie w serwisie społecznościowym.

Proszący o zachowanie anonimowości bliski przyjaciel rodziny opowiedział nam:

– Wrócili dawno, minęły już jakieś dwa lata. Nasta urodziła tu w 2015 r. w miejscowym szpitalu. Zrobili jej dokumenty.

Dom w Orszy, w którym do niedawna mieszkali Stupniccy

Na ukraińskiej stronie „Myrotworec” ujawniono część adresów zamieszkania najemników. Jest tam też adres Stupnickiego w Orszy. Koresponent belsat.eu udał się więc na ul. 1. Maładziożną, na osiedle Kirpiczny. Przez domofon nikt nie odpowiedział. Od jednej z sąsiadek dowiedzieliśmy się, że Stupniccy byli tu do lipca.

– A potem wyjechali na urlop. Chyba na Krym. I już kilka miesięcy ich nie ma.

To samo potwierdza jeszcze jedna sąsiadka z klatki schodowej. Mówi ona, że Supnickich można było często zobaczyć z dzieckiem na podwórku, ale „potem nagle gdzieś znikli”.

Pod koniec lipca SBU opublikowała sprawozdanie, w którym m.in. wymieniono nazwiska Białorusinów z grupy Wagnera. W tym samym czasie Stupniccy wyjeżdżają z Białorusi – po prawie trzech latach spędzonych w Orszy. Anastasija zamieszcza zdjęcia z Krymu, a potem z Doniecka. Alaksandra na nich nie ma.

Skontaktowaliśmy się z jego ciotką – Darią. Potwierdziła tylko, że mieszkał na Białorusi, ale wyjechał.

– Dzieciaki pojechały pokręcić się po Rosji, dopóki są młodzi. Oczywiście, że zamierzają wrócić do Orszy. Ale trudno powiedzieć, kiedy.

Kobieta nie chce mówić o udziale krewniaka w wojnie w Donbasie. Wyraźnie się denerwuje i w końcu rzuca słuchawkę. Matka Alaksandra, Maria Stupnickaja nie odpowiada na nasze telefony.

Nowy adres “legionisty”

Rusłan Babinin. Zdjęcie z sieci społecznościowej

Rusłan Babinin został w 2003 roku pokazany w rosyjskiej telewizji jako żołnierz francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Wiadomo, że człowiek o takim nazwisku założył w Paryżu wypożyczalnię autokarów turystycznych i zabytkowych samochodów. Firma działała przez kilka lat i została zlikwidowana w 2015 r. Mniej więcej w tym samym czasie Babinin znalazł się w szeregach „wagnerowców”.

Jego konta w serwisach społecznościowych są nieaktywne, ale ma tam wielu znajomych wśród absolwentów Instytutu Pogranicznego FSB Federacji Rosyjskiej. Napisaliśmy do jednego z nich, ale jedyną odpowiedzią było zablokowanie strony i „zabanowanie” dziennikarza.

Rusłan Babinin. Zdjęcie z sieci społecznościowej

Według naszych informacji we wrześniu 2015 r. Rusłan Babinin zmienił miejsce zamieszkania. Znaleźliśmy jego adres w Mińsku, ale nie zastaliśmy go tam. Przez domofon odpowiedziała nam jego matka:

– Rusłan nie mieszka na Białorusi od 23 lat, ale jest tu zameldowany, tak. A wcześniej był zameldowany w Mohylewie. Nic więcej nie powiem, nie właźcie z butami do życia cudzej rodziny! – usłyszeliśmy od niej.

Babininowie rzeczywiście długo mieszkali w Mohylewie, dokąd przeprowadzili się z Kazachstanu. W latach 70. Rusłan chodził w Mohylewie do szkoły. Kiedy rodzina zameldowała się w Mińsku – nie zdołaliśmy ustalić. Ale aby dostać pieczątkę z rejestracją w paszporcie, Babinin musiał przyjechać na Białoruś.

Co zresztą uczynił – jesienią 2015 r. Podobnie jak inni białoruscy najemnicy z grupy Wagnera, którzy już mając za plecami służbę w jej szeregach, odwiedzali kraj. Znamy nazwiska Wadzima Juszkiewicza, Siarhieja Sazanowa, Kanstancina Hirsa oraz Andreja Bakunowicza.

***

26 lipca raport poświęcony grupie Wagnera opublikowała Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Poinformowała w nim m.in. o tym, że w szeregach najemników jest 11 obywateli Białorusi. Dwóch z nich zginęło w latach 2014-2015 – walcząc przeciwko Ukrainie w Donbasie. Z 9 wciąż żywych wagnerowców z dziennikarzami rozmawiał jedynie Hirs, który zaprzeczył informacjom SBU. Białoruskie służby oświadczenia Ukrainy nie komentują.

Czytajcie więcej:

SBU znalazła w Grupie Wagnera 11 najemników z Białorusi. Kim są?

Prawdopodobnie do formacji najemniczej należał jeszcze jeden Białorusin, którego nie ówzględniła SBU. 42-letni Alaksiej Jaraszewicz z Homla zginął we wrześniu 2017 roku w Syrii.

Prywatna firma wojskowa Wagnera, według mediów, podlega nieoficjalnie Sztabowi Generalnemu FR. Służby specjalne Ukrainy twierdzą, że wagnerowcy są odpowiedzialni za strącenie ukraińskiego samolotu Ił-76 w Donbasie, uczestniczyli w szturmie lotniska w Ługańsku i walkach o Debalcewo. W Syrii mieli się wykazać podczas szturmu Palmiry w marcu 2016 roku i szeregu innych operacji.

Według mediów, minimalny miesięczny żołd szeregowego wagnerowca to 250 tys. rubli (ok. 14,4 tys. złotych), ale dzięki różnym dodatkom może on wzrosnąć do 450 tys. rubli (prawie 26 tys. złotych). Najemnicy nie mają ubezpieczenia, jednak firma wypłaca wysokie rekompensaty rannym i krewnym zabitych.

Grupa Wagnera wzięła nazwę od przezwiska swojego dowódcy – Dmitrija Utkina, byłego podpułkownika z 2 Samodzielnej Brygady Specnazu GRU. Prywatnie – wielkiego miłośnika muzyki Richarda Wagnera.

Czytajcie również:

Ihar Iliasz, Kaciaryna Andrejewa, cez/belsat.eu

Aktualności