Alaksandr Łukaszenka, który ogłosił dziś rządzoną przez siebie Białoruś mocarstwem atomowym, zajął się też przy okazji analizą sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych. Nie zapomniał też o Polsce.
Oskarżany o sfałszowanie ostatnich wyborów i uzurpację władzy w kraju Łukaszenka przypomniał, że w USA wciąż nie podliczono wyników głosowania w wyborach prezydenckich i przekonywał, że zaistniał w związku z tym cały szereg problemów.
– Opoka demokracji… Popatrzcie, co się wyrabia z tymi wyborami. To hańba, kpina z tej demokracji – ironizował podczas otwarcia elektrowni jądrowej w Ostrowcu, gdzie ogłosił Białoruś „mocarstwem atomowym”.
Skrytykował też organizacje międzynarodowe, które jego zdaniem znacznie bardziej uważnie obserwują na Białorusi niż w USA, chociaż to właśnie w Stanach Zjednoczonych obserwatorzy „stoją za ścianą i próbują dostrzec coś przez szybę”, a na Białorusi stoją „nad stołami i patrzą gdzie wrzucono jaką kartę do głosowania”.
Łukaszenka oznajmił, że popatrzy teraz, jak państwa zachodnie i OBWE zareagują w tej sytuacji i czy zażądają od USA przeprowadzenia nowych wyborów, podobnie jak w przypadku Białorusi.
– Mogę już teraz powiedzieć: Wcale, przestraszą się – oświadczył.
Mówiąc o USA podkreślił też negatywny dla obecnych rządzących wynik wyborów. Wspomniał też o “innych krajach”, które jak stwierdził, krytykowały Białoruś, a teraz same zetknęły się z falą protestów.
– Rzucił kamieniem w nas, bumerangiem dostał sam – skwitował.
Konkretnie wypowiedział się o Polsce, zapewniając jej władze, że jej plany wobec Białorusi się nie powiodą.
– To samo chcę powiedzieć i polskiemu kierownictwu: nic wam z tego nie wyjdzie. Nie padniemy na kolana – zapowiedział.