Geely się nie sprzedają? Zwiększyć produkcję!


Białoruś produkuje chińskie crossovery „dla ludu” – droższe od zagranicznych odpowiedników. Strategia sprzedaży nie jest przy tym oparta na prawach rynku, a centralnym planowaniu i ambicji prezydenta.

Wicepremier Uładzimir Siamaszka oświadczył, że do końca kwietnia fabryka BelGee osiągnie nowy poziom wielkości produkcji – do tysiąca Geely miesięcznie. Białoruski premier nie poinformował kto kupi nowe crossovery, bo od początku roku Białorusini kupili ich 170, a do Rosji wysłano pół tysiąca.

Montujące chińskie Geely fabryka BelGee powstała jako spełnienie marzenia prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Białoruski przywódca od lat pragnął samochodu dla mas. Za chińskie środki powstała więc linia montażowa crossoverów, sprzedawanych w podstawowej wersji po 35 tys. rubli białoruskich – 60 tys. złotych.

Patrząc na statystyki, w pierwszym kwartale nowego roku Białorusini kupowali więcej nowych samochodów osobowych. Prowadzi Renault (2232 sprzedane auta), a którym w czołówce plasują się Volkswagen (1198), Łada (950), Nissan (569) i KIA (532). Geely załapał się do pierwszej dziesiątki ze skromnym wynikiem 170 samochodów sprzedanych na rynku wewnętrznym.

Dlaczego lud nie kupuje „samochodu dla ludu”?

Można to zrozumieć, patrząc na statystyki sprzedaży najpopularniejszych modeli. Dwa pierwsze miejsca zajmują sedany po 18-19 tys. rubli (30-32 tys. złotych). Tą samą kategorię co crossover Geely Atlas reprezentują min. Renault Sandero, Dacia/Renault Duster i Renault Captur. Francuskie SUVy kosztują od 22 do 32 tysięcy rubli (od 37 do 54 tysięcy złotych). Ich białorusko-chiński odpowiednik sprzedawany jest za 35-40 tysięcy rubli (59-67 tysięcy złotych).

Eksperci różnie oceniają te statystyki.

– Białoruscy producenci zbudowali fabrykę, by produkować 60 tysięcy maszyn rocznie, a nie mogą sprzedać więcej niż 200 miesięcznie. I chyba jeszcze kupowały je organy władz lokalnych, bo budżet jest, i trzeba jeździć na na prace polowe. Można stwierdzić, że kolejna inwestycja państwowa okazała się totalnym fiaskiem – uważa kierownik Centrum Naukowo-Badawczego Mizesa Jarasłau Ramanczuk.

Nowe służbowe Geely otrzymali w styczniu strażacy obwodu brzeskiego. Zdjęcie – 112.by

– 170 sprzedanych maszyn to dobry wynik, chociaż kupują je urzędnicy państwowi i służby. 170 aut kosztujących 20-40 tysięcy dolarów za sztukę to zadowalający wynik. Szczególnie dla chińskiej marki w naszym kraju – twierdzi ekspert motoryzacyjny Zmicier Nawicki.

Władze muszą zachęcać Białorusinów do kupowania Geely Atlas. W tym celu preferencyjne kredyty zaproponowały BPS-bank i Biełarusbank, który prawie w całości należy do państwa. Kredytodawcy zapewniają, że przez pierwsze trzy lata miesięczna rata za Atlasa w wersji Komfort wynosić będzie 379, a potem 479 rubli białoruskich.

Świetna oferta, szkoda tylko, że pieniądze nie rosną na drzewach.

– Zapłaci za to budżet, albo bank, który przeniesie ciężar obsługi tych kredytów na inne projekty, na osoby fizyczne – dodaje Ramanczuk.

Koncern BelGee, którym kieruje teraz zastępca ministra przemysłu Hienadź Swidzierski, ma ambitne plany. Na Białorusi ma m.in. powstać biuro konstrukcyjne. Fabryki mają produkować samochody od podstaw, a nie tylko je montować z chińskich części, a potem wysyłać dziesiątki tysięcy aut na rynek rosyjski.

Jednak Rosja ma już sporo własnych marek, a po drugie, jeśli rosyjskie ruble będą dalej tracić na wartości – Białorusini sami zaczną jeździć do sąsiadów po Geely z rosyjskich montowni.

Zobacz także:

Jarasłau Scieszyk, PJ, belsat.eu, zdjęcie – Wiktar Draczou/TASS

Aktualności