FSB chce dorwać Króla Samochodów


To historia, która pokazuje jak rosyjskie władze duszą biznes, nawet jeśli nie należy do oligarchów. Z Rosji musiał uciekać największy dealer samochodów, bo miał złe poglądy.

W czwartek 27 lipca zamaskowani agenci z bronią automatyczną wparowali do salonów samochodowych grupy Rolf. W kolejnych dniach składali wizyty u menedżerów firmy, a nawet u 90-letniej matki Siergieja Pietrowa, właściciela Rolfa. Federalna Służba Bezpieczeństwa i Komitet Śledczy podejrzewają, że firma wyprowadziła za granicę, za pomocą swojej cypryjskiej spółki-córki 4 mld. rubli (ok. 63 mln.USD).

Sam Pietrow od dawna mieszka we Wiedniu. I to właśnie z Austrii udziala wywiadów, w których zapewnia, że nie chodzi o transakcje między spółkami, którymi włada. Pietrow podejrzewa, że służby chcą przejąć jego firmę, a władza mści się za to, że wspierał opozycję i krytykował Kreml. Teraz mówi, że do Rosji nie zamierza wracać.

Król motoryzacji

Niektórzy w Rosji myślą, że Rolf to marka samochodu. Dlatego, że wiele aut kupowanych w salonach Rolfa ma na tylnej klapie znaczek firmy. Właściciele ich nie zdejmują, bo do tej pory zakup u dealera grupy Rolf był symbolem prestiżu. Firma jest dziś potężną siecią salonów samochodowych rozsianych po całej Rosji. Jest dealerem 21 marek: od Audi, przez Mitsubishi, Nissana, po Skodę, Forda, Mercedesa, BMW i Volkswagena.

Jeden z salonów samochodowych grupy Rolf. Źródło: rolf.ru

Życiorys Siergieja Pietrowa jest jak historia rosyjskiego kapitalizmu. Ale nie tego, w którym wyrośli Roman Abramowicz, Oleg Deripaska, czy Michaił Chodorkowski. Pietrow nie skorzystał na dzikiej prywatyzacji, ani dzięki koneksjom politycznym nie wszedł w gaz, ropę naftową, czy metalurgię – branże, dzięki którym zrodziła się kasta rosyjskich miliarderów.

Pod koniec lat 80. zaczynał od skromnej wypożyczalni zagranicznych samochodów. W świecie łady i wołgi każdy chciał się choćby przejechać „zachodnim” wozem. Nawiązał pierwsze kontakty z penetrującymi sowiecki rynek Japończykami i został pierwszym w Rosji oficjalnym dealerem Mitsubishi.

W latach 90. jego firma Rolf szybko się rozrastała. Rosjanie przerzucali się z żiguli na zachodnie marki, choć wtedy mało kogo było na nie stać. Rolf był nowatorski: sprzedawał wiele marek w jednym miejscu, odkupywał stare samochody i załatwiał kredyty.

Już w XXI wieku, kiedy pojawiła się koniunktura w gospodarce, rodząca się klasa średnia ruszyła na zakupy. Rolf sprzedawał prawie 100 tys. samochodów rocznie, a Pietrow znalazł się na 51 miejscu wśród najbogatszych Rosjan magazynu Forbes. Kiedy interes kręcił się świetnie, biznesmen postanowił oddać się swojej dawnej pasji: polityce. I to go zgubiło.

Rosja się rozpadnie

Przyszły król rosyjskiej motoryzacji w czasach Leonida Breżniewa służył w Orenburgu w siłach powietrznych. W 1982 r. Siergiej Pietrow z hukiem wyleciał z armii i partii – za„antysowiecką” działalność. Dobrze, że nie skończyło się w łagrze. Razem z grupą oficerów spiskował i zakładał w armii tajną organizację, kolportował wiadomości o polskiej Solidarności. Po latach, kiedy na sprzedaży samochodów dorobił się fortuny, znowu zajął się polityką.

W 2007 r. został deputowanym Dumy z ramienia „Sprawiedliwej Rosji”. Formalnie partii opozycyjnej, ale faktycznie – z koncesjonowanej i lojalnej wobec Kremla opozycji. Tyle, że Pietrow nie był lojalnym deputowanym. Chodził na manifestacje opozycji i chwalił Aleksieja Nawalnego. Nie zagłosował 20 marca 2014 r. za aneksją ukraińskiego Krymu (wstrzymał się od głosu, jako jeden z 3 deputowanych) i głosował przeciw cenzurującym internet ustawom Jarowej. Trzy lata temu zrezygnował z kandydowania do Dumy i odszedł z polityki.

– Narasta degeneracja instytucji państwa (…) Idziemy drogą, którą szedł ZSRS i już jesteśmy na drodze z której nie ma ewolucyjnej ucieczki (…) Jest, jak w takich krajach, jak Indonezja, czy Filipiny, gdzie dyktatorzy powodowali, że wszystkie aktywa znajdowały się w rękach ludzi z ich otoczenia – mówił w wywiadzie dla Vedomosti Pietrow, kiedy odchodził z polityki. – Jestem prawie pewien, że Rosja nie przetrwa w obecnych granicach do 2020 r.

Po rozczarowaniu polityką Pietrow wyjechał z Rosji i z Austrii sterował swoim biznesowym imperium. Ale najwyraźniej są w Rosji ludzie, którzy ujrzeli łakomy kąsek. Wiedzą, że biznesmena o niepokornych poglądach władza nie będzie bronić. Zanim Rolf stał się obiektem ataku FSB, do firmy przychodzili podejrzani ludzie i oferowali, że kupią sieć dealerską. Pietrow uznał, że było to ostrzeżenie i próba przejęcia firmy przez ludzi służb.

Jak się okazało FSB podsłuchiwała rozmowy Pietrowa od pięciu lat. Mają np. nagranie rozmów w kawiarni, na którym biznesmen (a wówczas deputowany) w rozmowie z jednym z opozycjonistów żali się, że nie widzi przyszłości dla inwestycji w Rosji i czas wywozić pieniądze.

Potem nastąpił atak. Aresztowany jest m.in. Anatolij Kajro, dyrektor finansowy Rolfa. Dziś Pietrow mówi wprost, że atak na Rolf ma przyczyny polityczne. I dodaje, że nie zamierza wracać do Rosji, bo nie wierzy w rosyjskie sądy.

Wiadomości
FSB walczy z jabłkami z Polski. Zakopano kolejne 140 ton owoców
2019.06.28 09:30

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności