Daria Czulcowa i Kaciaryna Andrejewa oskarżone są o organizowanie zamieszek i grozi im kara do trzech lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznali je za więźniarki polityczne.
Ihar Iliasz, mąż Kaciaryny informuje, że sytuacja z korespondencją ostatnio się poprawiła. W ciągu zaledwie jednego tygodnia otrzymał trzy listy od żony. To więcej niż w ciągu ponad półtora miesiąca aresztu.
– Kaciaryna idzie do sądu w dobrej formie, zarówno fizycznej jak i emocjonalnej. Pisze, że jest „spokojna o swoje przeznaczenie” i jeśli to konieczne, zniesie wszystko. Komentuje to, co dzieje się z ironią – informuje Ihar.
Kaciaryna otrzymuje wiele listów, m.in. z zagranicy – Niemiec, Wielkiej Brytanii, Czech, Belgii, Brazylii. Otrzymała nawet list na papierze firmowym od ambasadora Rumunii na Białorusi.
Nasza dziennikarka spotkała inne więźniarki sumienia. W areszcie śledczym w Żodzinie spędziła dłuższy czas w tej samej celi z 19-letnią Renatą Smirnową, aresztowaną za udział w marszu protestacyjnym 1 listopada. Miała też spotkać 18-letnią Safiję Małaszewicz, która niedawno została skazana na 2 lata kolonii karnej za namalowanie napisu na milicyjnej barierze.
W tym tygodniu nasi koledzy otrzymali również listy od Darii Czulcowej. Pisze, że się trzyma, dobrze się czuje i ma nadzieję, że żaden ze współpracowników Biełsatu nie został więcej aresztowany. Dziennikarka informuje, że otrzymuje dużo listów.
– Tęsknię za pracą – pisze Daria.
Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa zostały zatrzymane 15 listopada. Relacjonowały wówczas brutalną pacyfikację pokojowej manifestacji w miejscu, gdzie został zakatowany aktywista Raman Bandarenka. Obydwie zostały oskarżone o „organizację i przygotowanie działań, poważnie naruszających porządek społeczny”. Są uznane przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.
jb/ belsat.eu