Dziennikarka Biełsatu wezwana na przesłuchanie. Ma wydać swoich informatorów


Kaciaryna Andrejewa ma się jutro stawić w Komitecie Śledczym. Dziennikarka została wezwana na świadka w sprawie znęcania się nad żołnierzami poborowymi 11. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej.

We wrześniu 2018 roku w koszarach tej jednostki w Słonimie zginął szeregowy Alaksandr Arłou. Komisja śledcza przy Ministerstwie Obrony Białorusi oświadczyła wtedy, że popełnił on samobójstwo „z powodów osobistych” o nie jest to związane ze służbą w wojsku. Kontrolę w koszarach rozpoczął też wydział rejonowy Komitetu Śledczego w Słonimie.

Jednak już w styczniu 2019 roku prokuratorzy odmówili wszczęcia sprawy karnej. Matka zmarłego szeregowca zaskarżyła wtedy decyzję w Prokuraturze Generalnej i sprawę przekazano centralnym strukturom Komitetu Śledczego. Ponowna kontrola w jednostce ponownie zakończyła się odmową wszczęcia sprawy. Dopiero po drugiej apelacji wszczęto sprawę karną z artykułu „doprowadzenie do samobójstwa”. Dalsze postępowanie w sprawie nie jest znane.

Na drugi dzień po śmierci Arłowa, 6 września na stronie belsat.eu pojawił się wywiad z innymi ofiarami „fali” w słonimskich koszarach. Byli żołnierze 11. SBZ opowiedzieli Kaciarynie Andrejewej o przemocy i poniżaniu, jakich doznali od dowództwa. Według informatorów dziennikarki, oficerowie pili spirytus podczas manewrów, bili poborowych, a jeden z dowódców nawet „zamykał się z chłopakami w gabinecie”, gdzie „sadzał ich na kolanach i obmacywał”.

Dziennikarka Biełsatu Kaciaryna Andrejewa.
Zdj. Iryna Arachouskaja/belsat.eu

Ze względów etycznych, nazwiska informatorów zostały zmienione. Nazwiska oficerów nie zostały podane, gdyż redakcja nie miała możliwości dodatkowego sprawdzenia faktów przemocy wobec poborowych. W związku z tym publikacja zawierała jedynie wypowiedzi byłych żołnierzy jednostki.

W październiku 2018 roku jeden z informatorów zadzwonił do Kaciaryny Andrejewej, by powiedzieć jej, że spotkali się z nim prokuratorzy zainteresowani „falą” w jednostce. Wspomnieli oni o publikacji w Biełsacie i pytali, czy rozmawiał z Kaciaryną Andrejewą. Jednak do samej dziennikarki nikt z Komitetu Śledczego się nie zwrócił.

20 stycznia bieżącego roku do Kaciaryny zadzwonił śledczy ze Słonimia. Domagał się danych informatorów dziennikarki: imion, nazwisk, sposobów komunikowania się z nimi. Dziennikarka odpowiedziała, że od czasu publikacji minął ponad rok i nie pamięta tych szczegółów. Odmówiła też rozmowy z prokuraturą przez telefon.

29 stycznia dziennikarka została wezwana przez oddział rejonowy Komitetu Śledczego w Słonimie. Kaciarynę uznano za świadka w sprawie o „nadużywanie władzy związane z przemocą i wykorzystywaniem broni”. Sprawcom grozi za to do 10 lat więzienia.

– Śledcza, która do mnie zadzwoniła, pytała czy mam kontakt ze swoimi rozmówcami i nagrania rozmów. Powiedziała, że nie pamiętam danych swoich informatorów, bo minęło prawie półtora roku. Nie mam też żadnych nagrań. Zgodnie z prawem nie mogę odmówić składania zeznań, ale w Komitecie Śledczym, powiem to samo – powiedziała Kaciaryna Andrejewa.

Dziennikarka Biełsatu Kaciaryna Andrejewa.
Zdj. belsat.eu

Standardy etyki dziennikarskiej zakładają ochronę źródeł informacji. Jednak według art. 39 białoruskiej ustawy o mediach, dziennikarz musi ujawnić swoich informatorów, jeśli wymaga tego śledztwo w sprawie karnej. Dziennikarka planuje pójść na przesłuchanie ze swoim adwokatem.

Kaciaryna Andrejewa współpracuje z Biełsatem od wiosny 2017 roku. Zajmuje się polityką i tematyką społeczną.

Wiadomości
Łapówki i bicie. Jak działa „totalna fala” w białoruskiej armii?
2018.09.13 15:52

pj/belsat.eu

Aktualności