Doradca prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa John Bolton przyleci dziś do Mińska. Wczoraj poinfomorwał o tym na swoim Twitterze.
Wcześniej John Bolton przybył do Kijowa, gdzie spotkał się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim w przededniu zaprzysiężenia nowej kadencji parlamentu. W rozmowie z mediami podkreślił, że czas na Ukrainie spędził bardzo produktywnie.
Wcześniej media w Stanach Zjednoczonych pisały, że Bolton ma przekonać władze Ukrainy, by nie sprzedawały Chińczykom przedsiębiorstwa Motor Sicz z siedzibą w Zaporożu. Jest to jeden z największych na świecie producentów silników do wojskowych samolotów transportowych i śmigłowców.
– Jutro pojadę do Mołdawii i na Białoruś, gdzie spotkam się z przywódcami obu państw, by omówić kwestie bezpieczeństwa w regionie. Liczę na utrwalenie naszych relacji dyplomatycznych i gospodarczych – napisał Bolton.
Ambasada USA na Białorusi poinformowała, że doradca Donalda Trumpa spotka się nie tylko z prezydentem Alaksandrem Łukaszenką, ale także ministrem spraw zagranicznych Uładzimirem Makiejem.
Jak przypomniało amerykańskie wydanie Foreign Policy, będzie to pierwsza wizyta przedstawiciela rządu USA na Białorusi na tak wysokim szczeblu w tym stuleciu i ma być ona oznaką stopniowej normalizacji relacji pomiędzy Białorusią a USA.
Od 2008 r. ambasada USA w Mińsku funkcjonuje bez ambasadora. Doprowadzenie do odwołania ówczesnej ambasador i redukcji obsady placówki było odpowiedzią Białorusi na sankcje USA.
Foreign Policy zauważa też, że wizyta Boltona będzie ostatnim znakiem rozmrażania stosunków z „ostatnią dyktaturą Europy”, co może zirytować Moskwę. Tym bardziej, że przyjazd wysokiego przedstawiciela waszyngtońskiej administracji odbędzie się na tle rosyjskich prób zacieśnienia integracji z Białorusią.
– Bolton dobrze rozumie, że Putin prowadzi agresywną politykę, że agresywna polityka Putina może też zawierać pewne kroki wobec Białorusi – skomentował to John Herbst, były ambasador USA na Ukrainie.
ka,pj/belsat.eu