Czy premier Siarhiej Rumas uratuje białoruską gospodarkę?


Na poważne przetasowania w aparacie władzy zapowiadało się już od tygodnia.

– Przyczyna jest jedna – tumiwisizm podejścia rządu wobec poleceń prezydenta – tak określił swój stosunek do gabinetu Andreja Kabiakowa sam Alaksandr Łukaszenka.

Takie wrażenie prezydent odniósł po wizytacji rejonu orszańskiego, gdzie jego zdaniem rząd wyjątkowo się nie popisał.

Ale czy da sobie radę nowy? Nazwisko nowego premiera Łukaszenka ogłosił dopiero w sobotę – Siarhiej Rumas może pochwalić się chociaż tym, że uratował szereg przedsiębiorstw z branży przetwórstwa drzewnego i stały się one znów rentowne oraz cieszy się opinią zwolennika reform. Odmłodzony rząd pod jego kierownictwem daje nadzieję na gotowość do pewnych przemian – podkreślają eksperci.

– I w prezydenckim pionie władzy, i w rządzie są nieźli wykonawcy i specjaliści ze współczesnym sposobem myślenia. Np. postawiono na czele Banku Narodowego Michaiła Kaławura, udzielono mu pewnych uprawnień i pozwolono prowadzić twardą politykę. A może to on przekonał, że należy zaprzestać drukować wagonami pieniądze. I już kilka lat rubel trzyma się całkiem dobrze – zauważa Alaksandr Kłaskouski, szef projektów informacyjnych agencji BiełaPAN.

Niczym liberałowie (przynajmniej na tle poprzedników) wyglądają też inni nowo mianowani ministrowie. Pierwszy wicepremier Alaksandr Turczyn zdepenalizował niechlubny artykuł 488, który pozwalał ukarać praktycznie każdego przedsiębiorcę. Nowy minister gospodarki Dzmitryj Kruty od razu po przyjściu do resortu postawił na rozwój rynku Hi-Tech.

Jak twierdzi Łukaszenka, te nominacje zapadały nawet z uwzględnieniem opinii publicznej. Oczywiście, w jego rozumieniu:

– Nie z tymi, którzy chodzą po placach i gadają. Z kierownictwem naszej organizacji kobiecej, organizacji młodzieżowej, związków zawodowych i weteranów. Jak mi raportowano, takie konsultacje zostały przeprowadzone.

Co prawda, zmiany nie musiały zostać wcale dokonane w celu liberalizacji. Mówi o tym ekonomista Leanid Frydkin. Nie wyklucza on, że na odwrót – nowy rząd będzie starannie wykonywał populistyczne obietnice przywódcy państwa.

– Fakt, że przy dość stabilnej (w porównaniu do poprzednich lat) sytuacji gospodarczej, rząd nagle zostaje zdymisjonowany, świadczy o istnieniu poważnych dyskusji, które dostanie w spadku rząd, i któremu będzie z tym bardzo trudno – podkreśla Frydkin.

Już siedem lat temu obecny premier Siarhiej Rumas ogłosił program reform systemowych. Wskutek tego stracił posadę wicepremiera i na długo utknął w Federacji Piłki Nożnej.

– Wszyscy uważają Rumasa za wykształconego i sensownego ekonomistę i on naprawdę taki jest. I jeżeli jest on gotowy bez zastrzeżeń wykonywać decyzje zawarte w triadzie „dobrobyt – uczciwość – dyscyplina”, to rodzą się wątpliwości, czy jest on gotowy użyć swoich talentów finansowych, aby bronić swoich poglądów – obawia się Frydkin.

I nowy wicepremier Ihar Laszenka, którego oczekują trudne negocjacje z Rosją w sprawie ropy, i szef sfery obronno-przemysłowej Raman Hałauczenka, i nowy minister łączności Kanstancin Szulhan (jeden z niewielu, którzy przetrwali jesienną czystkę w prezydenckim Centrum Operacyjno-Analitycznym) – to doświadczeni specjaliści. Z taką ekipą – choćby jutro do Unii Europejskiej.

– Białoruscy urzędnicy są bardzo zdyscyplinowani. Każ im robić reformy rynkowe, to za pięć lat zrobią wzorcową gospodarkę rynkową. Tylko pytanie, czy będzie takie polecenie, bo to przełamanie całego systemu politycznego, a tego oficjalny przywódca nie chce uczynić – zauważa Alaksandr Kłaskouski.

Na tle poprzedniego rządu umacnia się też pozycja MSZ. Szef resortu dyplomacji Uładzimir Makiej mógł zaproponować własnych kandydatów na stanowiska ministerialne. Podobne kompetencje uzyskał też „blok siłowy”. Ale akurat do tych dwóch struktur MSZ nie tylko nie miał żadnych pretensji, ale nawet pozwolił, by nowe kandydatury na ministrów zostały tam zaakceptowane.

Usiewaład Szłykau, cez/belsat.eu

Aktualności