Jak rozwinie się konfrontacja Iranu z USA i czy Rosja skorzysta na konflikcie? Biełsat zapytał o to Arsenia Siwickiego, dyrektora Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej Białorusi.
Nie ma dowodów na to, że Stany Zjednoczone i Iran szykują się do wielkiej wojny, uważa Arseń Siwicki.
– W szczególności, nie ma dowodów na to, by amerykańskie wojska szykowały się do zakrojonych na szeroką skalę relokacji w regionie. Tak, USA mają w regionie Zatoki Perskiej jedną lotniczą grupę uderzeniową (dla porównania, podczas operacji “Iracka wolność” w 2003 roku Stany użyły sześciu takich grup).
Czy może wykorzystać sytuację – przewagę liczebną i bliskość do możliwego teatru działań?
– Najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższą przyszłość wygląda następująco: Iran będzie kontynuował pośrednią konfrontację z USA i państwami sojuszniczymi, które poparły likwidację Ghasema Solejmani, ale na terenie państw trzecich (Iraku, Syrii, Jemenu itd.).
Ataki na amerykańską infrastrukturę wojskową w regionie będą przy tym trwać. Będą jednak realizowane przez irańskie “proxy-siły”, pełnomocników. To oznacza, że będą prowadzone na mniejszą skalę, niż irański ostrzał rakietowy amerykańskich baz w Iraku.
Ekspert zwraca uwagę na dość łagodną reakcję prezydenta Donalda Trumpa na Twitterze i brak amerykańskich strat w ludziach podczas nalotu. Według niego, świadczy to o stopniowej deeskalacji kryzysu – przynajmniej mogą do tego dążyć Amerykanie.
– Dalszy rozwój wypadków będzie zależał od intensywności reakcji Iranu.
W związku z aktywnym udziałem Rosji w wydarzeniach na Bliskim Wschodzie, aktualne pozostaje pytanie o jej potencjalne działania. Co zrobi Kreml, jeśli Waszyngton wycofa z Iraku przynajmniej część swoich wojsk, tworząc siłową próżnię?
– Rosja określiła swoją pozycję wobec Iranu już na etapie ingerencji w kryzys syryjski – podkreśla Arseń Siwicki. – De facto, ta ingerencja doprowadziła do tego, że Moskwa odebrała Teheranowi wpływ na Damaszek. Odsuwając Iran od Syrii, Rosja mogła “kupić” sobie kilku regionalnych graczy. Przed wszystkim Izrael i Arabię Saudyjską.
Po zabiciu Ghasema Solejmani, pozycja Teheranu i sił proirańskich w Damaszku znacząco osłabła. W związku z tym Rosja będzie wywierać jeszcze większy wpływ na politykę Syrii, w praktyce całkowicie wypierając czynnik irański.
Z kolei Teheran może znacznie wzmocnić swoją pozycję w Iraku w związku z konfliktem na linii Bagdad-Waszyngton odnośnie amerykańskiej obecności wojskowej i osobliwą pozycją Turcji. Rosja będzie też grała na waśniach szyicko-sunnickich i nieporozumieniach USA z sojusznikami w regionie, uważa Siwicki.
3 stycznia na polecenie prezydenta USA Donalda Trumpa zabity został generał Ghasem Solejmani. Do zamachu doszło po ataku szyickich demonstrantów na ambasadę USA w Bagdadzie. Solejmani dowodził siałmi Kuds (Nihru-je Ghods )oddziałami specjalnymi Korpusu Strażników Rewolucji Irańskiej liczącymi według różnych szacunków od 2 do 5 tysięcy żołnierzy. Te siły specjalne były jednym z głównych narzędzi polityki Iranu wobec sąsiadów oraz odegrały kluczową rolę w pokonaniu tzw. Państwa Islamskiego w Syrii.
Po likwidacji Solejmaniego, Iran ogłosił, że opracował 13 scenariuszy zemsty na USA. Z kolei Trump zapowiedział zniszczenie 52 celów w Iranie, jeśli Amerykanie zostaną zaatakowani. Nocą 8 stycznia Teheran zaatakował amerykańskie bazy w Iraku rakietami balistycznymi. Operacja odwetowa nosi nazwę “Męczennik Solejmani”.
Iwan Łysiuk,aa,pj/belsat.eu