Ostatni tydzień przyniósł nadzwyczajny wzrost aktywności białoruskich władz na arenie międzynarodowej. Mińsk po raz pierwszy poinformował, że trwają rozmowy z USA nt. powrotu ambasadorów do obydwu państw.
Białoruś odwiedził szef węgierskiego MSZ i minister obrony narodowej Turcji. Wyznaczono nowych ambasadorów w krajach zachodnich. Wszystko to na tle wezwań ze strony Kremla do pogłębienia integracji Białorusi z Rosją.
W ub. poniedziałek minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej przyznał, że trwają rozmowy o powrocie ambasadorów na Białoruś i do USA. Następnego dnia odwołano jednego z najbardziej znanych białoruskich dyplomatów, ambasadora w Paryżu Pawła Łatuszkę – prawdopodobnie wcale nie z powodu niskiej oceny jego pracy.
Kwestia Ostrowieckiej Elektrowni Atomowej to podstawowy problem, który stoi na drodze porozumienia białoruskich władz z Litwą.
– To jakieś brednie! Dlaczego nakręcać się na temat tej elektrowni atomowej? I tak ją wybudujemy. To jest w naszych interesach. Jeśli Litwa chce, żeby było to w jej interesach, to zacznijmy współdziałać w kwestii elektrowni – mówił Alaksandr Łukaszenka.
Z kolei szef litewskiego MSZ Linas Linkevičius podkreślał, że od samego początku elektrownia powstaje z naruszeniem zasad bezpieczeństwa i litewskie władze nie zamierzają zmieniać swojego podejścia.
– Białoruś ma określony poziom zaufania u swoich wszystkich najważniejszych graczy w EU. Jednak wiemy, że jest jeden kraj, Litwa, która dziś blokuje cały postęp w relacjach między Białorusią i UE – podkreśla dyrektor Centrum Badań Strategicznych i Zagranicznych Arsen Siwicki.
W sytuacji, w której UE podejmuje decyzje na zasadzie ogólnego kompromisu, Litwa może stwarzać poważne problemy białoruskim władzom.
O ile dla Litwy kamieniem obrazy jest nowo budowana elektrownia atomowa, to dla Polaków jest nim sytuacja wokół Związku Polaków na Białorusi.
– Czujemy nacisk ze strony władz, a chodzi przede wszystkim o dzieci, którym władze zakazują uczestniczyć w noworocznych przedstawieniach, gdzie dzieci mogą powiedzieć wierszyk po polsku, zaśpiewać piosenkę i otrzymać podarunek o św. Mikołaja – skarżyła się niedawno szefowa ZPB Andżelika Borys.
W ubiegłym tygodniu, nie zważając na zapowiedzianą obecność polskiego ambasadora, ZPB musiało szukać w ostatniej chwili pomieszczeń dla przeprowadzenia noworocznego spotkania dla dzieci w białoruskiej stolicy. W tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że ambasador Białorusi w Polsce przygotowuje się do powrotu do ojczyzny.
Czy zastąpi go Paweł Łatuszka, który był już ambasadorem w Warszawie, czy może doświadczony dyplomata trafi do Waszyngtonu? Jednak by do stolicy USA mógł wrócić białoruski ambasador, droga jeszcze daleka.
– By Białoruś i USA wymieniły się ambasadorami, Kongres powinien rozpocząć procedurę odnawiania relacji — to tzw. akt o demokracji na Białorusi – wyjaśnia Siwicki.
Amerykańskie sankcje wymierzone w Łukaszence i jego urzędników działają od wyborów w 2006 r. na Białorusi.
Przed wyborami na Ukrainie cicho i niezauważenie odbyło się spotkanie Alaksandra Łukaszenki z ukraińskim oligarchą Wiktorem Medwedczukiem nazywanym „kumem Putina”. Gość miał uraczyć białoruskiego prezydenta tajnikami rosyjskiej polityki.
– I z punktu widzenia naszego dalszego zachowania, są dla nas ważne informacje od pana. Powiedziałbym, że powinien nas pan zorientować w tej sytuacji. Dla mnie to spotkanie jest bardzo istotne – mówił Łukaszenka.
Oficjalnie chodziło o pokój w Donbasie, jednak mało który ze specjalistów wierzy, że to było przyczyna spotkania.
– Łukaszenka będzie chciał stworzenia schematu dostaw ropy z przemytu poprzez struktury Medwedczuka lub co możliwe uczestnictwa w naftowym biznesie żony Medwiedczuka, Oksany Marczenko – mówił w programie Polityka Międzynarodowa i Wewnętrzna Ukraińskiego Instytutu Przyszłości Ihar Tyszkiewicz.
W tym samym czasie Rosja nastaje na pogłębienie integracji z Białorusią. Szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow powiedział, że Rosji nie jest potrzebne pełne zjednoczenie, a wystarczy wprowadzenie wspólnej waluty – w domyśle rosyjskiego rubla. Rosyjski ambasador w Mińsku Michaił Babicz argumentował konieczność dalszej integracji faktem, że na Białorusi jednym z języków państwowych jest rosyjski.
Na tym tle każde spotkanie Łukaszenki z zachodnim politykiem, nawet szefem węgierskiej dyplomacji, jest postrzegane jako działanie przeciwko Kremlowi.
– To taka „Moskwa w głowie”, gdzie wszystko, co się dzieje, interpretuje się w kluczu: “a jak na to zareaguje Rosja?”. To po prostu ogromne uzależnienie białoruskiej myśli – podkreśla dyrektor Centrum Europejskiej Transformacji Andrej Jahorau.
Z drugiej strony Mińsk pozostaje jedynym sojusznikiem Rosji na zachód od Smoleńska i na jakikolwiek krok Białorusi Moskwa reaguje w nerwowy sposób. Rosyjskie media oburzają się dosłownie za wszystko, co dzieje się na Białorusi od “święta wyszywanki” po ograniczony projekt bezwizowych odwiedzin Białorusi dla mieszkańców UE.
– Żadnego ruchu Białorusi na Zachód nie ma, a głębokość relacji EU i Rosji jest nawet teraz większa niż z Białorusią. I po prostu trzeba sobie wyrzucić z głowy ten sposób postrzegania Białorusi właściwy Rosjanom – uważa Jahorau.
Już kolejny rok słyszymy o ociepleniu relacji z Zachodem – i gdy Mińsk mówi o zaproszeniu amerykańskiego ambasadora, Moskwa zaczyna wspominać o pełnym zintegrowaniu Rosji i Białorusi. Dla Łukaszenki zarówno realny zwrot na Zachód, jak i zjednoczenie z Rosją oznaczałoby utratę władzy. Choć akurat dla samej Białorusi oznacza to dwa zupełnie inne scenariusze.