“Chcieli za pałac 100 tysięcy, a dostali 70 dolarów”. Jak Białoruś sprzedawała kopię warszawskich Łazienek


Mało kto wie, że na Białorusi przy samej granicy z Litwą swoi kopia pałacu Łazienkowskiego. Hrabiowska siedziba we wsi Żemłosław przetrwała dwie wojny światowe, a popadła w zaniedbanie za rządów Łukaszenki. Dwa lata temu pałac sprzedano za 70 dolarów, a niedawno nowy właściciel zaczął remont dachu. Pojechaliśmy na własne oczy zobaczyć resztki dawnej świetności.

“Maleńka Wenecja” – właśnie tak nazywał swój pałac zakochany w nim hrabia Władysław Umiastowski. Ze swojej siedziby uczynił on ważny punkt na kulturalnej mapie regionu i przodujący pod koniec XIX wieku ośrodek gospodarczy. Gościł u niego m.in. francuski pisarz Alexandre Dumas.

Młoda hrabina Umiastowska codziennie rano chodziła do parku, by nakarmić pawie i naciąć bukiet świeżych róż, które tam rosły. Dziś przed budynkiem kwitnie symbolicznie tylko jedna róża, która przypomina o minionym pięknie parku.

Magnacka siedziba żyła do upadku komunizmu

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Historię rujnowania pałacu opowiada nam Wolha Kurcewicz, która przez 30 lat uczyła w miejscowej szkole historii. Od 27 lat jest już na emeryturze, ale upadek pałacu przeżywa całą duszą. Przez wiele lat badała z dziećmi historię pałacu, w którym jeszcze niedawno kwitło życie. Do 1995 roku mieściła się w nim administracja kołchozu. Potem urządzono w nim sezonową kuchnię. Niedoglądany dach zaczął przeciekać, tynki się osypały, a wandale dokończyli dzieła zniszczenia.

– Mój Boże! Tu wcześniej cała Litwa przyjeżdżała na tańce! Ile tu ludzi było! Była sala kinowa, apteka, biblioteka i klub. Stały piece kaflowe, a teraz został tylko jeden, bo akurat w tych oknach są kraty i nikt nie wszedł. Był tam też bajkowy piec – na każdym kaflu namalowana była inna baśń Andersena. Wszystko rozbito nocą, a potem sprzedawano na bazarze w Juraciszkach na kominki w willach – opowiada pani Wolha.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Pustostan marniał aż do 2006 roku, gdy po żniwach władze kazały kołchozowi położyć nowy dach. Na remont miały pójść środki ze sprzedaży całego zebranego ziarna. Kierownictwu gospodarstwa nie powiedziano jednak, skąd wziąć pieniądze na wypłaty dla robotników rolnych. Ówczesny kierownik kołchozu Uładzimir Licharad postanowił sprzedać pałac i znalazł w Mińsku człowieka, który kupił go wraz z budynkami gospodarskimi. Wkrótce przewodniczący gospodarstwa został oskarżony o korupcję i niegospodarność – sprzedał budynek po zaniżonej cenie.

– Napisaliśmy petycję i zebraliśmy ponad sto podpisów mieszkańców, by uznali Licharada za niewinnego, i by sprzedać pałac. A co musieliśmy potem znosić! Przyjechała z Grodna prokuratura, wszystkich nas przesłuchali. Ten kupiec z Mińska już przywiózł materiały budowlane i chciał dach naprawiać. Wynajął stróża, bo mu wszystko kradli. Odbył się proces. Umowę uznano za niezgodną z prawem, gdy człowiek się już wykosztował. A potem wszystko znów ucichło – opowiada rozżalona pani Wolha.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Początkowo pałac wyceniono na 9 milionów nie denominowanych rubli, potem na 500 milionów rubli. Taką sumę było gotowe wyłożyć państwowe przedsiębiorstwo Bresthazbud, ale władze obwodu brzeskiego nie pozwoliły mu inwestować poza regionem. Kolejnego kupca odstraszył pożar w maju 2012 roku, który jeszcze bardziej zniszczył budynek. W 2016 roku pałac za 94 tysiące dolarów kupił inwestor z Jordanii. Już miał się zacząć remont, ale po upływie 12 miesięcy nowy właściciel anulował umowę.

W sierpniu 2017 roku pałac kupił Michaił Hlinski, dyrektor prywatnej firmy Hraditel, który pochodzi z okolic Żemłosławia. Przedsiębiorca kupił go za 138 rubli – 70 dolarów. Kolejne półtora roku trwały prace projektowe i oczyszczanie parku. Wiosną przywieziono materiały budowlane i robotnicy zaczęli kłaść dach, by ochronić budynek przed dalszymi zniszczeniami.

Stróż pokazuje nam resztki pieców, które zdobiły pałac. Zostały barbarzyńsko rozbite i ukradzione.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

– To ja mu pałac pokazałem. Byliśmy na polowaniu i zajechaliśmy tu. Tak się zapalił do tego pomysłu. Chce tu wszystko zrobić: hotel, restauracje, a nawet bimbrownię – chwali się stróż, który przyszedł zapytać, kim jesteśmy.

Sam właściciel unika niestety komentarzy. Według wcześniejszych obliczeń, renowacja pochłonie 3 do 5 milionów euro.

“Żyj tak, jakby ten dzień był ostatnim, a pracuj tak, jakbyś miał żyć wiecznie”

Opowiadając historię pałacu, nie można pominąć rodu Umiastowskich, który uczynił z Żemłosławia “maleńką Wenecję”. Hrabia Władysław Umiastowski miał 49 lat, gdy przywiózł tu swoją młodą żonę. Dopiero co świętowała 19. urodziny. Janina Umiastowska była pociągająca, miała żywy charakter i uwielbiała tańczyć. Na warszawskich salonach nie raz proponowali jej rękę i serce najbogatsi książęta i panowie, ale dziewczyna nie śpieszyła się przed ołtarz.

Janina Umiastowska.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Dopóki pewnego wieczoru nie spotkała hrabiego Umiastowskiego. Mężczyzna z gęstymi wąsami i sympatyczną twarzą uważnie przyglądał się jej przez okno. Janinie powiedziano, że jest Węgrem, bo właśnie przybył z Budapesztu. Gdy dowiedział się o kawale, zostawił dla jej matki karteczkę “Hrabia Władysław Umiastowski. Litwin, nie Węgier”. Wkrótce nowego znajomego zaproszono na obiad, a po roku Władysław i Janina wzięli ślub i wyjechali do Żemłosławia, gdzie przeżyli razem 23 lata.

“Żyj tak, jakby ten dzień był ostatni, a pracuj tak, jakbyś miał żyć wiecznie” – mawiał hrabia. Słowa przekładał w czyn – rozwijał gospodarkę i zarabiał pieniądze, które chciał w przyszłości wydać na budowanie wolnej Polski. Już pod koniec XIX wieku Umiastowski postawił ceglaną fabrykę i gorzelnię, założył w Żemłosławiu pocztę i doprowadził linię telegraficzną, by otrzymywać francuskie i niemieckie czasopisma. Przyjaźnił się też z francuskim pisarzem Dumasem, który gościł w majątku.

Władysław Umiastowski.
Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Małżonkowie kochali sztukę: teatr, malarstwo i poezję. Wszelkie sprawy gospodarcze starali się rozwiązać do obiadu, a potem pływali łódką, jeździli konno, grali w tenisa, a także karmili pawie i sarny, które odwiedzały park. Zimą podróżowali po Europie. Los nie dał im potomków. Władysław zmarł już przed rewolucją rosyjską w 1905 roku.

Nadeszły niespokojne czasy. Przed Wielką Wojną hrabina zdążyła ukończyć kościół w Sobotnikach, gdzie znajduje się ich grób rodzinny. Chciała zostać pochowana przy mężu. Zlecając wykonanie jego nagrobka, kazała powiesić obok pustą płytę dla siebie. Niestety, jej życzenie nigdy się nie spełniło, a pusty nagrobek do dziś można zobaczyć w świątyni.

Zdj. Wasil Małczanau/Biełsat

Podczas pierwszej wojny światowej w pałacu założono niemiecki klub i szpital. Przez kilka lat żołnierze wywieźli z majątku prawie wszystkie kosztowności. Obrazy, książki, srebra, porcelanę, dywany, ubrania, meble, gobeliny i żyrandole. Po wojnie hrabina wróciła do swojego rozgrabionego domu. Załamana, że nie będzie w stanie odnowić pałacu, w 1922 roku przepisała go wraz z gruntami Uniwersytetowi Wileńskiemu, który miał tu założyć placówkę edukacyjną. Zostawiła też środki i zarządcę, a sama wyjechała do Włoch, gdzie zmarła w 1941 roku. Potem hrabinę przeniesiono na warszawskie Powązki, gdzie spoczywa też jej matka.

Wiadomości
Pałac Sapiehów w Różanie dostanie audioprzewodniki. Dzięki współpracy z polską gminą Boćki
2019.05.10 11:09

Paulina Walisz,pj/belsat.eu; zdjęcie: Wasil Małczanau/belsat.eu

Aktualności