Broń na pożegnanie?


Alaksandr Łukaszenka z AKS-74U przed pałacem prezydenckim w Mińsku. 23 sierpnia 2020 r. Źródło: konto rzeczniczki prezydenta w komunikatorze Telegram

23 sierpnia Internet obiegły zdjęcia Łukaszenki z bronią palną; tym razem jednak nie na poligonie czy w zakładach zbrojeniowych, a w samym centrum Mińska.

Widok uzbrojonego przywódcy obok jego pałacu nie wróży zwykle niczego dobrego. Takie zdjęcia czy filmy świadczą zwykle o końcu epoki polityka. Takich przykładów z historii nie brakuje.

https://www.facebook.com/belsatpopolsku/videos/3183524371753428/

Liczy się kontekst

Nie ma w tym nic dziwnego, że wielu ludzi polityki – zarówno z przeszłości, jak i współczesnych – można zobaczyć na obrazach, fotografiach czy filmach z bronią w ręku. Nie świadczą one o niczym innym, jak tylko o tym, że taki człowiek nie jest pacyfistą. Tylko tyle.

Dla władców broń była ważnym symbolem władzy oraz przynależności do elity. W Europie król czy książę nie był nadczłowiekiem, ale pierwszym z zastępu swoich rycerzy, a co za tym idzie osobiste męstwo i umiejętności na polu bitwy były istotnymi elementami, budującymi monarszy autorytet.

W czasach nam bliższych dalej można zobaczyć z bronią premierów, prezydentów, a tam, gdzie ostały się monarchie, również królów i królowe. W tym przypadku broń jest oznaką siły państwa, jego potęgi przemysłowej albo też materialnym dowodem potencjału inżynierów i naukowców kraju.

Wczorajszy pokaz Alaksandra Łukaszenki, to jednak coś innego.

Symbol przegranej rewolucji

Salvador Allende w ostatnim dniu swojego życia. Fotografia z archiwum autora

„Będziemy z Wami do końca” – takie okrzyki niektórych OMON-owców w kierunku Łukaszenki można było usłyszeć wczoraj. Zatem nawet oni uważają, że koniec przywódcy jest już bliski.

Właśnie w takich, przełomowych momentach, możemy często zobaczyć nagrania i fotografie uzbrojonych liderów na schodach swoich rezydencji. Wcześniej nie ma po temu okazji. Prawie tak samo wyglądał demokratycznie wybrany lewicowy prezydent Chile Salvador Allende w 1973 roku, podczas wojskowego przewrotu Augusto Pinocheta. Jak dopiero kilka lat temu wyjaśniło śledztwo, otoczony przez przeciwników, sam się zastrzelił.

Okrutny dyktator Ugandy i kanibal (i to w dosłownym sensie tego słowa) Idi Amin często pozował z bronią wśród swoich żołnierzy. Ten wizerunek silnego człowieka nie pomógł mu w wojnie z Tanzanią, którą sam rozpoczął. Część ugandyjskiego wojska zbuntowała się przeciw dyktatorowi i nawet militarne wsparcie z Libii od Mu’ammara al-Kaddafiego nie uratowało Amina przed utratą władzy i ucieczką do Arabii Saudyjskiej w 1979 roku.

Amin wsławił się między innymi tym, że jednego dnia wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym, a następnego ją zakończył, ogłosiwszy się zwycięzcą. Skojarzenia nasuwają się same.

Idi Amin. Fot.: flickr.com

W kluczowych dla kraju momentach swoją siłę z bronią w ręce zwykł demonstrować iracki przywódca Saddam Husajn. Wywijanie czy to strzelbą, czy automatem Kałasznikowa na balkonie pałacu nie na wszystkich robiło wrażenie. W 1990 roku dyktator zajął Kuwejt, ale już na początku 1991 przegrał wojnę z międzynarodową koalicją, która nie dość, że Kuwejt wyzwoliła, to jeszcze nałożyła na Irak surowe sankcje. Po kolejnej, międzynarodowej operacji zbrojnej, Husajn się ukrywał, aż wreszcie trafił pod sąd. W 2006 roku za zbrodnie przeciwko własnemu narodowi został powieszony.

Saddam Husajn z automatem Kałasznikowa na balkonie swojego pałacu. Fotografia z archiwum autora

Pałeczkę w dyktatorskiej sztafecie po Aminie przejął sam Kaddafi. Podczas Arabskiej Wiosny o utrzymanie władzy walczył do samego końca. Swoją determinację pokazywał z kałasznikowem w dłoni, rozkazując przy tym armii strzelanie do własnych obywateli. Sam też zginął okrutną śmiercią, zlinczowany przez powstańców.

Mu’ammar al-Kaddafi, także z automatem Kałasznikowa. Fotografia z archiwum autora

Amin obściskiwał się z Kaddafim, a Kaddafi jeszcze niedawno obściskiwał się z samym Alaksandrem Łukaszenką.

Andrej Kmicic, belsat.eu

Aktualności