Biznes na wojnie. Jak Białoruś „karmi i poi” Donbas. Dochodzenie Biełsatu, cz. 2


Śledztwo dziennikarskie Biełsatu ujawniło, że białoruskie firmy państwowe wbrew Ukrainie przy pomocy pośredników robią interesy z firmami z Donbasu. Zarabiają na tym osoby oskarżane przez Kijów o finansowanie terroryzmu.

Pierwszą część dziennikarskiego dochodzenia Biełsatu opublikowaliśmy wczoraj, dziś – kolejny odcinek:

Jedni się boją, a inni – nie

W kwietniu Kijów wysłał do MSZ Białorusi notę, w której wyrażał zaniepokojenie z powodu współpracy gospodarczej białoruskich podmiotów gospodarczych z firmami w okupowanym Donbasie. Białoruskie władze w odpowiedzi rozesłały do firm listy z ostrzeżeniem, że za handel z separatystami Ukraina może nałożyć na nie sankcje.

Informacje te potwierdził nam dyrektor zakładów mleczarskich w Prużanach Uładzimir Mikicicz. Jego firma postanowiła przysłuchać się do ostrzeżeń. Tym bardziej, że dostawy do DRL były stosunkowo niewielkie.

– Teraz z nimi nie pracujemy – zapewnia dyrektor Mikicicz.

Fakt, że białoruskim przedsiębiorstwom rozsyłano ostrzeżenia w sprawie możliwego wprowadzenia przez Ukrainę sankcji, potwierdzono też w Grodzieńskiej Wytwórni Likierów i Wódek, należących do holdingu Minsk Cristal Group. Tylko, że producenta z Grodna to nie powstrzymało: szczególną popularnością wśród jego partnerów z Donbasu cieszą się tanie wódki Żytniaja, Zołata Palou i Załaty Uradżaj.

Jak działają szare schematy?

Biełsat skontaktował się z działem eksportu Pińskiego Kombinatu Mięsnego, aby sprawdzić jak nawiązuje się współpracę pomiędzy białoruskimi przedsiębiorstwami a firmami kontrolowanymi przez separatystów. Przedstawiliśmy się jako biznesmen z Donbasu, który chciałby dostarczać białoruskie wyroby na tereny, których nie kontroluje Kijów.

W Pińsku powiedziano nam, że owszem, mogą współpracować z przedsiębiorcami z Donbasu nawet bez pośredników i poproszono nas o przesłanie danych potrzebnych do zawarcia umowy. Uprzedzono nas jednak, że nie da się jej podpisać bezpośrednio z DRL.

– Umowa musi być z Ukrainą lub z Federacją Rosyjską – uprzedzono nas lojalnie.

Reakcja zakładów z Pińska dobrze odzwierciedla specyfikę tego biznesu. Białoruskie przedsiębiorstwa nie mogą wymieniać w dokumentach firmy z nieistniejącego państwa, a firmy z Donbasu nie mogą rozliczać się z Białorusią poprzez własny system bankowy.

Z DRL opłata jest możliwa tylko w rublach. I zapłacić można tylko w Federacji Rosyjskiej. Jeżeli trzeba zapłacić w innej walucie, to w DRL robi się zezwolenie na jej wywóz, a dalej realizuje się opłatę jak się da. Co prawda w „deenerowskim” banku nie wydają zezwoleń na wywóz dewiz na Białoruś. Czyli legalnych sposobów rozliczeń z Białorusią nie ma – powiedziano nam w jednej z donieckich firm consultingowych współpracujących z Białorusią.

Właśnie dlatego do tego biznesu konieczna jest firma – słup, poprzez której konta można płacić za towary i którą można wymieniać we wszystkich dokumentach.

Pierwszy Republikański Supermarket, Donieck. Na półkach po prawej stronie – białoruskie soki ABC.

Ostateczny schemat wygląda następująco: białoruska firma prowadzi bezpośrednie rozmowy z partnerem z DRL lub ŁRL i dostarcza towar bezpośrednio do Doniecka lub Ługańska. Jednak formalnie umowę ma zawartą np. z rosyjską firmą, która w ten czy inny sposób jest związana z separatystami.

Na konto w Południowej Osetii lub w walizce z gotówką

Pieniądze najpierw trafiają na konto rosyjskiej firmy: albo przez CMR-Bank (korzystają z niego Rosjanie do rozliczeń z DRL i ŁRL), albo przez banki Osetii Południowej. (Południowa Osetia uznaje „państwa” separatystów z Donbasu, a Rosja uznaje Osetię, więc przez jej system bankowy można dokonywać przelewów z Ługańska i Doniecka do Federacji Rosyjskiej.) Można też gotówką w walizkach.

Kiedy pieniądze za towar znajdą się na koncie rosyjskiej firmy – słupa, ta absolutnie legalnie przelewa je na konto przedsiębiorstwa z Białorusi. W ten sposób białoruskie firmy nie łamią białoruskiego prawa. I omijają ukraińskie, które zabrania dostaw towarów na terytoria niekontrolowane przez Kijów oraz na Krym.

Białoruskie chipsy Oniega w supermarkecie w Ługańsku

Statystyki tymczasem pokazują anomalne liczby: białoruski eksport do graniczącego z Donbasem obwodu rostowskiego Rosji w ub.r. wzrósł o 20,5 proc., sięgając kwoty 201 mln dolarów. I to na tle ogólnego zmniejszenia się obrotów handlowych pomiędzy Białorusią a Rosją w tym okresie. A w maju tego roku białoruski wicepremier Michaił Rusy obiecał, że eksport do obwodu rostowskiego wzrośnie do kwoty 500 mln dolarów.

Juzbir z Krynicy

Zapewne również dzięki działaniom podobnych do tych, które praktykuje państwowy browar Krynica z Mińska. Dostarcza on do donbaskich sklepów piwo sprzedawane pod handlową marką Juzbir należącą do donieckiej firm Master-Torg. Białoruska firma przy tym dogaduje się z Master-Torgiem za pośrednictwem kanadyjskiej firmy – poinformował szef marketingu i reklamy Krynicy Siarhej Raszetnikau. Nie chciał jednak podąć nazwy firmy, tłumacząc to tajemnicą handlową.

Białoruskie firmy nie mogą współpracować z firmami z nieuznawanych krajów, potrzebny jest im pośrednik. Tajemnicza kanadyjska firma jest tu jak znalazł, tym bardziej, że według tamtejszego prawa operacje prowadzone przez nią poza granicami Kanady nie są opodatkowane. Firma powstała w 2014 r., a zaczęła dostarczać towary na terytoria okupowanie w 2015 r.

Cień syna Janukowycza

Etykietka piwa Juzbir. Producent: Sp. z o.o. Krynica, Republika Białoruś, Mińsk.

Według ukraińskiego portalu InfoResist, wspomniana firma zajmuje się również zakupami paliwa, amunicji i innych towarów potrzebnych oddziałom separatystów. Były polowy dowódca wojsk tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Chodakowskij potwierdził, że firma jest kontrolowana przez Ołeksandra Janukowycza – syna byłego prezydenta Ukrainy znajdującego się obecnie na wygnaniu w Rosji. W 2015 r. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy oskarżyła jedną z jego firm o finansowanie terroryzmu.

Ale w Ługańsku można kupić nie tylko piwo Juzbir, ale także oryginalne piwo Krynica, które zresztą jest reklamowane na billboardach w Doniecku. Przedstawiciel Krynicy twierdzi jednak, że firma nie zajmuje się bezpośrednimi dostawami do Donbasu i reklamowaniem swoich produktów na miejscu.

Wódka Cristal dla separatystów

Reklama mińskiego piwa Krynica w Ługańsku.

Swój kawałek tortu w Donbasie próbuje uszczknąć białoruski potentat w produkcji mocnych alkoholi, państwowy holding Minsk Cristal Group. Jak poinformował Biełsat wicedyrektor jednej z fabryk koncernu – Grodzieńskiej Fabryki Wódek i Likierów Piotr Kaleśnik, firma do eksportu alkoholu wykorzystywała pośrednika – zarejestrowaną w Hongkongu firmę Huge Sky.

Wódka specjalna brzozowa z Mozyrza. Importer z Hongkongu na zamówienie odbiorcy z Makiejewki.

Doniecki przedstawiciel działających w Brześciu zakładów spirytusowych Biełalko – firma Targowyj Dom Plus potwierdził, że firma dostarcza alkohol bezpośrednio do DRL i ŁNR.

Premium – nie gorsze

Do handlu z terytoriami okupowanymi włączają się również firmy prywatne. Firma Słaupradukt z Szumilina w obwodzie witebskim wysyła do Donbasu wódkę Belsweet. Ten artykuł klasy premium nie jest nawet dostępny w białoruskich sklepach.

Wicedyrektor firmy Jauhien Sałdatau potwierdził, że dostawy prowadzą przez Rostów, a w siedzibie firmy znajduje się diagram informujący, że tylko w 2016 r. firma wyeksportowała ponad 460 tys. litrów alkoholu.

Partnerem firmy w Donbasie jest firma Sodiejstwie założona w 1999 r. w ukraińskim mieście Thorez przez Ihora Awtonomowa – związanego z otoczeniem b. prezydenta Janukowicza. Firma potem przeszła w ręce jego syna Dmytra.

Ukraińskie władze oskarżają właściciela firmy i jego matkę Tetianę Awtonomową o finansowanie terroryzmu. Sodiejstwie finansuje w 20 proc. dochodu budżetu Donieckiej Republiki Ludowej. Według SBU finansuje ono bezpośrednio wojska separatystów i dlatego w 2015 r. Ukraińcy wszczęli przeciwko jej właścicielom sprawę karną. W donbaskich sklepach można znaleźć więcej białoruskich napojów alkoholowych. Dostarcza je tam holding Piać Kantynentau, browary Lidskaje Piwa, Brestskaje Piwa oraz Połackija Napoi i Kancentraty.

***

Z całą pewnością można stwierdzić, że obecnie w sieciach handlowych DRL i ŁNR są obecne towary pochodzące z niemal trzydziestu białoruskich przedsiębiorstw. I to zapewne nie koniec tej listy. Jednak nie we wszystkich przypadkach to skutek bezpośrednich dostaw z Białorusi do Donbasu. Częściowo to zwykły reeksport, jednak dzięki informacjom uzyskanym od strony białoruskiej lub z Donbasu (a częściowo z obu jednocześnie) Biełsatowi udało się potwierdzić, że mniej więcej połowa z tych firm zajmuje się bezpośrednimi dostawami towarów na kontrolowane przez separatystów terytoria.

Ihar Iliasz, Kaciaryna Andrejewa, belsat.eu

 

 

 

 

 

 

Aktualności