Białoruskie władze stawiają na Malewicza: wywiad z reżyserem filmu „Czysta sztuka”


W ramach konkursu Krakowskiego Festiwalu Filmowego w najbliższy wtorek i czwartek odbędzie się premierowy pokaz koprodukcji Biełsatu – dokumentu Maksima Szweda (Maksima Shveda) pt. „Czysta Sztuka”. Film na pierwszy rzut oka wydaje się opowieścią o abstrakcyjnym malarstwie. W rzeczywistości jednak, unikając stereotypów, przybliża specyfikę białoruskiej rzeczywistości.

Справка

Premierowe projekcje „Czystej sztuki” odbędą się w Krakowie:

wtorek, 28 maja 13:30 | Kino Pod Baranami Sala Czerwona

czwartek, 30 maja 19:00 | Scena AST. Po projekcji spotkanie z reżyserem

Reżyser filmu, z wykształcenia prawnik, kilka lat temu rzucił biznes dla kariery filmowej. Ukończył Wyższą Szkołę Reżyserii i Scenopisarstwa w Petersburgu i szkołę Andrzeja Wajdy. Jak twierdzi, chce pokazać swój kraj bez uciekania się do kalki „ostatniej dyktatury Europy”. Wybrał ku temu jedną z bardziej niezwykłych perspektyw – pokazując fenomen niezliczonych wielobarwnych kwadratów i prostokątów, które w tajemniczy dla obcokrajowców sposób pojawiają się na ścianach mińskich budynków.

Zachara Kudzina zainspirował ŻES-Art. Jedno z jego dzieł zakupiło białoruskie Muzeum Narodowe.
Zdj. M. Szwed

Film to artystyczny dialog Ziny i Iny: pracowniczek Administracji Domów Komunalnych (czyli po rosyjsku w skrócie ŻESu) z białoruskim malarzem abstrakcyjnym Zacharem Kudzinem. Kobiety codziennie, po wiele godzin pracowicie zamalowują graffiti różnokolorowymi kwadratami i prostokątami. Miasto staje się mimowolnie galerią prac przypominających suprematyzm Kazimierza Malewicza. Inspirując się tymi niekończącymi się figurami geometrycznymi Kudzin tworzy swoje kompozycje na płótnie.

Tę uliczną sztukę żartobliwie nazywa się ŻES-Artem, choć w białoruskiej krytyce sztuki pojawił się też bardziej profesjonalny termin: fundamentalny suprematyzm, „fuprematyzm”. Przykłady twórczości pracowników komunalnych można zobaczyć np. w grupie na Facebooku.

Milicjant zakwestionował właśnie ten obraz.
Zdj. M. Szwed

[Jakub Biernat] – O czym jest ten film? To chyba film nie do końca o sztuce?

[Maksim Szwed] – Na początku ja i moi producenci baliśmy się, że zostanie on uznany właśnie tylko za film o artyście i malarstwie. Chcieliśmy bowiem, by sztuka prezentowana w filmie była w istocie odzwierciedleniem pewnego absurdu. Chodzi o tę przenikającą atmosferę, odczuwalną dla tych, którzy na Białoruś przyjeżdżają. Ciężko ją opisać, są wprawdzie jakieś oddzielnie artykuły na ten temat, ale brakuje dokumentów filmowych.

– Dla widza może być absurdalne, że podczas zdjęć niejednokrotnie podchodzili do was milicjanci i domagali się pozwolenia na malowanie.

– Raz milicjant podszedł, bo malowaliśmy przy ścianie, na której odbyło się wiele akcji artystycznych poświęconych protestom społecznym. W innych miejscach nie było tak trudno, choć jeden wypadek jest godny wspomnienia. Filmowaliśmy raz pomnik Lenina w centrum miasta, dysponując nieco “lipnym” pozwoleniem. Podszedł wtedy do nas milicjant i zapytał, co robimy? Powiedziałem mu, że film „o czystości w mieście” i on z miejsca przestał nam przeszkadzać. Polski operator był zdumiony, że tak łatwo przekonał go akurat ten argument.

“Zarząd Centralny” w akcji.
Zdj. M. Szwed

– Ważnym wątkiem dokumentu jest wręcz obsesyjna czystość – znak firmowy Białorusi. Najczyściej jest tam, którędy przejeżdża sam Łukaszenka. W centrum Mińska dba o porządek non stop „specnaz czystości” nazwany „Zarządem Centralnym” (ros. Uprawlenije “Centr”). W filmie to jego pracowniczki mozolnie zwalczają graffiti.

– To już nawet nie postsowiecka, ale nasza sowiecka rzeczywistość. Wiem, że główne ulice otrzymały specjalne określenia: „ulice specjalnego traktowania”, czy „ulice głównych osób”. I oni sprzątają tam nawet nie po 12, ale 24 godziny dziennie. Nawet w nocy, w środku zimy, kiedy nie ma na ulicach ani turystów, ani urzędników.

Reportaż
„Zarząd Centralny robi lato”: cicha wojna mińskich pomarańczowych ludzików REPORTAŻ
2018.07.04 13:28

– A może to zatem film o tej szczególnej obsesji białoruskiej władzy do zaprowadzania porządku.

– W białoruskiej mentalności „czystość i porządek” to wręcz idea narodowa. Wierzą w nią wszystkie warstw i grupy. Nikt nie powie, że czystość jest zła. Jedna w istocie chodzi o coś więcej: „czystość i porządek”. Coś, co łączy sterylność z polityką. Zamalować więc trzeba absolutnie wszystko, co się jakkolwiek się wyróżnia.

– A może wynika to z faktu, że Białoruś to kraj de facto socjalistyczny. Państwo zatrudnia ludzi i musi gdzieś ich wykorzystać, dając im takie dość absurdalne zajęcia.

– Myślę, że nie do końca – zacytuje tu opinię mojego opiekuna artystycznego Jacka Bławuta (znanego polskiego dokumentalisty – belsat.eu), która może być nawet trochę obraźliwa, choć niesłusznie. To sytuacja analogiczna jak przypadku ludzi niezamożnych, np. wielodzietnych rodzin. Często bywa, że ich dzieci są zawsze bardzo porządnie i czysto ubrane. I to taka chęć pokazania, że jesteśmy normalni. Z nami wszystko porządku.

Pracowniczki ŻES zamalowują dzień po dniu nowe napisy.
Zdj. M. Szwed

– Zabawne jak bohaterki zabierają się za zamalowanie nasprejowanego napisu „Mój kraj Białoruś” – który jest głównym hasłem łukaszenkowskiej propagandy.

– Jak widać, nie jest to kwestia cenzury. Chcieliśmy na początku nazwać film „Sztuka cenzury”, ale okazało się, że to nie tak.

Zdj. M. Szwed

– „Czysta sztuka” to więc gra słów. ŻES-Art to sztuka powstała z obsesji czystości.

Dobrze, że tę dwuznaczność słychać językach polskim, białoruskimi i rosyjskim. W angielskim „Pure art” nie daje takiego podwójnego znaczenia. Tej ironii, czy to sztuka, czy nie sztuka.

– Członkami twojej ekipy byli Polacy.

– Operatorem był Grzegorz Hartfiel, montował Potr Bodak. I było to ważne dla filmu. Nasi ludzie wielu rzeczy nie zauważają, chodząc utartymi ścieżkami. A człowiek z zewnątrz przyjeżdża, widzi tę czystość porządek i ten stan mentalny. Pojawia się chęć, by to jakoś zarejestrować.

– To film pokazuje taką szczególną surową mińską estetykę blokowisk.

Estetyczność projektu to zasługa operatora. Jacek Bławut stwierdził, że musi być to bardzo formalny film. I zdecydowaliśmy, żeby wszystko było takie spokojne i filmowane na statywie. Montażysta również przyjeżdżał do Mińska, żeby trochę nasiąknąć tą atmosferą.

– Napisy zamalowują, czy usuwają nie tylko na Białorusi.

– Ale u nas jest to ściśle scentralizowane. W różnym krajach i miastach również zamalowują – np. w Łodzi takich kwadratów jest nie mniej. W Wilnie płacą za to właściciele domów i to ich wybór, czy zamalowywać, czy nie. A tak w ogóle, to Pomarańczowa Alternatywa w Polsce była właśnie reakcją na zamalowywanie napisów antyrządowych. Tym tematem zajmowano się w innych krajach. W USA nakręcono dokument pt. „The Subconcious Art. Of Grafitti Removal” (pol. “Podświadoma sztuka usuwania graffiti”).

– Mińsk jest miastem bardzo sowieckim, jednak są tam miejsca takie jak „hipsterska” ulica Kastrycznickaja, która pokryta jest cała ogromnymi graffiti i jest tam pełno barów i odbywają się tam imprezy artystyczne. Dlaczego władze pozwoliły na taki „nieporządek”.

Dostrzegły chyba światowy trend i postanowiły zrobić takie getto, gdzie artyści będą mogli działać. Jednak starają się, żeby tam nie było jakiegoś społecznego przesłania. To nie jest wolność artystyczna pt. “rób co chcesz”.

– Władza ostatecznie jednak stawia na Malewicza?

– Nie da się ukryć.

Z Maksimem Szwedem rozmawiał Jakub Biernat.

jb/belsat.eu

„Czysta sztuka: Polska, Białoruś | 2019 | dokument | 52 min.

Film jest koprodukcją TV Biełsat.

ZDJĘCIA

Grzegorz Hartfiel

SCENARIUSZ

Maksim Shved, Łukasz Czajka

OBSADA

Zachar Kudzin

DŹWIĘK

Artur Walaszczyk

MONTAŻ

Piotr Bodak

PRODUKCJA

Magdalena Borowiec (SQUARE film studio sp. z o.o. ), Tatiana Matysiak

KOPRODUCENCI:

Belsat TV, TVP SA, Volia Films, DI Factory Sp. z o.o., Sp. K.

Film jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Aktualności