Wiktar Kalina napisał list otwarty do rosyjskiego prezydenta, po tym, gdy został pobity przez pracowniczki rosyjskiego więziennictwa. Znany z prorosyjskich poglądów i wspierania separatystów w Donbasie piosenkarz dał swój wyraz rozczarowaniu „starszym bratem”.
Wiktar Kalina uprawia „szanson” – ulubiony w b. ZSRR gatunek muzyki, nawiązującej do folkloru przestępczego półświatka. Jest ożeniony z Rosjanką i od 25 lat mieszka w Rosji. Jak pisze w swoim liście, w wyniku udzielania aktywnego poparcia separatystom w Donbasie, stracił możliwość występowania na Ukrainie i podupadł finansowo. Postanowił więc przekształcić swoją posiadłość w obwodzie smoleńskim w gospodarstwo agroturystyczne i zarabiać na turystach. Niestety odwiedziny pracowniczek służby więziennej skończyły się dla białoruskiego artysty niemal tragicznie.
Poszło nie o byle co. Kalina w swojej posiadłości na honorowym miejscu powiesił portret Alaksandra Łukaszenki. 29 lipca br., podczas suto zakrapianych urodzin jednej z nadzorczyń kolonii karnej, świętujący ujrzeli portret białoruskiego przywódcy i nazwali go “Stalinem”. Urażony gospodarz usiłował ich przekonać, że nie mają racji. Wybuchł konflikt, który przerodził się w bójkę.
W toku dyskusji nie przebierano w argumentach i właściciel agroturystyki otrzymał od jednej z uczestniczek kilka ciosów w głowę butelką od szampana. Gospodarz zalał się krwią i stracił przytomność. Jednak nie był to koniec horroru. Mężczyzna opisuje, że rozwścieczone i pijane “klawiszki” usiłowały się wedrzeć do jego domu, pobiły jego syna i nie dopuszczały karetki pogotowia, blokując bramę wjazdową.
Piosenkarz zgłosił sprawę na policję, ta jednak ją umorzyła, argumentując, że nie może ustalić, która z pracowniczek więziennictwa zadała zdradziecki coś w głowę. Artysta jest przekonany, że policjanci działali w zmowie z pracownikami kolonii karnej. Co gorsza, on sam został oskarżony o używanie wobec kulturalnie odpoczywającej elity więziennictwa brzydkich wyrazów i został skazany na karę 1 tys. rubli.
I tu poszkodowanemu się ulało. Postanowił o panującym bezprawiu napisać samemu Władimirowi Putinowi w liście otwartym zatytułowanym: “Niewłaściwy kraj nazwano Hondurasem”. Bo właśnie ten środkowoamerykański kraj w rosyjskiej kulturze jest synonimem upadku i anarchii.
W swoim “krzyku rozpaczy” nie szczędził gorzkich słów rosyjskiemu prezydentowi, choć przy tym przyznał jest on “najlepszą rzeczą, którą Bóg dał Rosji”.
– Osiągnąwszy wiele na arenie międzynarodowej, wydał Pan swój naród na pastwę urzędników-łapówkarzy i zorganizowanych bandytów w osobie przedstawicieli prokuratury, policji i sprzedajnych sądów. Naród umiera od niedożywienia, chorób i beznadziei, wszystko to prowadzi do alkoholizmu […] Biznes ma dość prześladowań ze strony urzędników, naród jest zmęczony ogromną skalą przestępczości, z którą nikt nie walczy, naród ma dość prześladowań ze strony policji — napisał Putinowi.
Poszkodowany artysta rosyjskiemu bezprawiu przeciwstawia idyllę panującą według niego na Białorusi. Uważa, że jego kraj Pan Bóg wynagrodził “czystym powietrzem, pracowitymi ludźmi i Alaksandrem Łukaszenką”. Jak przyznaje, na Białorusi osoba, która w stanie nietrzeźwym dałaby komuś po głowie butelką, nie uniknęłaby kary tak jak w Rosji.
Kalina posunął się nawet do skrytykowania planów pogłębiania integracji Białorusi i Rosji, gdyż uważa, że jego ojczyzna stałaby się wtedy częścią rosyjskiego “bezprawia i chaosu”.
Urodzony w 1968 roku w Kazachstanie Wiktar Kalina (Milko), jest białoruskim piosenkarzem mieszkającym w Rosji. W swoim życiu był bardem, wykonawca pieśni autorskich, budowniczym i projektantem domów, hipnotyzerem, akupunkturzystą, lekarzem medycyny naturalnej, karateką i joginem oraz rekordzistą Guinnessa.
To także były żołnierz specnazu wojsk wewnętrznych ZSRR, który w 1991 roku brał udział w pacyfikacji niepodległościowych wystąpień w krajach bałtyckich. Potem, jako żołnierz kontraktowy, uczestniczył w rosyjskich wojnach na Kaukazie, a po rozpoczęciu wojny w Donbasie pojawia się w mediach sławiąc separatystów. Jego muzyka z elementami disco porusza tematykę więzienną, przestępczą i frontową.
jb/belsat.eu