Białoruski bloger Nexta: teraz już nie ma odwrotu WYWIAD


Materiały video z charakterystycznym logiem „Nexta” można oglądać w niemal każdej telewizji, której dziennikarze mówią teraz o Białorusi. Co o aktualnych wydarzeniach sądzi Ściapan Puciła, którego internetowy kanał śledzą miliony Białorusinów?

Ściapan Puciła, znany szerzej jako Nexta (czyt. Niechta), ma 22 lata i pochodzi z Mińska. Zyskał popularność i zaufanie Białorusinów jako videobloger komentujący wydarzenia w kraju i ujawniający kłopotliwe dla władzy materiały. Jego trzy kanały na popularnym na przestrzeni postsowieckiej komunikatorze Telegram zebrały łącznie 3 miliony subskrybentów, a profil na platformie YouTube – prawie pół miliona.

Ściapan Puciła jest synem pracującego w Biełsacie dziennikarza sportowego Alaksandra Puciły. Ściapan również współpracował z naszą stacją, gdzie przez półtora roku prowadził autorski przegląd informacji „Subiekt”.

300 wiadomości na minutę

22-letni Ściapan jest uważany za jednego z liderów zmian na Białorusi. Kadr z TV Biełsat

– Ile godzin na dobę aktualnie śpisz, a ile pracujesz?

– W pierwszych dniach protestów po 2 – 3 godziny. Teraz protesty przesunęły się z nocy na dzień, więc udaje się pospać nawet po 7 godzin.

– Zdradź, ile osób masz obecnie w swojej ekipie?

– Teraz pracujemy we wzmocnionym składzie – 6 osób zamiast 4. Odkąd kanał osiągnął 2 miliony użytkowników, nie jesteśmy w stanie pracować w takim składzie, jak na początku. Będziemy się jeszcze rozwijać, przyjmować współpracowników i pokazywać nie tylko to, co dzieje się na Białorusi, ale i na Ukrainie oraz w Rosji.

– Ile wiadomości na dobę dostajecie od subskrybentów i ile z nich publikujecie?

– W normalnym tempie jest to 200 wiadomości na minutę, a teraz – 300. To daje ponad 100 tysięcy wiadomości na dobę. Nie wszystkie jesteśmy w stanie przeanalizować. Preferujemy najbardziej aktualne zdjęcia i video. Niestety nie zawsze udaje się sprawdzić interesującą informację, jak na przykład o tym, że np. Łukaszenka przygotowuje się do wylotu z kraju, albo że przygotowują dla niego miejsce w Rosji.

– Jeden z Twoich kanałów na Telegramie – NextaLIVE – ma ponad 2 miliony subskrybentów. Jak to się stało, że w trakcie wyborów i po nich są one jednym z głównych źródeł informacji dla Białorusinów?

Protest przed stacją metra Puszkińska. Mińsk, Białoruś, 10 sierpnia 2020 r.
Zdj. TK/belsat.eu/vot-tak.tv

– Kiedy te protesty się zaczęły, to do nas, jako okrętu flagowego białoruskiego Telegramu, wysyłano najwięcej wiadomości, a myśmy najwięcej publikowali. W tamtym momencie byliśmy chyba jedynym kanałem, który przekazywał światu, co się dzieje. Materiały video z logotypem Nexta rozeszły się po całym świecie. Drugi powód to taki, że władze zablokowały Internet i nawet na większe portale, jak TUT.by, nie można było wejść.

Autor strajku i Marszu Wolności

– Kanał Nexta wzywał do ogólnonarodowego strajku od 11 sierpnia. Dlaczego właśnie strajk?

– Strajk jest jedną z najbardziej efektywnych i bezpiecznych metod protestu. Wiedzieliśmy, że taki typ protestu jest nieunikniony, bo Łukaszenka łatwo władzy nie odda. W pierwszych dniach były to pojedyncze strajki, a w następnych, idąc za ich przykładem, organizowali się kolejni ludzie. Rozpoczęły się samodzielne protesty i strajki, które 16 sierpnia dołączyły do Marszu Wolności.

– Właśnie 16 sierpnia na Twoim kanale na Telegramie ukazała się zapowiedź ogólnonarodowego Marszu Wolności. Czy efekt był taki, jakiego się spodziewaliście?

16 sierpnia w Marszu Wolności w Mińsku wzięło udział do 300 tysięcy osób. Mińsk, 16 sierpnia 2020 r.
Zdj. belsat.eu

– Szczerze mówiąc, wielu w naszej redakcji się rozpłakało, bo nie spodziewali się, że zobaczą tylu ludzi, jak na ulicach miasteczek jak: Raków, Bychów. Ludzi, którzy nigdy w historii nie protestowali. W piętnastotysięcznych miasteczkach wychodziło po kilka tysięcy, a to oznacza, że ludzie mają dość i nadal będą wychodzili, protestowali i strajkowali.

Na wiecu zwolenników Łukaszenki, na jaki udało się zwieść jakieś 15 tysięcy osób [według oficjalnych informacji było to 65 tysięcy – przyp. red.], widać było, że Łukaszenka bardzo się boi. Jest zszokowany i nieufny. On czuje, że traci grunt pod nogami.

– Jak sądzisz? Czy Putin ze swoim wojskiem zdecyduje się pomóc Łukaszence w utrzymaniu władzy?

– Zgadzam się z politologiem Arciomem Szrajbmanem, który w dziesięciu punktach uzasadnił, dlaczego Rosjanie nie wejdą na Białoruś. To nie to samo, co Krym. Tam ludzie skandowali „Ros-si-ja!” i wznosili rosyjskie flagi. W Białorusi zaś wiszą plakaty „Putin, poradzimy sobie bez ciebie!”. Jeśliby jednak doszło do interwencji, pojawiłby się silny opór i mogłoby dojść do wojny partyzanckiej. Sądzę, że Rosja też nie chce, żeby na nią nałożono poważne sankcje.

Rosja z jednej strony chce obalenia Łukaszenki, a z drugiej – boi się, że za przykładem Białorusinów pójdą sami Rosjanie; powiedzą: „A nam nie wolno?” i zaczną wychodzić na ulice nie tylko w Chabarowsku.

Reportaż
Protestujący robotnicy mówią Biełsatowi: “Gorzej już nie będzie” REPORTAŻ
2020.08.17 17:45

– Czy to, co dzieje się teraz w Twojej ojczyźnie to już rewolucja?

– To sytuacja rewolucyjna, z trwającymi protestami, która przekroczyła już punkt kulminacyjny i teraz już nie ma odwrotu. Nie da się tego cofnąć, bo wszyscy już widzą, że ludzie przeciwni władzy są większością. Wspieranie Łukaszenki jest, jak mawia młodzież, obciachowe. To nigdy nie było w dobrym tonie, ale teraz powiedzieć, że się jest za Łukaszenką – to wstyd.

Czas pokaże, jak będą wyglądały zmiany w kraju: jakiś rząd tymczasowy albo negocjacje? Niestety Łukaszenka jeszcze nie jest gotów wyjść naprzeciw oczekiwaniom narodu. Ale to z pewnością momenty historyczne, jakich Białoruś nie pamięta.

– Zwykle rewolucja ma swojego lidera. A jak jest teraz: jest lider albo liderzy?

– Rewolucję robi naród, a nie jedna czy dwie osoby. Oczywiście jest też człowiek, który staje naprzeciwko sprawującego władzę i uzurpującego sobie do niej prawa na przyszłość. Według wielu uczciwie sporządzonych protokołów powyborczych, taką osobą jest Swiatłana Cichanouskaja.

W sztabie Swiatłany Cichanouskiej. Mińsk, Białoruś, 9 sierpnia 2020 r.
Zdj. Alaksandr Wasiukowicz/vot-tak.tv/belsat.eu

Status uchodźcy i rodzinna emigracja

– Dla władzy jesteś jednym z podżegaczy. Przewiduje dla Ciebie 15 lat więzienia. Czy kiedy o tym usłyszałeś, Twoje życie jakoś się zmieniło?

– Oprócz mnie poszukiwany jest również Raman Pratasewicz, który z nami pracuje, ale oczywiście cały ten projekt kojarzony jest ze mną, bo jestem w nim od początku. Obecnie przebywam w Polsce. Przedstawiłem swoją sytuację polskim władzom i otrzymałem status uchodźcy, który nie pozwala na ekstradycję na Białoruś. Nadal będą próby wywarcia na mnie presji, bo to sprawa polityczna.

Żałuję, że w tych okolicznościach moi rodzice i brat musieli tymczasowo opuścić Białoruś, bo pojawiały się sygnały, że władze będą wywierały presję również na nich.

Szef administracji miejskiej Grodna Mieczysław Hoj spotkał się z demonstrantami. 14 sierpnia 2020 r.
Zdj. belsat.eu

– Kiedy już na Białorusi dojdzie do długo oczekiwanych przemian, gdzie zamierzasz żyć?

– Na Białorusi. Jak tylko zmieni się sytuacja, od razu wracam, bo to moja ojczyzna, a moim zadaniem jest dostarczać ludziom prawdę.

– Jak sądzisz: walizki spakujesz jeszcze w tym roku?

– Zasadnicze zmiany – to kwestia dwóch tygodni. Jeśli ktoś myśli, że my wychodzimy na protesty, ale nic się nie dzieje, to zapewniam: dzieje się.

Docierają do nas informacje, że na szczytach władzy urzędnicy wahają się i czują niezręcznie, bo rozumieją, że cały system trzyma się na jednym człowieku, a ludzie chcą przemian. Jeśli zastrajkowały nawet państwowe media, które przez 26 lat były tubą propagandową – to już o czymś świadczy. Warto doprowadzić to do końca: strajki, protesty, a potem pokojowe przekazanie władzy.

Ze Ściapanem Puciłą rozmawiała Julia Cialpuk, md/belsat.eu

Reportaż
Rysy na telewizyjnym ekranie. Propagandyści mają dość propagandy
2020.08.18 09:24
Aktualności